1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Seks pełen entuzjazmu i radości, czyli jak kochają się Włosi

Kochajmy się jak Włosi, czyli z radością i entuzjazmem – zaleca włoska seksuolożka Nada Loffredi. (Fot. iStock)
Kochajmy się jak Włosi, czyli z radością i entuzjazmem – zaleca włoska seksuolożka Nada Loffredi. (Fot. iStock)
„Seks to życie” – mówi Nada Loffredi, włoska seksuolożka, autorka książki „Sztuka kochania po włosku”. I do takiego pełnego entuzjazmu i radości podejścia chce przekonać także Polaków.

Co najbardziej fascynuje panią w ludzkiej seksualności?
Seksualność leży u podstaw życia. Ona jest życiem! A życie jest fascynujące. To, że seksualność jest energią, pokazały nam już badania Freuda. Dziś, gdy widzę kobiety i mężczyzn, którzy borykają się z problemami w tej sferze – i wydawałoby się, że tylko w tej – wiem, że tak naprawdę problemy te dotykają całego ich życia i wszystkich jego dziedzin. Mają poczucie niedopasowania do świata, cierpią. Praca z nimi i wsparcie ich w dążeniu do celu zawsze wydawała mi się czymś ważnym. Poza tym seksuologia jest nauką o charakterze interdyscyplinarnym, co czyni ją niezwykle bogatą: stanowi część medycyny, antropologii, socjologii, psychologii.

Który z tych elementów jest pani najbliższy?
Zdecydowanie ostatni. Wszystko jest w głowie. Proszę zwrócić uwagę, że dziś mężczyzna mający problemy z erekcją może przyjąć odpowiednią pigułkę – jednak jeśli nie upora się z pewnymi emocjami, lękami, to lekarstwo nie zadziała. Nasza głowa ma przemożny wpływ na ciało. Zawsze powtarzam, że układ rozrodczy ulokowany jest między naszymi uszami!

Podobnie jak psychologia, również seksuologia jest dziedziną, która nieustannie się rozwija. Zapewne nie wiem nawet, jak wielu rzeczy nie zdążyłam się jeszcze dowiedzieć! Nowe odkrycia związane są przede wszystkim z aspektem kulturowym seksualności. Kultura, do której należymy, wpływa na nasze życie seksualne tak samo jak warunki fizyczne, którymi dysponujemy.

Zawsze myślałam, że seks to czysta biologia, a nie kultura.
Odpowiem poprzez podanie przykładu. W „American Anthropologist” opublikowano niedawno badanie, według którego jedynie w 46 proc. kultur (a naliczono ich 168) używa się pocałunku jako manifestacji uczucia. Jest on znakiem pozytywnych emocji oczywiście w Europie, na Bliskim Wschodzie i w Azji, ale np. wśród ludów Afryki i Ameryki Południowej praktyka pocałunku wcale nie jest powszechna. Mehinaku, brazylijskie plemię z Amazonii, uważa pocałunki za odrażające! Wielu antropologów zastanawia się więc, czy pocałunek ma pochodzenie ewolucyjne, czy kulturowe. Inny przykład: w kulturach Wschodu mężczyznom zaleca się stosunek bez wytrysku, czyli tzw. coitus reservatus – główny cel stanowi tu wydłużenie aktu seksualnego. Kontrolowanie ejakulacji jest tożsame z kontrolowaniem swojego życia, natomiast upust nasienia to marnotrawstwo życiowej energii. Mężczyzna Zachodu natomiast czuje się zaniepokojony, jeśli jego wytrysk następuje zbyt późno. Podobnie rzecz ma się z wieloma innymi kwestiami – weźmy chociażby grę wstępną, dla jednych kultur szalenie ważną, dla innych – drugorzędną. Do tych różnic geograficznych dochodzą także chronologiczne, a więc zachodzące w czasie. Seks starożytnych Rzymian wyglądał inaczej niż dzisiejszych mieszkańców Italii. Cunnilingus był dla większości Rzymian nie do pomyślenia!

Pamiętam, że w książce wspomina pani chociażby o jednej zmianie, którą zauważyć można w ostatnim czasie. Chodzi o kobiecą masturbację, do której podobno coraz częściej się uciekamy. Zastanawiam się, czy rzeczywiście robimy to częściej, czy po prostu łatwiej nam się do tego przyznać?
Niestety, patrząc na statystyki, mało kto zadaje sobie to pytanie, a nawet jeśli, to twarde dane nie dadzą nam na nie wiążącej odpowiedzi. Moje niewielkie prywatne badania wskazują, że prawdziwe są oba twierdzenia: kobiety chętniej mówią o swoim autoerotyzmie, ale także coraz chętniej go uprawiają, bo są coraz bardziej ciekawe; chcą dowiedzieć się, jak funkcjonuje ich ciało. Sam kobiecy autoerotyzm jest jednak stary jak świat.

Najwcześniejsze znalezisko archeologiczne pokazujące kobiece zainteresowanie masturbacją pochodzi sprzed około 28 tysięcy lat – tyle liczy sobie znaleziony w Niemczech fallus z polerowanego kamienia. Kwestia kobiecego libido, o którym przypominają nam zabawki tego typu, jest fascynująca sama w sobie. Otóż aktywizuje się ono w odmienny sposób od męskiego z przyczyn anatomicznych i neurologicznych. Większość kobiet deklaruje, że nie odczuwa konieczności czy potrzeby seksu. Sprawia to zresztą, że – w obliczu komunikatów, którymi wypełniony jest współczesny świat – same sobie wydają się nie takie, jakie powinny być. Nieporozumienie to rodzi się z wyobrażenia, że stosunek seksualny dzieli się na fazy, gdzie pierwszą pozycję zajmuje pożądanie, a potem dopiero przychodzi podniecenie, orgazm i odprężenie. Tymczasem pożądanie u ok. 85 proc. kobiet pojawia się dopiero w reakcji na kontakt seksualny albo stymulację, nie wcześniej!

Wracając zaś do współczesnych zmian – w ciągu 25 lat mojej pracy zauważam coraz nowe problemy, z którymi zwracają się do mnie pacjenci i pacjentki, a pewne dysfunkcje wydają się mniej powszechne. Kiedyś najczęstszą dolegliwością były problem z erekcją u mężczyzn i brak orgazmu u kobiet. Dziś panie zgłaszają się coraz częściej z różnymi formami waginizmu, panowie zaś niepokoją się swoim brakiem zainteresowania seksem. Ten ostatni problem często związany jest z faktem, że w naszej cywilizacji wszystkie potrzeby i instynkty są natychmiast zaspokajane – a przynajmniej oczekujemy, że powinny być. W seksie natomiast trzeba najpierw zrobić pewien wysiłek…

To również może zaskakiwać, bo często patrzymy na mężczyzn jako na tych, którzy myślą tylko o jednym, natomiast kobiety wymawiają się bólem głowy.
Cóż, my, kobiety, zrobiłyśmy z mężczyzn maniaków seksualnych, natomiast prawda jest taka, że wbrew pozorom to kobiety postrzegają seks jako akt czysto fizyczny. Mężczyzna, który, przeżywając orgazm, staje się bezbronny, pokazuje w ten sposób swoje zaufanie, odsłania delikatną stronę. Mężczyźni nie chcą tylko fizycznego wyładowania. Seks pełni dla nich inną podstawową funkcję: to jedyny moment, kiedy mogą opuścić gardę. Mężczyzna podczas orgazmu to mężczyzna narażony na ciosy i gotowy podjąć to ryzyko.

To nie jest powszechna perspektywa, podobnie jak ta, którą wyraża pani we fragmencie książki poświęconym kobiecej urodzie, temu, jak o nią walczymy. Pisze pani, że poddając się różnym mniej lub bardziej inwazyjnym zabiegom, tak naprawdę nie dbamy o swą atrakcyjność w oczach partnera, ale szukamy poklasku poza związkiem.
Niestety, jak często bywa w wypadku problemów społecznych, nie widzę prostego rozwiązania tej kwestii. Ważne jest jednak, by powtarzać, że nie wolno sprowadzać seksu do fizyczności, gładkiej skóry, gęstych włosów i ciała atlety. Seks to dla człowieka możliwość bycia blisko z drugim człowiekiem. Oczywiście, jeśli cały świat mówi mi, że muszę wyglądać tak czy tak, trudno w to nie uwierzyć. Musimy jednak spróbować i obserwując, jak dojrzewa i zmienia się nasze ciało, dostrzec w tych zmianach piękno.

Nie patrzmy na siebie oczami ludzi z zewnątrz, ale swoimi i partnera. Pamiętajmy, że zostałyśmy przez niego wybrane – i pamiętajmy dlaczego.

Stąd blisko jest do tematu miłości, której poświęciła pani wiele miejsca.
Nauczono nas myśleć, że seks i miłość to dwie różne sprawy, a przecież są ze sobą nierozerwalnie związane. Trzeba tylko pamiętać, że miłość to nie czytanie partnerowi w myślach ani idealne porozumienie w sypialni. Mnie bliskie są słowa Dalajlamy, wedle którego miłość to wzajemna zdolność do „dodawania sobie skrzydeł, by latać, korzeni, by wracać, i powodów, by pozostać”. Aby zebrać w całość liczne składniki miłosnej relacji, możemy posłużyć się tzw. trójczynnikową teorią miłości, wprowadzoną przez amerykańskiego psychologa Roberta Sternberga. Według niego u podstaw prawdziwej miłosnej relacji leży namiętność, intymność psychologiczna oraz zaangażowanie. Erotyzm jest tu więc jednym z trzech najważniejszych elementów.

To, co bywa zaskoczeniem dla wielu moich czytelników i czytelniczek, pacjentów i pacjentek, to stwierdzenie, że mężczyźni wcale nie są mniej romantyczni od kobiet. Po prostu nawykliśmy do pomyłki utożsamiającej ckliwość i sentymentalizm z romantyzmem. W sensie psychologicznym zaś romantyk to ktoś, kto dostrzega subtelności osoby obok; wykorzystuje je, by budzić pozytywne emocje i sprawiać, aby niektóre wspólne chwile były wyjątkowe. Romantyzmu można się więc uczyć. To w końcu największa zaleta miłości: przeobraża i kochanego, i kochającego, i z obojga potrafi wyciągnąć to, co najlepsze.

Powtórzę się, ale pani książka w wielu miejscach naprawdę mnie zaskoczyła. Sporo w niej ciekawostek i informacji, z którymi nigdy wcześniej się nie zetknęłam. Może wcale nie wiemy o seksie tak wiele, jak nam się wydaje?
O seksie mówi się wszędzie mnóstwo, więc rzeczywiście mogłoby się wydawać, że nic już nie będzie nowością. A jednak jako seksuolożka non stop otrzymuję od pacjentów zapytania pełne stereotypów, z którymi chcę walczyć, także w swoich publikacjach. Mam dosyć ciągle tych samych schematów i klisz, o niesprawdzonych informacjach nie wspominając.

Proszę wziąć pod uwagę, że pierwsze poważne studia nad ludzką seksualnością datujemy na rok 1938. Nie jest więc tak, że odkryłam Amerykę! Staram się jednak zaproponować nowe spojrzenie i język – nie naukowy, suchy i ciężki, ale bardziej, nazwijmy to, użytkowy, a zarazem prawdziwy. Chciałabym zainteresować ludzi seksem – tym prawdziwym, pięknym, leżącym u podstaw naszej egzystencji.

Skąd biorą się te wszystkie klisze i stereotypy?
Jesteśmy leniwi jako społeczeństwo. Pracując na planie reality show Matrimonio a prima vista (Ślub od pierwszego wejrzenia), daję uczestnikom do wypełnienia ankietę, w której pytam, ile wiedzą o seksie. Odpowiedź jest prawie zawsze taka sama: „Sporo, ale chętnie dowiedziałbym/dowiedziałabym się więcej”. Jakby stała przed nimi jakaś przeszkoda! Może zresztą tak jest. Może obawiamy się, że, pogłębiając swoją wiedzę na temat seksu, odbierzemy mu spontaniczność, zabijemy magię? Nic bardziej mylnego!

Nada Loffredi, psycholożka, seksuolożka, psychoterapeutka. Ekspertka włoskiej edycji programu „Ślub od pierwszego wejrzenia”. Wykładowczyni na prestiżowym Uniwersytecie „La Sapienza” w Rzymie. Prowadzi blog D.Repubblica.it, gdzie odpowiada na pytania internautów dotyczące seksu, intymności i związków.

Polecamy książkę: „Sztuka kochania po włosku. Jak w pełni czerpać przyjemność z seksu”, N. Loffredi, tłum. A. Osmólska-Mętrak, N. Mętrak-Ruda, wyd. Znak Polecamy książkę: „Sztuka kochania po włosku. Jak w pełni czerpać przyjemność z seksu”, N. Loffredi, tłum. A. Osmólska-Mętrak, N. Mętrak-Ruda, wyd. Znak

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze