1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

"Cosmopolis" Davida Cronenberga - przerażająca wizja przyszłości

materiały promocyjne
materiały promocyjne
Zanim kupicie bilet na "Cosmopolis" dobrze się zastanówcie, czy wiecie, na co się wybieracie. Wszelkie skojarzenia z "Matrixem", ze "Zmierzchem", czy choćby "Batmanem", wszelkie myśli o filmie akcji, o kinie sensacyjnym, o ruchu w ogóle od razu możecie wykluczyć.

Nie jest to film sensacyjny, nie ma w nim akcji, a to, co widzicie na plakacie z Robertem Pattinsonem we roli głównej jest wszystkim, co dostaniecie. Plus dwie godziny filozofowania.

Żeby iść na ten film i się nie rozczarować, warto znać dwie rzeczy: książki jednego z najważniejszych amerykańskich pisarzy, Dona Delillo, oraz filmy samego twórcy filmowego "Cosmopolis" czyli Davida Cronenberga. Bez tej wiedzy film może być trudny, niezrozumiały, ale też nużący i rozczarowujący.

Zatem po kolei. Don Delillo napisał "Cosmopolis" w 2003 roku, przewidując niejako wydarzenia, które zaczną się 5 lat później: kryzys ekonomiczny, poruszenie społeczne, wychodzenie ludzi na ulicę, ruch Occupy czy Oburzonych. W tym czasie wizja Delillo - specjalisty od rozgryzania psychiki jednostki w zetknięciu z nieznanym, traumą, tłumem, sektą - uznana pewnie została za wizjonerską choć nieprawdopodobną do spełnienia. Ale zachwyciła jednego reżysera, Davida Cronenberga, specjalistę od mrocznej natury człowieka i światów innych niż rzeczywistość.

Cronenbergowi spodobała się nie ukazana w książce ze szczegółową wręcz dokładnością wizja kryzysu ekonomicznego, który zmusi ludzi do wyjścia na ulice - to odczuł na własnej skórze w 2008 roku, jak my wszyscy, bo kryzys ekonomiczny to doświadczenie ogólnoświatowe. Urzekła go wizja przyszłości, o której fantazjuje główny bohater, a która jest przerażająca. Ale o tym za chwilę.

Film pokazuje jeden dzień z życia okrutnie bogatego geniusza ekonomicznego. Tak jak wszyscy ekonomiczni analitycy, jest anonimowy a jednocześnie potężny. Tego dnia wychodzi z biura, wsiada do anonimowej limuzyny i każe się zawieźć do znajomego fryzjera. Podróż trwa cały dzień, auto stoi w korkach, napadają na nie aktywiści i rozjuszeni "Oburzeni". A nasz bohater siedzi w środku i przyjmuje wizyty kolejnych osób. Jedyna osoba, dla której opuszcza swoje limo, to jego własna żona. Dlatego 90 proc. filmu dzieje się we wnętrzu limuzyny: tu nasz bohater je, przechodzi badanie prostaty i uprawia seks, w międzyczasie prowadząc teoretyczne pogadanki o filozofii pieniądza.

Świat ukazany jest na dwóch planach. To, co poza limuzyną, to ruch, akcja, anarchia, życie, a jednocześnie historia, którą znamy. To, co w środku limuzyny, jest wyciszone, teatralne, ale rozmowy i porównania mrożą krew w żyłach. Oto bowiem nasz bohater, którego życiowym celem jest zniszczenie jena - bez względu na to, jak zareagują gospodarki światowe i co się stanie z ludźmi dookoła niego - wprowadza porównania giełdowych słupków do wzrostu roślin, a rozwój waluty do procesu dojrzewania w naturze. Bardziej żywe dla niego są wskaźniki na wmontowanych wszędzie monitorach niż ludzkie ciało, przyroda czy emocje. Nasz bohater emocji nie okazuje, nie okazuje też zainteresowania światem. To, co nim kieruje, to popęd, pożądanie posiadania. Jest kolekcjonerem wszystkiego, co wartościowe i rzadkie tylko po to , by to posiadać.

A jednocześnie, wyzuty z emocji i kierujący się czysto zwierzęcymi popędami, pozbawiony moralności bohater marzy o tym, by zniknąć w przyrodzie i powrócić jako czysta informacja. I to jest ten straszny moment. Akcja w "Cosmopolis" nie dzieje się w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Akcja to słowa, które wypowiadają bohaterowie, słowa, które niosą za sobą wyobrażeniowo znacznie mocniejsze obrazy niż świat przedstawiony. Pragnienie bohatera, by stać się czystą informacją, by życie zamieniło się w czystą, pozbawioną emocji energię, w dane, które mogą się przenikać jak giełdowe słupki, bez ciała, bez mięsa, przypomina pragnienie świata z Matrixa, gdzie dane są wszystkim, czym można się posługiwać.

Eric, grany przez Roberta Pattinsona, traktuje zresztą ludzi jak dane, które można włączyć i wyłączyć, w końcu sam oddaje się we władanie przypadku jak pojedynczy atom, który za chwilę może zostać unicestwiony. Wizja świata, w którym komputery są przeżytkiem a wszyscy jesteśmy informacją, przekazując sobie nawzajem dane, niczym elektroniczne cyborgi, jest przyszłością, ku której według Cronenberga zmierzamy. Co wy na to?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze