Jak reagujesz, gdy zdarzy ci się palnąć głupstwo lub strzelić gafę? Zapewne liczysz na to, że ni z gruszki, ni z pietruszki posiądziesz moc niewidzialności i chyłkiem wycofasz się z kłopotliwej sytuacji. Niestety, jest to mało realistyczny scenariusz, dlatego lepiej upatrywać ratunku gdzie indziej. Amerykańska psycholożka dr Jenny Shields radzi, jak uporać się z uczuciem zażenowania i wstydu, które nie raz i nie dwa krzyżuje nam szyki w kontaktach towarzyskich.
Faux pas może przydarzyć się każdemu. Nawet jeśli na skali od posiadacza niewyparzonego języka do wprawnego dyplomaty bliżej ci do tego drugiego, wypadki chodzą po ludziach. Możemy godzinami studiować zasady, jakimi rządzi się sztuka konwersacji, uczyć się czytać nastroje z gestów i mimiki oraz zakuwać reguły savoir-vivre – życie i tak zdoła nas zaskoczyć. A skoro mylić się to rzecz ludzka, gdy już zdamy sobie sprawę z popełnionego nietaktu, nie powinniśmy marzyć o zapadnięciu się pod ziemię. Zdaniem Shields dużo lepszym rozwiązaniem od chowania głowy w piasek jest… zwrócenie na nasze potknięcie jeszcze większej uwagi otoczenia. Brzmi absurdalnie? Być może, ale – co ważniejsze – działa.
– Wydaje nam się, że jeśli to zignorujemy, problem sam się rozwiąże. Tymczasem to tak, jakbyśmy wstrzymywali oddech. A tak naprawdę wystarczy kilka słów, by rozładować napięcie i pozwolić wszystkim wokół swobodnie odetchnąć – tłumaczy specjalistka.
O jakie słowa dokładnie chodzi? Zaskakująco proste. Następnym razem, kiedy wymknie ci się nieodpowiedni komentarz na spotkaniu rodzinnym lub pomylisz mijaną na biurowym korytarzu osobę z kimś innym, powiedz: „Cóż, to było niezręczne!”. Jak tłumaczy Shields, niezręczność karmi się milczeniem, dlatego głośne nazwanie tego, co się wydarzyło jest najlepszą strategią na odzyskanie kontroli.
Warto powiedzieć te słowa z uśmiechem, ponieważ poczucie humoru to jedno z najlepszych wyjść ewakuacyjnych z kłopotliwych sytuacji. Zbyt często niepotrzebnie przejmujemy się błahostkami, które w rzeczywistości nie mają większego znaczenia. Co więc zrobić, jeśli pospieszymy się z miłosnym wyznaniem lub przypadkowo bekniemy podczas uroczystej kolacji? Psycholog Seth Meyers zaleca, aby spróbować rozluźnić atmosferę śmiechem. – Humor zmniejszy rangę tego krótkiego epizodu […] Możesz też zastosować pozytywny dialog wewnętrzny. Powtarzaj sobie: „To minie”, „Nie tylko mnie się to przytrafia” – tłumaczy.
Dr Jenny Shields dodaje z kolei, że nikt – nawet najbardziej pewni siebie i charyzmatyczni ludzie – nie jest odporny na poczucie zażenowania. Wie, co mówi, ponieważ na co dzień pracuje z pacjentami zajmującymi wysokie pozycje menadżerskie. – Doskonale odnajdują się w sali konferencyjnej, podejmują decyzje dotyczące życia i śmierci, ale gdy zapada niezręczna cisza, zaczynają się wiercić i chcą zniknąć z pola widzenia. To pokazuje, jak uniwersalne jest to doświadczenie, wszyscy przez to przechodzimy – tłumaczy w rozmowie z „Time”, dodając, że zjawisko to ma podłoże biologiczne.
Pragnienie przynależności i akceptacji jest wpisane w naturę człowieka. Jeśli więc nasza wypowiedź czy zachowanie zostaną odebrane inaczej, niż zakładaliśmy, mózg zacznie bić na alarm. – Ciało nie odróżnia sytuacji, w której goni cię lew, od tej, gdy podczas kolacji powiesz coś wyjątkowo nie na miejscu. Dla organizmu jest to równie realne zagrożenie, dlatego masz ochotę rozpłynąć się w powietrzu – mówi.
To samo dotyczy momentów, w których to nie ty, lecz osoby trzecie wprawią wszystkich wokół w zakłopotanie. Nawet jeśli to nie my spowodowaliśmy konsternację, i tak możemy czuć się skrępowani. W takim przypadku warto rzucić nieszczęśnikowi koło ratunkowe, mówiąc, chociażby „Każdemu się zdarza” lub „No dobrze, o czym to mówiliśmy…”, aby zmniejszyć dyskomfort i przekierować rozmowę na inny temat. Jeśli podejdziemy do tych niewygodnych incydentów z życzliwością i humorem, możemy więc nawet… wzmocnić nasze relacje.
Artykuł opracowany na podstawie: Angela Haupt, „These 4 Words Can Defuse Any Awkward Situation”, time.com [dostęp: 26.10.25]