1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Zielarstwo wysokich stężeń. O zaletach aromatoterapii rozmawiamy z Klaudyną Hebdą

Zielarstwo wysokich stężeń. O zaletach aromatoterapii rozmawiamy z Klaudyną Hebdą

Klaudyna Hebda (Fot. materiały prasowe)
Klaudyna Hebda (Fot. materiały prasowe)
Uwielbiam sole do kąpieli Hebdy, a eliksir z dziurawca stosuję niemal na wszystkie bóle, ciała i duszy. Teraz mogłam poznać historię autorki tych aromaterapeutycznych cudów Klaudynę Hebdę. Jej droga do tego, co robi teraz, inspiruje, a praca wcale nie jest usłana płatkami róż.

Wcześniej zajmowałaś się czymś innym. Nie jesteś zielarką z urodzenia.
Uważam, że nikt nie jest nikim z urodzenia. Można co najwyżej kogoś zainspirować. Pochodzę z małej miejscowości między Krakowem a Tarnowem. Wychowałam się w wielopokoleniowym domu, gdzie mieszkali moi dziadkowe, rodzice i ja oraz moi wujostwo z dwójką dzieci. Dziś ja tu mieszkam i prowadzę stąd firmę.

Jako osoba ciekawa świata poszłam na porównawcze studia cywilizacji, to odłam kulturoznawstwa. Uczyłam się arabskiego. Częścią tej wiedzy jest też kuchnia i tradycyjna medycyna chińska. Zawsze fascynowały mnie inne systemy medyczne. Na studiach zainteresowałam się blogowaniem. Założyłam jeden z pierwszych blogów kulinarnych i teraz z perspektywy czasu widzę, że służył mi on do odkrywania smaków i zapachów. Pracowałam też dla ogólnopolskich czasopism kulinarnych jako fotografka kulinarna. Eksperymentowałam dużo z przyprawami. Robiłam od podstaw sery. Dużo też podróżowałam. W pewnym momencie dostałam propozycję zilustrowania książki profesora Łukasza Łuczaja „Dzika kuchnia” z Naszej Księgarni. Już wtedy sporo pisałam o ziołach – co zrobić z pokrzywy, co z mniszka – w kulinarnym wymiarze.

W tym samym czasie zaczęłam chorować, już jako dziecko miałam ogromne problemy z górnymi drogami oddechowymi. Myślałam już, że trafię do szpitala, ale trochę z ciekawości sięgnęłam po olejek tymiankowy. Sprowadzałam sobie wtedy olejki eteryczne ze Stanów Zjednoczonych, u nas nie było produktów dobrej jakości. Posmarowałam się olejkiem tymiankowym i stwierdziłam, że duszność przestała się pogarszać, a po dwóch dniach stosowania olejku poczułam się lepiej. To był przełom, który sprawił, że zaczęłam się interesować aromaterapią, ziołami, roślinami. Wcześniej nie doceniałam mocy ziół, traktowałam je jako dodatek do dań.

Zapisałam się na studia podyplomowe. Studiowałam zielarstwo i uprawę roślin zielarskich, potem etno­botanikę. W Polsce jednak cała wiedza zatrzymała się 20 lat temu. Dlatego zaczęłam studiować za granicą aromaterapię kliniczną – w Wielkiej Brytanii i we Francji. Dzięki temu mam szerokie spojrzenie: czerpię z tradycyjnych badań etnobotanicznych, mam też trochę wiedzy biochemicznej, ale to, co jest dla mnie najważniejsze, to przełożenie tego na wiedzę praktyczną. Tworzę produkty łatwe do stosowania dla każdego.

Prowadzenie własnej firmy to wyzwanie. Szczególnie dla osoby wysoko wrażliwej, o czym dowiedziałam się z Twojej strony. Co Ci pomaga w trudnych momentach?
Można powiedzieć, że prowadzenie własnej firmy to jedna minitrauma za drugą. Dlatego najważniejsze jest, żeby znać siebie. Wiedzieć, jak reaguję pod wpływem silnych emocji, konfliktów, problemów, i mieć narzędzia, żeby sobie z tym poradzić. Wierzę w coś takiego jak uplevelling. W którymś momencie nasze ego tworzy pewną wizję: jestem właścicielką firmy, matką, córką, aromaterapeutką. Gdy przychodzi moment zmiany, trudno jest nam porzucić tę wizję. Organizm zaczyna nas wtedy sabotować – stanami lękowymi, katastroficznymi myślami. Mnie się zdarza w momencie dużych zmian chorować fizycznie. Na przykład wtedy, gdy skończył się ważny dla mnie związek, miałam ciężkie zapalenie płuc. W medycynie chińskiej jest to powiązane z żałobą. Ale gdy wiem, że tak reaguję, mogę się na to przygotować.

Druga sprawa jest taka, że – może to dziwnie zabrzmi – ja nie prowadzę normalnego życia. Work-life balance nie istnieje. Wierzę w work-life integration. Ja cały czas myślę o firmie, o tym, co możemy zrobić nowego, cały czas czuję odpowiedzialność, ale uczę się, jak zebrać te myśli, uporządkować je i zostawić na chwilę. Idę do rodziców, którzy mieszkają blisko, na herbatę, ale nie rozmawiamy wtedy o trudnych tematach. Albo biorę kawę do kubka i idę na pół godziny do lasu. Robię sobie tam krótką medytację i wracam do pracy.

Korzystam z porad coachów biznesowych. Uważam, że nie da się rozwiązać problemu z poziomu, na którym go stworzyłam. Staram się zebrać opinie z zewnątrz. Nauczyłam się też upraszczać życie. Zakupy przez internet. W domu minimalne sprzątanie. Ograniczam też liczbę decyzji, które muszę podjąć. Mam kupić drzwi, to nie siedzę i nie wymyślam, jaka klamka, jaki kolor, tylko wybieram trzy wzory, a spośród nich decyduję się na jeden.

Ostatnia rzecz to są umiejętności regulowania emocji. To jest superważne. Raz na kwartał, czasami częściej, wyjeżdżam na odosobnienie. Pięć dni bez telefonu, bez mówienia. To daje mi reset.

A jak wykorzystujesz aromaterapię?
Głównie do zmniejszania stresu i oczywiście przy przeziębieniach! Nie zawsze mam czas na medytację rano, ale zawsze staram się zamknąć dzień relaksacją. Z tyłu głowy, u podstawy czaszki, jest vagus nerve. To nerw z układu limbicznego. Smaruję sobie to miejsce rollonem z kompozycją olejków „Na natłok myśli” i robię krótką medytację czy ćwiczenia oddechowe.

„Na natłok myśli” ma bardzo delikatny zapach.
To jest bardzo ciekawe, bo ludzie często mówią: „O, te olejki słabo pachną”. Olejki na silne emocje są tak skonstruowane, żeby nie przeciążać układu nerwowego. Mózg w stresie blokuje zbyt mocne zapachy, mocne dźwięki. Wystarczy połączyć olejek z techniką oddechową, na przykład oddechem przez pięty, żeby poczuć, jak olejki zaczynają bardzo fajnie działać, lekko rozpracowywać emocje.

Zwykle chcemy efektów szybko, już.
Jedną z zalet aromaterapii jest to, że działa szybko. Zioła powszechnie kojarzą się z długim oczekiwaniem na rezultat. Mam ziółka, muszę pić je przez 30 dni. A aroma­terapia to skoncentrowane esencje roślin. W jednej kropli jest kilkadziesiąt albo kilkaset herbat. To niesamowita moc. Kiedy ją wdychasz lub inhalujesz, przechodzi w ułamku sekundy do mózgu, do układu krwionośnego. To jedna z najszybszych form podania i często efekty są spektakularne. Zwłaszcza przy górnych drogach oddechowych, ale mamy też dobre efekty na przykład przy nawracających infekcjach intymnych. Aromaterapia to zielarstwo wysokich stężeń. Bezpieczne i przebadane naukowo.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze