Wydaje się nam, że chwalić można bez końca. Otóż nie. Istnieją granice i zasady stosowania tej miłej metody wychowawczej.
Janek ma cztery lata. Od urodzenia jest nieśmiały i wrażliwy. Nigdy nie sprawiał problemów wychowawczych, ale też nigdy nie był odważny. Zawsze do wszystkiego podchodzi ostrożnie, lękliwie, z dystansem. – Jest podobny do nas – mówi mama chłopca. – My także nie należymy do ludzi przebojowych. Postanowiliśmy chwalić go na każdym kroku, wzmacnia to przecież samoocenę dziecka, uczy samodzielności i daje odwagę. Powtarzaliśmy, że jest świetny, wspaniały. Sądziliśmy, że tak „dokarmiony” odważy się zostać sam w przedszkolu. Nic z tego. Nie chce słyszeć nie tylko o przedszkolu, które już trzeci raz mu zmieniamy, ale także o pozostaniu pod jakąkolwiek opieką. W naszym przypadku pochwała jako metoda wychowawcza zawiodła.
Po pierwsze – generalizująca i wszechogarniająca. Kiedy dziecko nieustannie słyszy: jesteś wspaniałe, świetne, pomocne, zamiast radości rodzi się w nim poczucie przymusu, presja sprostania wymaganiom, które są nierealistyczne. Bo nie można być zawsze świetnym, wspaniałym, pomocnym. W rezultacie dziecko ma tylko dwie możliwości – robienie wszystkiego, by nie zawieść rodziców, albo odrzucenie swojego nieskazitelnego wizerunku z nadzieją, że mama i tata zobaczą je w prawdziwym świetle.
Po drugie – pochwała nie może być komunikatem zawierającym oceny i wartościujące sądy, bez wskazania działań dziecka. Mówimy: „Świetny z ciebie chłopiec”. Syn słyszy komunikat, że zrobił coś, co nas zadowoliło i… wyobraża sobie, że jeśli nie wykona tego, o co prosili dorośli, to znaczy, że coś jest z nim nie tak. Już nie będzie świetny. Dzieciom, które przyswoiły sobie taki przekaz, poczucie winy będzie towarzyszyć potem przy każdej pomyłce. Niektóre z nich mogą nawet uzależnić się od oceny. I dopóki ktoś ich nie pochwali, dopóty są zdezorientowane, nie potrafią same ocenić, jaką wartość ma ich praca.
Po trzecie – nie powinniśmy chwalić tylko po to, by osiągnąć pewien zamierzony skutek, na przykład, by zachęcić je do posprzątania swojego pokoju. Gdy mówimy: „Jestem dumna, gdy dbasz o porządek”, dziecko łatwo dojdzie do wniosku, że zasługuje na miłość tylko wtedy, gdy zadowala rodziców. I w przyszłości, zamiast podążać za własnymi pragnieniami, może kierować się tylko tym, czy to, co robi, spodoba się innym.
Gdy chwalimy dziecko wyłącznie za dobrze wykonane zadania, pomijając wysiłek, uczymy je – i to po czwarte – że ważne są tylko osiągnięcia. A ono musi wiedzieć, że wkład pracy jest równie ważny, jak wynik.
I po piąte – wiele szkody wyrządza porównywanie dziecka z innymi. W ten sposób promujemy rywalizację, która sprzyja konfliktom, nie współpracy.
Chwaląc, trzeba spełniać dwa warunki: zauważać dziecko, zamiast je oceniać, oraz wiązać jego działania z radością i satysfakcją, nie z nagrodą materialną.
Dzieci nieświadomie podpowiadają, jak ważna jest dla nich nasza uwaga. Ile razy słyszeliśmy: „Popatrz na mnie. Stoję na jednej nodze! Skaczę do basenu! Robię szpagat!”. Potrzebują naszego skupienia na tym, co robią. Już samo zainteresowanie działa na nie zachęcająco, a nasza rola jest oczywista. Wystarczy, że powiemy: „Tak, widzę cię”. Stajemy się wtedy lustrem naszego dziecka. Bo tak naprawdę ono oczekuje od nas przede wszystkim zauważenia, my natomiast jesteśmy bardziej nastawieni na uwagi. Dziecko mówi: „Zobacz, co robię”. A my odpowiadamy: „Znakomicie, świetnie, super”. Nie opisujemy, tylko oceniamy. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdybyśmy powiedzieli: „Widzę, jak wysoko się wspinasz”.
Dlaczego to takie ważne? Bo oceniając, wychowujemy dziecko złaknione pochwał, które z pełnego entuzjazmu malca może wyrosnąć na zalęknionego człowieka nieustannie szukającego potwierdzenia: „Czy dobrze zrobiłem? Na pewno dobrze zrobiłem?”. Natomiast, gdy doceniamy wysiłek dziecka, opisując to, co robi, pozostawiamy mu swobodę w ocenie swoich dokonań.
Pamiętajmy, że ocenianie buduje dwubiegunową wizję świata: dobrą i złą. I tak samo dziecko zacznie postrzegać siebie. Ocenianie oznacza miłość warunkową, czyli powiązaną ze spełnieniem naszych oczekiwań. Natomiast zdrowe wsparcie polega na akceptacji dziecka takim, jakie ono jest. Czyli na dostrzeżeniu i opisaniu tego, co się z nim dzieje w danym momencie, i przyjęciu tego do wiadomości, bez żadnych warunków. Na tym polega miłość bezwarunkowa.
Na przykład: Zosia sprząta swoje zabawki. Mama oceniająca powie: „Świetnie to zrobiłaś!”. Mama wspierająca: „Zosiu, włożyłaś zabawki do szuflad, posprzątałaś swój pokój i teraz będziesz mogła łatwo znaleźć to, czego potrzebujesz”. Krzyś pomaga koledze zapiąć kurtkę. Tata oceniający: „Ale dobry z ciebie kolega!”. Tata wspierający: „Pokazałeś koledze, jak zapiąć kurtkę, pomogłeś mu”. Jarkowi po wielu próbach udaje się zjechać z górki na nartach. Rodzice oceniający krzykną: „Świetny zjazd!”. Ci wspierający: „Zrobiłeś to! Sam, bez niczyjej pomocy zjechałeś na nartach!”.
Ocena jest łatwa, pochwała wspierająca trudna – wymaga uwagi, wnikliwości, dostrzegania, co dziecko tak naprawdę zrobiło. (fot. iStock)
Trzeba przestawić się z używania etykietek „świetnie, super, doskonale” na widzenie „okiem kamery”. Zaczynać zdania od: „patrzę na ciebie, wiem, co robisz…”.
Ważne jest formułowanie zdań w drugiej osobie: „Kasiu, wsiadłaś do samochodu i zapięłaś pas tak jak trzeba”. „Kubusiu, patrzę na twoje skoki”. Po czym opisać dokładnie to, co widzimy, jakbyśmy byli kamerą. Zastanówmy się: czy kamera mogłaby uchwycić to, co chcę powiedzieć? Na przykład: „Joasiu, bardzo ładnie postąpiłaś”. Nie, tego kamera nie mogłaby pokazać. A to znaczy, że nasza reakcja jest nadal oceniająca. Przeformułujmy zatem to zdanie na: „Znalazłaś i oddałaś długopis Ani. Pomogłaś jej”. Kamera z pewnością mogłaby zarejestrować takie zdarzenie. A więc ten opis pozbawiony jest oceny.
Pochwały typu: „Bardzo dobrze to zrobiłeś”, nie przekazują dzieciom szczegółów dotyczących ich działania. Odwołujmy się więc do konkretów: „Skończyłeś wszystkie zadania i sprawdziłeś odpowiedzi, dobrze się spisałeś”. W ten sposób podajemy dziecku swoją definicję dobrej pracy, a to pomoże mu skonstruować własne definicje, którymi będzie operowało w życiu.
Oczywiście, dziecku potrzebne są też wzmacniające, pozytywnie słowa kierowane pod jego adresem. Na przykład: „Piotrusiu, dobrze się spisałeś”, „Dobra robota Krzysiu!”... Nie należy ich nadużywać, bo to też sformułowania oceniające, jednak od czasu do czasu nie zaszkodzą.
Częściej można stosować pochwały opisujące, w rodzaju: „To wymagało determinacji”, „To był odważny krok”, „Jesteś naprawdę zorganizowany”... A już zupełnie bez ograniczeń powinno się używać pochwał opisujących wartości: „To było użyteczne”, „To bardzo rozsądne”, „Okazałeś uprzejmość”, „Bardzo ładnie się zachowałaś”...
Udzielając pochwał oceniających, kierujemy światło na to, co dla nas cenne. Mówimy na przykład: „Jesteś świetny” – i tym samym uczymy dziecko, że jego poczucie wartości zależy od naszego zadowolenia. Nasze intencje są szlachetne, bo chcemy, by dziecko poczuło się kimś wyjątkowym. Jednak efekt bywa zgubny – oto pokazujemy dziecku, że aby coś osiągnąć, musi przyćmić innych. Tak kształtuje się nastawienie: „Chcę być lepszy niż kolega”. A to niszczy zdolność do budowania autentycznych, głębszych, bezinteresownych więzi z ludźmi. Czy nie dlatego prymusi czują się wyobcowani?
Należy podkreślać silne strony dziecka, bo w ten sposób ukierunkowujemy jego działania. Ale trzeba zachęcać je też do współdziałania, pokazywać, jak ważne jest dzielenie się swoimi talentami z innymi.
Ocenianie jest łatwe, a chwalenie wspierające trudne, bo nie wymaga naszej uwagi, wnikliwości, dostrzegania, co dziecko tak naprawdę zrobiło. Ocena jest na ogół powierzchowna, rzucana znad gazety, mytych garnków, kiedy myślami jesteśmy w pracy. Aby pochwała była wspierająca, trzeba poświęcić dziecku uwagę, co tak naprawdę robi i jak się zachowuje.
Chwalić trzeba i co do tego nie ma wątpliwości. Pochwały nie powinny być jednak oceniające, lecz wspierające. I to jest ten dar, jaki dzieci mogą od nas otrzymywać zupełnie bez ograniczeń.
Za atuty i mocne strony
- „Popatrz! Samodzielnie jesz łyżeczką!”
- „Pomogłeś w przygotowaniu dyskoteki. Do tego potrzebne są zdolności organizacyjne i ty je posiadasz!”
Za wysiłki, postępy i dokonania
- „Pracowałeś solidnie nad referatem z polskiego. Dobra robota!”
- „Pozbierałeś zabawki. Jestem przekonana, że masz teraz więcej miejsca do zabawy”
Za to, że dziecko współpracuje z innymi
- „Podałeś babci płaszcz. Bardzo jej pomogłeś”
- "Bawiłeś się sam i w dodatku byłeś cicho. Pozwoliłeś nam pospać, pokazałeś, że troszczysz się o nas”