1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Amy Winehouse w ugrzecznionej wersji. Nowa filmowa biografia ikony muzyki to cios dla fanów artystki

Amy Winehouse w ugrzecznionej wersji. Nowa filmowa biografia ikony muzyki to cios dla fanów artystki

Marisa Abela jako Amy Winehouse w filmie „Back to Black. Historia Amy Winehouse” w reżyserii Sam Taylor-Johnson (Fot. materiały prasowe Kino Świat)
Marisa Abela jako Amy Winehouse w filmie „Back to Black. Historia Amy Winehouse” w reżyserii Sam Taylor-Johnson (Fot. materiały prasowe Kino Świat)
Nowa filmowa biografia Amy Winehouse to dla fanów zmarłej w 2011 roku artystki bolesny cios. Bo chociaż nad produkcją czuwali bliscy piosenkarki, finalnie „Back to Black. Historia Amy Winehouse” prezentuje ugrzecznioną i daleką od prawdy wersję wydarzeń. Czy warto zatem poświęcać swój cenny czas, aby wybrać się do kina?

Już pierwsza zapowiedź biopiku „Back to Black. Historia Amy Winehouse” wzbudziła we mnie pewne obawy. Jak się okazało, słuszne. Reżyserią obrazu zajęła się Sam Taylor-Johnson odpowiedzialna za słynne „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Z pewnością nie na to liczyli fani Winehouse, ale przecież każdemu trzeba dać szansę. Kuratorami projektu zostali natomiast spadkobiercy fortuny po zmarłej artystce, w tym m.in. jej ojciec, który – jak zresztą śpiewała sama Amy w „Rehab” – twierdził, że jego uzależniona od alkoholu, narkotyków i swojego partnera córka, ma się przecież całkiem w porządku. To z jednej strony zaniepokoiło, ale z drugiej dało nadzieję, bo gdy nad produkcją czuwają bliscy bohatera lub bohaterki filmu, szanse na to, że obraz będzie blisko prawdy, są naprawdę spore.

Zobacz też: Amy Winehouse i „Back to Black”. Czego nie dowiecie się z filmu, a warto wiedzieć o życiu artystki

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Potem przyszedł czas na ogłoszenie obsady, więc powodów do obaw przybyło. Odtwórczynią charakternej ikony muzyki została bowiem Marisa Abela („Branża”) – aktorka zdolna, ale o zbyt „miękkiej” do tej roli aparycji oraz energii dość dalekiej od Amy. Nadzieja jednak wciąż się tliła – w końcu spece od charakteryzacji i kostiumów potrafią czynić cuda. Gwoździem do trumny była jednak zapowiedź wideo, w której słyszymy wykonane przez Abelę „Stronger Than Me”, co szczególnie rozwścieczyło fanów piosenkarki i przy okazji stało się niesławnym viralem, który pogrążył film jeszcze przed oficjalną premierą. Mnie jedynie zasmuciło, że w filmie nie usłyszymy głosu Amy, a jedynie interpretacje aktorki, która choćby nie wiem jak się starała, nigdy nie doskoczy do poziomu Winehouse. Zawsze jednak staram się dać filmowi szansę, dlatego z ostatecznym osądem wstrzymałam się do momentu wyjścia z kina.

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Po obejrzeniu stwierdzam, że promowanie biografii niefortunnym coverem „Stronger Than Me” zadziałało wbrew pozorom na korzyść produkcji, bo było to chyba jedyne niesatysfakcjonujące wykonanie piosenki w całym filmie. Reszta wykonów wypada przyzwoicie i widać, że Abela dała z siebie wszystko, co mogła. Czy twórcy zatem zrobili to specjalnie, aby widz wyszedł z kina z poczuciem „było lepiej niż w zwiastunie”? Chyba jest coś na rzeczy. „Back to Black” nie jest jednak biopikiem, którego mogę polecić z czystym sumieniem. „Film skupi się na niezwykłym geniuszu, kreatywności, poczuciu humoru i szczerości Amy, które towarzyszyły jej we wszystkim, co robiła, a także spróbuje zrozumieć jej demony” – obiecywał dystrybutor. Jak wyszło w rzeczywistości?

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Zmorą najnowszej biografii jest przede wszystkim brak pomysłu na poprowadzenie opowieści. W efekcie otrzymujemy uproszczoną do narracji pt. „wszystko przez nieszczęśliwą miłość i tego drania Blake’a” historię, która nawet nie wspomina o tym, że problemy Amy w rzeczywistości zaczęły się zdecydowanie wcześniej. Twórcy nie włożyli bowiem wystarczająco wysiłku (a może po prostu nie chcieli włożyć, bo tak było wygodniej?), aby należycie opowiedzieć historię Winehouse. Należycie, czyli bez skrótów, lukru i naginania rzeczywistości. Duża szkoda, bo Amy zasługiwała na wszystko, co najlepsze, tymczasem jej otoczenie – nawet dziś, gdy już jej nie ma – nieustannie ją zawodzi.

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Jak zatem naprawdę wyglądało życie ikony muzyki? O tym warto przekonać się oglądając jedyny, moim zdaniem, słuszny film o Amy Winehouse, jaki do tej pory powstał, czyli dokument „Amy” Asifa Kapadii, który opowiada o zmarłej w 2011 roku artystce wnikliwe, z ogromną empatią i bez przerysowania, dając nam pełen ogląd na prywatną i zawodową drogę piosenkarki. I to właśnie o nim myślałam przez cały seans. Wiedziałam, że gdy tylko wrócę do domu, najpierw włożę krążek „Back to Back” do odtwarzacza, a po zdarciu płyty, włączę wspomniany dokument, aby zobaczyć i usłyszeć prawdziwą Amy, której nie sposób podrobić. Ten fakt wiele mówi o zasadności tworzenia jakiekolwiek filmu fabularnego o Winehouse.

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Szkoda w tym wszystkim jednak nie tylko Winehouse, ale również bogu ducha winnej Marisy Abeli, która robi wszystko, co może, ale niestety nie jest aktorką, która powinna wcielić się w Amy. Trzeba jednak oddać, że nieźle odtworzyła charakterystyczny akcent i manierę w głosie Amy oraz wbrew pozorom naprawdę przyzwoicie zaśpiewała większość jej utworów, chociaż najprawdopodobniej nie obyło się bez użycia auto-tune’a. Jedyna interpretacja, do której można się przyczepić to wspomniane wcześniej „Stronger Than Me”, które z jakiegoś powodu znalazło się w oficjalnej zapowiedzi filmu.

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” to zresztą zlepek niezrozumiałych wyborów twórców. Począwszy od castingu, poprzez decyzję o tym, że zamiast oryginalnych nagrań usłyszymy piosenki w wykonaniu Abeli, kończąc na niewiarygodnym spłyceniu i ugrzecznieniu całej historii Amy. Dlaczego niektóre istotne wątki zupełnie pominięto, a całość wygląda tak czysto i bez skazy? Nawet sceny, w których odurzona narkotykami Amy wybiega z mieszkania lub pijana wszczyna bójkę pod pubem, wygląda jak z obrazka. Do tego wszystkiego jest tu mniej: przemocy, alkoholu, narkotyków i ogólnie pojętej autodestrukcji, którą latami uprawiała Amy. I tak jak Winehouse zawsze budziła emocje i emanowała autentycznością, tak tutaj tych emocji zdecydowanie zabrakło. Jest tylko przeraźliwa tęsknota za prawdą.

„Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat) „Back to Black. Historia Amy Winehouse” (Fot. materiały prasowe Kino Świat)

Pozostają zatem pytania: czy biografia ta powinna w ogóle powstać? Czy Winehouse jest postacią, o której da się nakręcić dobry film fabularny, a jeśli tak czy jest ktoś, kto dobrze zagra Amy i zrobi to z odpowiednim szacunkiem i bez karykaturyzowania? Na ten moment, nie wiem, czy ktoś uniósłby na swoich barakach taki ciężar, zarówno od strony reżyserskiej, jak i aktorskiej. To tylko świadczy o tym, jak wyjątkowa i niełatwa do sportretowania była Amy Winehouse. Być może kiedyś się doczekamy godnej fabularyzowanej biografii artystki, ale póki co, pozostaje nam cieszyć się dokumentem z 2016 roku, którego z całego serca polecam.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze