Na co dzień jesteśmy atakowani reklamami hipermarketów i dyskontów o rewelacyjnie niskich cenach, ale paradoksalnie oszczędzamy, robiąc zakupy w małych osiedlowych sklepach, a co druga wydana tam złotówka do nas wraca.
Wprawdzie ceny pojedynczych produktów mogą być w osiedlowym sklepie wyższe niż w hipermarkecie, ale zakupy zajmują nam mniej czasu i wkładamy do siatki dokładnie to, po co przyszliśmy. Tymczasem w dużych sklepach cały sztab fachowców pracuje nad tym, żebyśmy kupili jak najwięcej. - Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, że w super-, czy hipermarkecie kupiłam wyłącznie to, co umieściłam wcześniej na liście. Zawsze kupuję więcej, niż potrzebuję, nie znoszę tego, bo w ten sposób marnuję żywność. W moim sklepie kupuje zawsze tyle, ile faktycznie jest mi potrzebne – mówi tancerka Anna Głogowska.
Podobny problem nadmiernych zakupów ma co trzeci Polak, który przyznaje się do marnowania jedzenia. Z badań SMG/KRC wynika, że tylko w ubiegłym roku wyrzuciliśmy z tego powodu 4 mln ton żywności.
Kolejnym argumentem ekonomicznym jest to, że podatki płacone przez właścicieli sklepów trafiają do lokalnego budżetu, a to znaczy, że de facto do nas wracają w postaci inwestycji publicznych, z których na co dzień korzystamy. The Federation of Small Businesses policzyła, że o ile niezależni sprzedawcy detaliczni do lokalnego budżetu przekazują ponad 50 proc. zysków z obrotów, to w przypadku sklepów wielkopowierzchniowych do społeczności lokalnej trafia jedynie 5 proc. Znaczenie małych sklepów w budowaniu lokalnych społeczności podkreślono w kampanii społecznej „Tu mieszkam, tu kupuję”, zorganizowanej przez skupiającą 900 sklepów sieć ODIDO. Kampanię wsparły także organizację: Pracodawcy RP, Naczelna Rada Zrzeszeń Handlu i Usług, Polska Federacja Producentów Żywności oraz Slow Food Polska. - Mam też świadomość, że dzięki zakupom w osiedlowym sklepiku wspieram lokalny handel, a zatem ludzi, którzy obok mnie mieszkają – tłumaczy aktorka Ania Gzyra, która wzięła udział w kampanii.