Młodszy tworzy nocami i idzie za instynktem, starszy wstaje o szóstej rano i w swoich tekstach bada świat. O tym, co ich tak naprawdę łączy, Co mają wspólnego z Markiem Kondratem, „E.T.” oraz dlaczego i jak powstała ich najnowsza płyta „Drony”, opowiadają Emade i Fisz.
Często gracie w tenisa?
Emade: Cyklicznie, ale gramy, bo fajna jest ta dynamika. I pokonywanie kolejnych stopni trudności technicznych.
Fisz: Ja dopiero zaczynam, więc dla mnie sukcesem jest na razie jakikolowiek dobry serw. Ale przyjemne jest wchodzenie w trans, gdy już się złapie dryg.
Porównalibyście to do waszego muzycznego tenisa, w którego od lat gracie? I kto w nim serwuje pierwszy?
E.: Ja wysyłam pierwszy serw do Bartka, a potem on do mnie. I tak sobie gramy. Tak naprawdę to nic nadzwyczajnego się nie dzieje.
Jak to nic?
E.: U mnie najpierw jest proces wymyślania, a później tworzenia. Czyli szukam inspiracji, coś tam sobie w głowie znajduję, a potem idę za tą myślą i robię z niej dźwięki. Potrzebuję do tego też komputera, paru syntezatorów i skupienia.
Pracujesz w domu. Czy to jest niebezpieczne?
E.: Jest.
Więcej w Zwierciadle 11/2016. Kup teraz!
Zwierciadło także w wersji elektronicznej