"Gdyby porównać pracę poety do pracy fizyka, to Kora próbowała opisać miłość w makroskali ruchów planetarnych, miłosne szaleństwo planet". W drugą rocznicę śmierci Kory publikujemy fragment wstępu do najnowszej książki o niej "Miłość zaczyna się od miłości". Kamil Sipowicz nadzwyczaj czule i szczegółowo opowiada w nim o procesie twórczym wybitnej artystki.
Moja historia to skoki nagłe zwroty olśnienia i skręty muzyka nie czyni nas nieśmiertelnymi ale pozwala nam „Znosić życie”
W kilku pięknych Zeszytach, które Kora starannie wybierała w księgarniach lub dostawała w prezencie, przez wiele lat prowadziła notatki. Wiedziałem, że to robi, lecz nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zaglądać jej przez ramię. Mieliśmy swoje tajemnice i szanowaliśmy to. Gdy pracowała nad nową płytą, wybierała odosobnienie i nie znosiła, gdy ktoś jej przeszkadzał. Chyba że suczka Ramonka chciała wyjść na spacer lub kot Bobo domagał się pieszczot. Pisała w Warszawie – w naszym domu na Bielanach, na Warmii – w drewnianym domku nad jeziorem lub ostatnio w Bliżowie na Roztoczu.
Zeszyty to był jej warsztat literacki. Alembik, w którym wrzały i dojrzewały jej pomysły na piosenki. Piosenka była zawsze celem. Samo słowo „piosenka” wydaje się lekkie, zwiewne i nietrwałe, ale w wypadku Kory piosenka zawsze powinna mieć walor arcydzieła literacko-muzycznego. Bardzo trudno jest napisać dobrą piosenkę, wiedzą to poeci, którzy próbowali dla Kory pisać i im się nie udało. Zanim przystępowała do pracy właśnie nad piosenką, gromadziła materiał empiryczny: zapisywała przemyślenia, nagłe natchnienia, pomysły, sny, powiedzonka, cytaty, fragmenty książek. Książki czytała w dużych ilościach. Zawsze była na bieżąco. Miała dobry gust literacki i swoim miłościom, jak Swift, Twain, Cormac McCarthy, Dickinson czy Atwood, była wierna.
Zdecydowałem się pokazać światu jej intymną pracę nad tekstem. Miała bardzo charakterystyczny, duży krój liter, który, z czego dopiero teraz zdaję sobie sprawę, kochałem i który jest nie do podrobienia. Styl ten pod koniec życia stał się nieczytelny dla zwykłego śmiertelnika, nawet dla mnie. Częściowo się udało, w czym pomógł też redaktor tekstów Kory Tomasz W. Michałowski, który także opatrzył książkę bogatymi przypisami.
Prezentujemy je czytelnikowi razem z oryginalnymi skreśleniami Kory. Pokazujemy jej pracę nad słowem, jej wahania oraz różne wersje tego samego utworu.
Mamy zatem teksty Kory głównie z lat 2003-2018, ale także kilka z roku 1983.
Czytając uważnie Zeszyty, możemy prześledzić, jak Kora pracowała nad piosenkami, jak tworzyła nowe wersje, jak skreślała, uzupełniała, walczyła o frazę i rytm. Śledzimy, jak powstały utwory zaśpiewane przez nią na płytach Znaki szczególne i Ping pong oraz kilka wydanych jako single: Tu jest mój dom oraz wstrząsający tekst o księżej pedofilii Zabawa w chowanego (2010).
Niedawno w liście Kory do siostry Hani z 1983 roku znaleźliśmy pierwszą wersję słynnego Kocham cię, kochanie moje oraz Electrospiro kontra Zanzara, a także zabawną piosenkę, której Kora nigdy nie zaśpiewała. Także te nieoczekiwane skarby prezentujemy w książce.
Zanim choroba uniemożliwiła Korze dalszą pracę sceniczną, przymierzaliśmy się do nagrania płyty z Pawłem Mykietynem. Dużo wtedy słuchaliśmy muzyki współczesnej (Andriessen, Kagel, Ligeti, Xenakis, Stockhausen, Cage), a także prekursora minimalizmu Moondoga. Płyta muzycznie miała iść w tym kierunku. Kora napisała z tej okazji kilka tekstów, m.in. Ścianę szklanych purpurowych serc i Ośmiornicę.
Oprócz tekstów piosenek Kora zapisywała sny, cytaty z różnych książek i filmów, przemyślenia, uczyła się nowych pojęć. Nurkowała w świat literatury, historii, polityki. Miała swoje bardzo wyraziste poglądy. Na płycie Ping pong / Małe wolności opowiadała właśnie o małych wolnościach, o które musimy walczyć każdego dnia.
Te Zeszyty to czarowna pamiątka jej pięknego wewnętrznego świata. Centralnym punktem tego pełnego nagłych skoków, olśnień, wewnętrznych katastrof i upadków kosmosu zawsze była miłość:
Miłość mężczyzny i kobiety Miłość kobiety i kobiety Miłość mężczyzny i mężczyzny Miłość zaczyna się od miłości Jest ślepa żarliwa, gorąca zmysłowa wolna czysta niewinna głęboka wierna nieszczęśliwa miłość ciał
Gdyby porównać pracę poety do pracy fizyka, to Kora próbowała opisać miłość w makroskali ruchów planetarnych, miłosne szaleństwo planet. Ale także te małe nasze ludzkie miłości, nieuchwytne niczym cząstki elementarne, o których nie wiemy, czy są, czy ich nie ma. Kora ma zasługi w jednolitej teorii miłości.
Zagadce miłości poświęcone są najbardziej intymne fragmenty Zeszytów. Obserwujemy jakby na bieżąco zmaganie się Kory ze słowem, z językiem, z rytmem i frazą. Chwytanie rzadkich objawień, zapisywanie snów, raptowne wglądy w istotę miłości, poddawanie się falom natchnienia. Ale także żmudne prace warsztatowe nad tym, żeby ten żywioł zamknąć w formę pięknej piosenki, piosenki, która zostanie, piosenki, która zwycięży śmierć.
Świadkiem tego wszystkiego są Zeszyty Kory. Czasami pisze wiele wersji jednej piosenki. Pozwala nam zerknąć przez ramię na żmudną pracę skreśleń, zmian, przekształcenia, szukanie najlepszej wersji.
W warsztacie poetyckim Kory znajdują się nie tylko jej własne przemyślenia, sny i intuicje, ale także dzieła innych. Często notuje fragmenty czyichś myśli, cytuje pisarzy, poetów, filozofów.
Jeżeli miłość jest substancją, to idąc za teorią jej ulubionego filozofa Spinozy, jej atrybutami są: samotność, strach, zdrada, kłamstwo, rozstanie, tęsknota i koniec końców śmierć. Kora opisywała wszystkie możliwe modalności miłości. Jej wielorakie odmiany, jej temperaturę, jej destrukcyjną moc, jej strukturalne stawanie na przekór życiu i śmierci. Ale także jej tytaniczną moc sprawczą. Miłość spełnioną i miłość zdradzoną, miłość szczęśliwą i miłość nieodwzajemnioną. Miłość duchową i miłość cielesną. Splatanie się ducha i ciała, graf pożądania, miłość jako esencję życia.
Kamil Sipowicz, 2019