1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seriale
  4. >
  5. Wszyscy tego chcą. Hitowy serial Netflixa z Adamem Brodym i Kristen Bell ma już drugi sezon

Wszyscy tego chcą. Hitowy serial Netflixa z Adamem Brodym i Kristen Bell ma już drugi sezon

„Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix)
„Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Tu, gdzie serial „Nikt tego nie chce” się zaczyna, większość romantycznych filmów stawia finałową kropkę. Pierwszy pocałunek, pojednanie bohaterów, początek związku – moment, gdy motyle latają w brzuchu, a tęcza rozpościera się na niebie – jest idealnym zwieńczeniem burzliwej miłosnej opowieści. Nikogo nie obchodzi, że prawdziwe schody zaczynają się dopiero później. W codziennym życiu. Ale czy na pewno? Fakt, że serial z Adamem Brodym i Kristen Bell stał się hitem Netflixa świadczy o tym, że to, co po napisach końcowych, interesuje nas nawet bardziej.

On: rabin z mocnym powołaniem. Ona: agnostyczna autorka podcastu o randkach i seksie. Poznali się tak jak wiele innych par przed nimi: na kolacji u wspólnej znajomej. On przeżywa właśnie bolesne rozstanie. Ona jest wieczną singielką scrollującą Tindera dla sportu. Oboje są piękni, seksowni, czterdziestoletni. Zaiskrzyło. Ale wszyscy wiedzą: to się nie może udać. Tak niedopasowanej życiowo pary świat jeszcze nie widział.

„Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Wbrew oczekiwaniom bliskich i ku własnemu zaskoczeniu Noah (Adam Brody) i Joanne (Kristen Bell), po pierwszym magicznym pocałunku, postanawiają dać sobie szansę. I tu właśnie zaczynają się schody. Żydowska rodzina Noah nigdy nie zaakceptuje osoby spoza ich wspólnoty religijnej. Mama Noah, Bina (Tovah Feldshuh) prędzej zje wieprzowinę niż zaprosi Joanne na szabat. Otwarcie nazywa wybrankę swojego syna „sziksą” i nie jest to pieszczotliwe określenie. Nie mniej agresywna okazuje się bratowa, Esther (Jackie Tohn). Najlepsza przyjaciółka Rebecci (Emily Arlook), z którą niedawno zerwał Noah.

Największą oponentką po drugiej strony barykady międzyrodzinnych sporów jest Morgan, siostra głównej bohaterki i współautorka pikantnego podcastu, (znana z „Sukcesji” Justine Lupe), która sceptycznie patrzy na nowe ograniczenia narzucane Joanne przez religię i pozycję społeczną jej chłopaka. Rodzice dziewczyn, zajęci rozwodem i własnymi problemami miłosnymi, nie przykładali wagi do zażyłości więzów rodzinnych. Siostry wychowywały się więc same. Bezczelne, gadatliwe, niezależne, bardzo pewne siebie i cyniczne są prawdziwym koszmarem dla żydowskiej rodziny Roklov. Niespodziewany (i najzabawniejszy) sojusz zawiązuje się między Morgan, a Sashą (Timothy Simons) bratem Noah.

„Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix)

O ile w pierwszym sezonie wszyscy chcieli ich (bezskutecznie) rozdzielić, w drugim największym zagrożeniem dla pary zakochanych okazują się oni sami. Noah od lat marzy, by zostać głównym rabinem w świątyni, jednak związek z agnostyczką nie jest czymś, co pomoże mu osiągnąć upragnioną funkcję. Namawia więc Joanne na konwersje, ale ona wolałaby, gdyby zaakceptował ją taką, jaka jest. Życie dopada też innych bohaterów. Esther i Sasha podczas próby zajścia w ciążę orientują się, że kolejne dziecko nie naprawi ich związku. A Morgan, chcąc dorównać siostrze, nawiązuje całkiem niezdrową i uzależniającą relację ze swoim byłym terapeutą (kolejna niespodzianka dla fanów „Sukcesji”, w tej roli Arian Moayed).

„Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Choć miłość Noah i Joanne ma nikłe szanse powodzenia, została zainspirowana prawdziwą historią. Pary, której udało się pokonać przeciwności losu. Twórczyni serialu, Erin Foster, określiła „Nikt tego nie chce” jako „list miłosny” do swojego małżeństwa z producentem muzycznym Simonem Tikhmanem. Jej mąż nie jest wprawdzie rabinem, ale wychował się w żydowskiej rodzinie, co wprowadziło do ich wspólnego życia spore komplikacje. Ostatecznie Foster zdecydowała się na konwersję.

„Ten serial jest oparty na jedynej dobrej decyzji, jaką kiedykolwiek podjęłam: zakochaniu się w miłym żydowskim chłopcu. Ale zdałam sobie sprawę, że bycie szczęśliwym jest o wiele trudniejsze niż bycie nieszczęśliwym – nie ma na co narzekać. Dlatego stworzyłam ten serial, który pokazuje, jak trudno jest znaleźć odpowiednią osobę.” – powiedziała w wywiadzie dla Netflix Tudum.

Nikt nie prosił, ale wszyscy tego chcieli. Serial o poszukiwaniu miłości po 40-stce zdaje się być rozdziałem wciąż niezaopiekowanym przez producentów. Nie licząc oczywiście „And Just Like That…”, ale to jednak inna bajka. Świat, gdzie coraz więcej osób decyduje się przedłużyć czas singielstwa, aż prosi się o produkcje, w których uwzględniony zostanie ich punkt widzenia i potrzeby. Na to wołanie odpowiedział „Nikt tego nie chce”. Ogromny sukces serialu upatruję w zdroworozsądkowym (mimo wszystko) podejściu do miłości. Opartej na szczerej komunikacji relacji głównych bohaterów, której tęsknie wypatruje tak wiele osób podczas codziennej rutyny „swipowania”. Realistyczne spojrzenie na to, że miłość czasem nie wystarcza, że związek potrzebuje też innych pożywek, w połączeniu z ciętym dowcipem jest idealnym podsumowaniem współczesnego rynku miłosnego.

„Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix) „Nikt tego nie chce” (Fot. materiały prasowe Netflix)

Adam Brody i Kristen Bell to druga połowa sukcesu. Gdyby nie chemia między aktorami, serial nie wchodziłby nawet w połowie tak dobrze. Twórcy świetnie wiedzą, co robią. Jestem przekonana, że wybór dwóch twarzy znanych milenialsom z młodzieńczej telewizji nie był podyktowany jedynie iskrzeniem ich osobowości. Połączenie Kristen Bell, czyli gwiazdy serialu „Veronica Mars” i głosu „Plotkary” z Adamem Brodym aka Sethem Cohenem z „Życia na fali” jest posunięciem strategicznie uderzającym w nostalgię współczesnych 30 i 40-latków. Dodatkowe punkty twórcy otrzymują za epizodyczną rolę Leighton Meester. Zawodowo: aktorki znanej z roli Blair Waldorf w „Plotkarze”. Prywatnie: żony Adama Brody'ego.

Jest to idealny serial na piątkowy wieczór, ale przyjemność oglądania konsekwentnie psuje mi nierówność sił bohaterów. Największą przeszkodą na drodze do szczęścia Noah i Joanne ostatecznie okazuje się konwersja na judaizm. Bohaterka z dużą otwartością akceptuje, a wkrótce przejmuje wiele obyczajów z życia swojego ukochanego. Czasami rezygnując nawet z własnych tradycji. Nie jestem pewna, czy to samo można powiedzieć o męskim bohaterze. Mimo to wciąż oczekuje się od niej, że przyjmie religię, z którą nie ma w zasadzie nic wspólnego. „Nikt tego nie chce” mówi nam, że oboje zakochani muszą poświęcić się dla miłości, jednak czuję, że presja ciążąca na bohaterce jest nieporównywalnie większa. Drugi sezon okazuje się też mniej przekonujący pod względem humoru. Postacie wytracają pierwotny „pazur”, a dowcipy zdają się lekko zwietrzałe. Momentami odnosiłam wrażenie, że tymi, którzy tego nie chcą, są sami twórcy.

Sezony 1 i 2 serialu „Nikt tego nie chce” są dostępne na Netflixie.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE