1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

"Tęczowa trybuna" - recenzja

materiały prasowe
materiały prasowe
Zaangażowanie polityczne teatru to jeden z najżywotniej dyskutowanych wątków, we współczesnej krytyce i refleksji teatralnej podejmowany wśród niemałych zresztą kontrowersji. "Tęczowa Trybuna" trafia w czas gorących dyskusji.

Trudność w porozumieniu się rozmaitych środowisk i rozmówców co do tego, czy polityka i teatr powinny być sprzężone zdaje się wynikać między innymi z kłopotów w definiowaniu tej ostatniej. O jaki model polityczności chodzi, co to znaczy, że teatr jest polityczny? Czy jest to kwestia sięgania po tematy i język pierwszych stron gazet, czy  chodzi o budowanie innego systemu komunikacji, równie mocno jednak zaangażowanego w kwestie społeczne, ideologiczne, dotyczące spraw rozgrywających się w sferze publicznej?

Sam model polityczności wymagałby doprecyzowania. Nie da się jednak ukryć, że proponowana przez Monikę Strzępkę i Pawła Demirskiego estetyka i tematyka może być czytana jako polityczna i stanowi poważną propozycję tworzenia z teatru przestrzeni publicznej. Jeśli szukać adekwatnego określenia dla ich nowej, wrocławskiej produkcji - "Tęczowa Trybuna" - to trzeba by sięgnąć po kategorię, która przyjęła się już na gruncie sztuk plastycznych i sztuki wizualnej: site-specific czyli, w wolnym tłumaczeniu: określona przez miejsce, uwarunkowana przez przestrzeń. "Tęczowa Trybuna" to bowiem spektakl zdecydowanie warszawski, choć przywieziony spoza Warszawy. Może właśnie ten ogląd z zewnątrz dostarczył niezbędnego dystansu – odwagi do formułowania ironicznych komentarzy i zadawania ostrych pytań. Dodatkowo site-specific należy chyba uzupełnić o jeszcze jeden element: time-specific.

Trudno bowiem nie zauważyć, że "Tęczowa Trybuna" trafia idealnie w swój czas: gorących dyskusji o warszawskiej polityce kulturalnej i finansowej, protestów przeciwko wydatkowaniu środków publicznych, wreszcie – szerszej rozmowie o sposobach finansowania teatru i strategii marketingowej polskich miast wobec instytucji kultury. O ile te dyskusje mogą wydawać się z perspektywy niezainteresowanego mieszkańca niszowe, o tyle główny temat spektaklu obchodzi już wszystkich. Euro 2012 jest jak oko cyklonu – nie dość, że z siłą ogniskuje uwagę, to staje się jeszcze punktem zapalnym do wielu uśpionych lub marginalizowanych dotąd tematów.

U Demirskiego i Strzępki na tęczowej trybunie – specjalnie wydzielonym sektorze dla gejów – mają spotkać się wielbiciele piłki i ci, których sport za bardzo nie obchodzi, za to wspólne budowanie gejowskiej tożsamości w przestrzeni publicznej – owszem. Zbliżające się mistrzostwa stają się pretekstem do tego, by pytać o to, co to znaczy być gejem i czy piętnaście lat impotencji w walce o antydyskryminacyjne prawa to wystarczający powód do wstydu.

To także pozbawiona euforii próba zmierzenia się z niewygodnymi pytaniami o los wybudowanych za wiele milionów euro inwestycji – nie tylko stadionów, ale także np. infrastruktury transportu. W jednej z karykaturalnych scen prezydent Hanna w absurdalnym stroju cesarzowej przecina wstęgę na pustym lotnisku, gdzie głównym problemem okazuje się brak krzeseł, na których mogliby zasiąść honorowi goście. Wyczytywana lista stowarzyszeń i grup, o nazwach jak z tytułów powieści science-fiction, które przy tej okazji zostają zaproszone, by dowiedzieć się o tym, że liczba głosów, które zebrali pod swymi petycjami jest zawsze niewystarczająca, to pełen ironii dowód na kulawość demokratycznych struktur samorządności. Okazuje się, że walczący o tęczową trybunę mogą co najwyżej porozwalać stołki w barze jednego z nich, zaś wszelkie próby zabrania przez nich głosu są dla władz jak brzęczenie komarów – podobne do plagi, nieznośne, wymagające opędzającej się z niecierpliwością dłoni.

To co wydaje się u Strzępki i Demirskiego niezawodne, to jak zawsze bardzo udana dramaturgia, w której te pozornie niebezpieczne i ocierające się o banał, czy publicystyczną ogólność tematy zostają na siebie nałożone w taki sposób, że eksponują szwy i nieoczywistości w dyskursach. Euro 2012 jawi się nie tylko jako problem ekonomiczny, ale także możliwość zadania pytania o strukturę i złożoność naszego społeczeństwa. Wygląda na to, że piłka może stać się punktem zapalnym w wewnętrznych rozmowach poszczególnych środowisk  oraz swoistą soczewką, która pozwala przyglądać się budowaniu pozornie normatywnych tożsamości: narodowych, płciowych, klasowych.

Wszystko to, jak zawsze w dobrze już znanym w Warszawie dramaturgiczno-reżyserskim duecie dzieje się w rytmie, z niesłychaną teatralną intuicją, która pozwala budować sceny pełne dynamiki i napięcia. Poruszające monologi nie pozwalają oderwać uwagi widzów po to, by chwilę później rozlać się w zbiorowej choreografii. Przez ponad trzy godziny widownia usadzona na trybunie konfrontowana jest oko w oko z najbardziej ważkimi, bieżącymi tematami, które podawane z kabaretową niemal lekkością budzącym podziw warsztatem aktorskim każą się zmierzyć nie tylko z kwestią Euro, dyskursem gejowskim czy gorzką diagnozą o stanie polityki kulturalnej. Nie pozwalają także zignorować pytania o polityczność teatru o jego rolę w dyskusji publicznej. Pokazują, że jest możliwe, by teatr stał się podobny do trybuny i piłkarskiego boiska, czyli by był terenem gry o ważne sprawy.

"Tęczowa trybuna", Monika Strzępka, Paweł Demirski, Teatr Polski we Wrocławiu

Czytaj tu o Monice Strzępce

[iframe src="https://www.youtube.com/embed/6Khhk8tH0SQ" frameborder="0" allowfullscreen" width="100%" height="315-->

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze