1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. „Tylko ze sobą możemy być sobą”. „Balkoniary” bezlitośnie rozliczają świat męskiej przemocy. Recenzja filmu

„Tylko ze sobą możemy być sobą”. „Balkoniary” bezlitośnie rozliczają świat męskiej przemocy. Recenzja filmu

„Balkoniary” (Fot. materiały prasowe)
„Balkoniary” (Fot. materiały prasowe)
Ta historia rozpoczyna się jak rasowy kryminał, ale szybko staje się opowieścią o pożądaniu i przemocy seksualnej: drapieżną czarną komedią, groteskowym horrorem i wyzwolonym romansem, w którym francuska aktorka i reżyserka Noémie Merlant przewrotnie punktuje pełne wyższości podejście mężczyzn do kobiet. Pytanie tylko, czy jej „Balkoniary” zrealizują swój niecny plan?

Noémie Merlant, znana z kreacji w filmach „Portret kobiety w ogniu” i „Tár”, swój debiut w potrójnej roli jako scenarzystka, reżyserka i aktorka zaliczyła już kilka lat temu – dramatem „Mój kochanek, mon amour”, którego akcja rozpoczyna się od szalonego wieczoru panieńskiego. W „Balkoniarach”, swoim drugim filmie fabularnym, francuska gwiazda oferuje kolejną historię kobiecej solidarności, tym razem jednak z pewnym mrocznym twistem.

„Balkoniary”: o czym opowiada film?

Gdy żar leje się z nieba, mieszkańcy Marsylii spędzają czas głównie na balkonach. To doskonały punkt, żeby obserwować sąsiadów, o czym przekonują się trzy współlokatorki – aktorka Élise, pracująca na kamerkach Ruby i początkująca pisarka Nicole. Obiektem ich zainteresowania jest tajemniczy, mieszkający naprzeciwko przystojniak. Balkonowy flirt sprawia, że pewnego wieczora dziewczyny zostają zaproszone do jego mieszkania. Chłopak przykleja się do Ruby, więc Nicole i Elise udają się do domu. Następnego dnia dziewczyna wraca cała we krwi i w stanie katatonii, ale to dopiero początek: została zgwałcona, zwłoki mężczyzny znajdują się w mieszkaniu, a kobiety – zamiast wezwać policję – postanawiają samodzielnie pozbyć się ciała, posprzątać miejsce zbrodni i udawać, że nic się nie stało.

„Balkoniary” (Fot. materiały prasowe) „Balkoniary” (Fot. materiały prasowe)

„Balkoniary”: recenzja filmu Noémie Merlant

„Balkoniary” to oszałamiające kino poruszające temat przemocy wobec kobiet oraz łączące w sobie wiele gatunków: znajdziemy tu elementy body horroru, revenge dramy, feministycznej czarnej komedii i historii z serii „jak pozbyć się kłopotliwego trupa”. Pokazuje, jak wyglądałoby życie sprawców przemocy seksualnej, gdyby dostali to, na co zasługują, oraz to, jak gwałt wpływa na kobiety. Potępia przy tym patriarchalny ucisk i mężczyzn, którzy czują się bezkarni. Kobiety zachęca do tego, aby wspierały się nawzajem, a wszystkich pozostałych do całkowitego odrzucenia seksualizowania ciał.

Mamy tu dużo ciężaru tematycznego, bo Merlant skupia się na tematach, takich jak: gwałt, molestowanie, przemoc i jej powszechność oraz mizoginia. Porusza też kwestię reakcji na napaść seksualną, zagrożeń związanych z romantyzowaniem nieznajomych, akceptowania swojej seksualności oraz usprawiedliwiania przemocy. Film świetnie eksploruje te tematy, ale konsekwentnie odmawia stania się ponurym dramatem ery #MeToo. Wręcz przeciwnie – to imponująco wielowarstwowy miszmasz gatunków, który odzwierciedla to, jak kobiety są postrzegane przez mężczyzn i jak one postrzegają siebie nawzajem.

„Balkoniary” (Fot. materiały prasowe) „Balkoniary” (Fot. materiały prasowe)

W filmie jest sporo nagości, ale męskie spojrzenie jest w zasadzie nieobecne. Odsłonięte ciała kobiet i pokazanie ich swobody mogą nawet wywoływać dyskomfort, ale traktowanie kobiecych ciał przez mężczyzn jest tu zdecydowanie bardziej niekomfortowe. Nawet ginekolog nie jest zainteresowany swoją pacjentką, dopóki ta nie rozłoży nóg, a widzowie Ruby nie potrafią pojąć, że bez względu na wszystko to ona ma kontrolę nad swoimi wyborami. Pojęcia zgody nie rozumieją też mąż Élise oraz sąsiad z naprzeciwka, który uważa, że ​​flirt i bycie sexy to jasny sygnał, że druga strona chce zbliżenia.

Zgoda w małżeństwie to kolejny temat. Na ekranie widzimy bowiem nie tylko męską bezkarność i szantaż emocjonalny, lecz także, niestety, scenę gwałtu między małżonkami, która jest świetną ilustracją braku zgody. To odważny krok ze strony Merlant, ale potrzebny, bo jasno wyjaśnia, że gwałt małżeński nadal jest gwałtem.

„Balkoniary” (Fot. materiały prasowe) „Balkoniary” (Fot. materiały prasowe)

Merlant świetnie radzi sobie z gatunkowym chaosem i doskonale buduje napięcie niczym Hitchcock lub wczesny Almodóvar. Film ma też sporo maniakalnej energii i wizualnego przesadyzmu. Krwawe momenty są szokujące, a wątek paranormalny – przerażający. To film, w którym ciężko przewidzieć, co stanie się dalej oraz naprawdę angażujące doświadczenie kinowe. Najlepiej wypada jednak aktorstwo, szczególnie Souhelii Yacoub, która jako Ruby – kobieta pewną siebie i skrzywdzona jednocześnie – jest naprawdę wybitna. I chociaż nie jest tu jedyną cierpiącą postacią, zdecydowanie najlepiej rozumie swoją bohaterkę.

„Balkoniary”: czy warto wybrać się na seans?

„Balkoniary” to kino pozostawiające nas z mocnym przesłaniem: gwałt czy jakakolwiek przemoc nigdy nie powinny mieć miejsca i nigdy nie znajdą usprawiedliwienia – bez względu na to, jak bardzo odsłaniamy ciało i jaki rodzaj relacji łączy nas z oprawcą. Wspaniałe jest jednak to, że chociaż w realnym życiu od kobiet wciąż oczekuje się dostosowania w celu zachowania bezpieczeństwa i odpowiadania za działania mężczyzn, nasze „balkoniary” z odwagą odmawiają życia w strachu i sidłach patriarchatu. Merlant zachwyca natomiast odjechanym stylem, świetnie łączy komedię z dramatem i nie boi się pokazywać prawdy. To z pewnością jeden z najbardziej zuchwałych filmów, jakie zobaczycie w kinach w styczniu.

„Balkoniary” w kinach od 24 stycznia.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze