Czy zastanawiali się kiedyś Państwo, dlaczego małe, wyspiarskie narody, takie jak Islandczycy czy mieszkańcy Wysp Owczych, wyglądają całkiem normalnie, myślą normalnie, nie posiadają głów przypominających nocniki, a odsetek upośledzonych umysłowo nie jest większy niż w liczniejszych ludnościowo państwach?
Przecież, jeśli uprawia się seks pomiędzy najbliższymi krewnymi, to nie tylko powinno się mieć głowę w kształcie nocnika, ale i mózg też. Teoretycznie wszystko się zgadza. Spółkowanie w rodzinie jest nie tylko mało zdrowe, ale i nierozwojowe. Dlaczego więc oni ciągle żyją, w zdrowiu żyją i żyją długo?
Ano, wyspa bywa przekleństwem dla jednego,a dla drugiego miejscem ciekawym. Uratowani z tonących statków... Wiejskie przysłowie mówi: "spódnica z portkami nigdy nie będą kolegami". Rozbitkowie, spragnione Islandki czy Owcze Wyspiarki, nie kolegowali się, tylko brali się do dzieła. Ponieważ ludzie mieli antykoncepcję gdzieś, owoce niekolegowania się wychodziły na świat i były wzbogacone o francuski, portugalski, hiszpański, angielski, duński, niemiecki czy inny obcy materiał genetyczny.
Jak wszyscy dobrze wiemy, mieszanki genetyczne są bardzo zdrowe, a istoty powstałe z tych mieszanek bywają ponadprzeciętne. Dlatego Islandczycy mają Björk, a my - Dodę. Mieszkańcy Wysp Owczych mają Jorgena-Frantza Jacobsena, a my - Janusza- Leona Wiśniewskiego. Ten pierwszy umarł młodo i wiele nie napisał, lecz pięknie napisał. Ten drugi żyje. Wiele napisał i jeszcze więcej napisze. Spokojna głowa. Wyceniam tego pracowitego autora na dwieście książek.
Jacobsen popełnił kiedyś powieść pod tytułem „Barbara”. Napisał był swe dzieło jeszcze przed II Wojną. Przedstawiciel 40-tysięcznego narodu „Barbarą” wprowadził literaturę z końca świata na europejskie salony. Polski głównym językiem nie jest, więc jeszcze trochę na dzieło przedwojenne wypada nam poczekać. Ale możemy sobie obejrzeć ciekawy film na podstawie tej wybitnej prozy. Nakręcił go Duńczyk, Nils Malmros. Chirurg z wykształcenia. Obraz, rozgrywający się na atlantyckim archipelagu, został zaprezentowany na wielu festiwalach. Zebrał pochlebne recenzje. Krocie kinomanów dowiedziało się przy okazji, że na Wyspach Owczych nie tylko żyją owce (choć tych, jest ponoć dużo więcej niż ludzi).
Nic, wypada jakoś zakończyć ten krótki, rasistowsko-seksistowski felieton. Banał przychodzi mi do głowy. Nie w wielości siła, a w jakości. Jeśli spece od naszej literatury opłakują od lat stan polskiej współczesnej powieści, to ja czekam na wybitne dzieło po kaszubsku! Ostatecznie Kaszuby to gdzieś w Polsce. Liczba osób posługujących się tym językiem jest zbliżona do liczby ludzi zamieszkujących Wyspy Owcze. Amen