1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Nadejście obcych jako metafora kryzysu klimatycznego w nowej produkcji Netflixa „Problem trzech ciał”. Recenzja serialu

Nadejście obcych jako metafora kryzysu klimatycznego w nowej produkcji Netflixa „Problem trzech ciał”. Recenzja serialu

„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)
„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Twórcy „Gry o tron” zekranizowali kolejny klasyk literatury fantastycznej. Jak broni się „Problem trzech ciał” jako serial platformy Netflix? Książkę uznaje się za ciężką do zaadaptowania, więc showrunnerzy mieli nie lada wyzwanie. Czy mu podołali?

Seria makabrycznych zgonów na całym świecie, zbiorowe halucynacje będące projekcją złowieszczego odliczania, cykl tajemniczych zdarzeń zapoczątkowany w Chinach w latach 60., nadejście obcych jako metafora kryzysu klimatycznego, bezradność człowieka w obliczu potencjalnej zagłady oraz zbliżająca się wojna światów. Wszystko to znajdziemy w nowym epickim serialu Netflixa „Problem trzech ciał”. – To coś, czego nigdy wcześniej nie widzieliście mówią David Benioff i D.B. Weiss, twórcy produkcji odpowiedzialni również za sukces „Gry o tron”, którzy razem z Alexandrem Woo („Czysta krew”) zaadaptowali cieszącą się uznaniem powieść sci-fi Cixina Liu, która dała początek słynnej trylogii i stała się światowym bestsellerem.

„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Fakt, że twórcy zdecydowali się na tak ryzykowany krok, nieco zaskakuje – mogli przecież zrobić coś podobnego, a zamiast tego sięgnęli po kultową książkę, którą uważa się za niemożliwą do sfilmowania. Wzniosła powieść przedstawia bowiem pierwszy kontakt ludzkości z obcą cywilizacją oraz opowiada o tym, co dzieje się, gdy prawa wszechświata zaczynają chwiać się w posadach. Opowiada także o przetrwaniu i wojnie, w której ziemianie stają przeciwko wrogom, których nie możemy zobaczyć ani zrozumieć. Przeniesienie tego na ekran to przedsięwzięcie ambitne i imponujące logistycznie, ale showrunnerzy poradzili sobie z nim świetnie, jednak nie idealnie. I chociaż adaptacja jest mainstreamową rozrywką, podsuwa też wiele tematów do głębszych rozmyślań.

Niektórzy porównują „Problem trzech ciał” do takich seriali, jak „Zagubieni” czy „Dark”, „Diuny”, a nawet dwuznacznych dzieł Christophera Nolana. W rzeczywistości „Problem trzech ciał” to fascynująca, pełna tajemnic i gry o wysoką stawkę historia, która przekracza granice gatunków i na nowo definiuje dramat science fiction. Fabuła serialu koncentruje się wokół brzemiennej w skutkach decyzji podjętej w Chinach przez młodą kobietę w latach 60. Rozchodzi się ona echem w czasie i przestrzeni, dlatego jej konsekwencje sięgają czasów współczesnych, w których zżyta grupa wybitnych naukowców łączy siły ze stosującym nietypowe metody detektywem, aby stawić czoła największemu zagrożeniu w historii ludzkości.

„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)

„Problem trzech ciał” – o czym opowiada serial?

Lata 60. XX wieku, w Chinach trwa rewolucja kulturalna Mao. Skonfliktowany z maoistami fizyk zostaje publicznie zamordowany przez wściekły tłum w ramach „sesji bojowej”, w dodatku na oczach swojej córki. W konsekwencji dziewczyna, również naukowczyni, zostaje najpierw wysłana do obozu pracy przymusowej w Mongolii, a następnie do bazy wojskowej na obrzeżach kraju, aby pracować na zlecenie władz, które chcą wykorzystać jej umiejętności w tajnym projekcie naukowym. Badaczka z pewną obawą obserwuje jednak brutalne działania wyrządzające trwałe szkody środowisku.

„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Następnie przenosimy się do współczesności. Seria samobójstw naukowców z całego świata przykuwa uwagę śledczego tajnej agencji wywiadowczej. Co ciekawe, wielu zmarłych dręczyły te same halucynacyjne pokazujące odliczanie. Śmierć jednego z nich łączy grupę absolwentów Oksfordu. Od tego momentu narracja rozwija się z zachwycającą nieprzewidywalnością. W międzyczasie genialnym umysłom wysyłane są futurystyczne hełmy nieznanego pochodzenia, które przenoszą do zaawansowanej gry VR, w której gracze muszą ocalić ludzkość przed licznymi powtarzającymi się kataklizmami spowodowanymi obecnością tytułowych trzech słońc. Rozwiązanie zagadki to jedyny sposób na postęp, ale stawka jest większa niż tylko przejście kolejnego etapu.

„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Co więcej, pewnej nocy wszystkie gwiazdy na niebie zapalają się i gasną, jakby dziecko bawiło się włącznikiem światła, przesyłając serię liczb. Inteligentne życie z innego zakątka wszechświata decyduje bowiem, że aby przyciągnąć uwagę ludzkości, potrzebna spektaklu. Niewidoczny przez teleskopy pozaziemski sygnał odbierają tylko ludzie, w tym pewna badaczka nanomateriałów, która od kilku dni również doświadcza dziwnych halucynacji, które zdają się mieć związek z jej pracą. Wkrótce okazuje się, że za grą, gwiaździstym incydentem, tajemniczymi wizjami i samobójstwami stoją istoty pozaziemskie poszukujące planety do zamieszkania oraz geniuszy, którzy mogliby im w tym pomóc. To, co zaczyna się jako kryminał, przeradza się w zbliżającą się wojnę światów.

„Problem trzech ciał” – recenzja serialu

Ośmioodcinkowy „Problem trzech ciał” to całkiem udana produkcja sci-fi z nutką realizmu. Mamy tu dobry scenariusz pieczołowicie przeniesiony z powieści na ekran oraz imponujące wizualizacje, które natychmiast katapultują serial na terytorium „warte obejrzenia”. Szczytem wizualnego sukcesu są sceny rozgrywające się w grze VR oraz te, w których Ziemia staje twarzą w twarz z pozaziemską siłą stojącą za grą, martwymi naukowcami i wizjami odliczania. W skrócie: galaktyczny budżet został dobrze zagospodarowany. I chociaż jest to spektakl intensywny, skupiający się na ważnych dla ludzkości tematach, estetycznie i narracyjnie jest przystępny dla każdego. Serial wciąga i intryguje. Całość ma dobre tempo, a zwroty akcji przyprawiają o zawrót głowy. To ambitna produkcja zrealizowana z pomysłem i rozmachem, której jedną z największych zalet jest budowanie napięcia.

„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Twórcy dokonali dodatkowo kilku radykalnych zmian w materiale źródłowym, co może nie spodobać się fanom oryginału. Najważniejsze z nich dotyczą struktury fabuły i lokalizacji. Trylogia w całości rozgrywa się w Chinach, natomiast serial przenosi część akcji do Wielkiej Brytanii. Mamy też zróżnicowaną etnicznie obsadę, nauki humanistyczne obok fizyki oraz więcej humoru i lekkich dialogów. Dodano też kilka nowych postaci, niektórych bohaterów zmieniono, a innych połączono ze sobą. Nie każde odchylenie od oryginału jest jednak czymś złym. Jak twierdzi reżyser Denis Villeneuve, „kiedy adaptujesz, zawsze pojawia się jakiś rodzaj przemocy wobec oryginalnego materiału”. W tym przypadku twórcy postąpili słusznie, bo obfitująca w wiedzę teoretyczną treść powieści jest na tyle zawiła i abstrakcyjna, że gdyby zekranizowano ją 1:1, otrzymalibyśmy bałagan. Jak potraktują kolejne części trylogii? Bardzo nas to ciekawi, tym bardziej że dalsza akcja rozgrywa się w jeszcze dziwniejszych, bardziej ponurych i trudnych do sfilmowania miejscach.

Showrunnerzy po raz kolejny udowodnili, że nie ma powieści, której nie da się przenieść na ekran. Produkcja nie jest jednak netflixową odpowiedzią na ich poprzedni przebój. Jest tylko kilka punktów wspólnych: skrajna przemoc, skłonność bohaterów do dramatyzmu oraz intrygi polityczne. „Problem trzech ciał” – chociaż stara się sprawnie przeskakiwać pomiędzy czasami, kontynentami i rzeczywistościami czasem nieco się gubi. Drażniące są też niektóre dialogi, które zamiast zabawnie, wypadają żenująco i pozbawiają serial życia. Produkcji brakuje też skutecznego budowania świata na ekranie oraz wielowymiarowych postaci, którym możemy kibicować lub z którymi możemy się utożsamić. Minusem są też niektóre tanie efekty CGI, co przy tak ogromnym budżecie trochę dziwi. I chociaż momentami nie wszystko tu działa, warto docenić fabułę i wartości produkcyjne serialu.

„Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Problem trzech ciał” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Trudno nie oprzeć się też wrażeniu, że fantazyjne założenia serialu przypominają to, co dobrze znamy z realnego świata. Kosmici z „Problemu trzech ciał” – którzy nie pojawiają się nagle, raczej powolnie się wyłaniają – są bowiem metaforą zagrożeń związanych ze zmianami klimatycznymi. Pewne wzorce zachowań ludzi w obliczu zagrożenia również wydają się znajome. Kiedy niebezpieczne natarcie najeźdźców staje się jasne, sekretarz generalny ONZ wzywa do walki, zapewniając, że „jesteśmy to winni naszym potomkom”. Są też tacy, którzy zadają pytanie, czy ludzkość w ogóle warta jest ocalenia – grupa sympatyków kosmitów, na której czele stoi miliarder-ekolog, twierdzi bowiem, że Ziemia skorzystałaby na dobrej kosmicznej interwencji.

Niektórzy na kataklizm oddalony o lata świetlne reagują obojętnością. Inni widzą mesjański potencjał w nowych formach życia, zakładając, że ich możliwościom technologicznym musi towarzyszyć większe oświecenie. Mnożą się ruchy społeczne, masowa panika i zapał religijny. Komu zatem ufać? I co zrobić, żeby przetrwać? Jak pisze sam Liu, „w zimnym, zobojętniałym wszechświecie przetrwanie wymaga twardego serca, a opieranie decyzji na własnym sumieniu jest objawem szaleństwa”. Kto by się spodziewał, że decydując się na seans nowego serialu sci-fi od Netflixa, otrzymamy tyle tematów do refleksji?

Serial „Problem trzech ciał” dostępny jest na platformie Netflix.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze