Legendarny komik Rowan Atkinson przeżywa kolejną chaotyczną przygodę, znowu opiekując się czyimś domem, tak jak w serialu „Człowiek kontra pszczoła”. Tym razem poza doglądaniem eleganckiego penthouse’u w czasie świąt, będzie musiał jednocześnie... opiekować się nad zagubionym dzieckiem. Jeśli lubicie komedie z udziałem Atkinsona, netflixowy serial „Człowiek kontra dziecko” również powinien się wam spodobać. To co, gotowi na odrobinę slapstickowego chaosu?
Znany z serialu „Człowiek kontra pszczoła” (2022) nieporadny Trevor Bingley (Rowan Atkinson) zakończył już pracę w nowoczesnej, wyrafinowanej technologicznie rezydencji. Teraz mężczyzna znalazł sobie o wiele mniej stresującą pracę jako szkolny woźny, tzn. zajmował się tym, dopóki nie dostał lukratywnej oferty pilnowania luksusowego apartamentu w Londynie w czasie świąt Bożego Narodzenia. Niestety, ostatniego dnia semestru nikt nie zgłasza się po bobasa grającego Dzieciątko Jezus w szkolnych jasełkach. Teraz Trevor musi więc jednocześnie pilnować penthouse’u i malucha, co z pewnością skończy się katastrofą. Czy odnajdzie świąteczny spokój, na który tak bardzo liczy, czy może świętowanie przerodzi się w chaos?
„Człowiek kontra dziecko” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Trevor Bingley to od niedawna ulubiona postać Rowana Atkinsona, brytyjskiego komika znanego głównie z ról w serialach „Jaś Fasola” i „Czarna Żmija” oraz filmach z serii „Johnny English”. – Jest naprawdę sympatycznym człowiekiem. To najsympatyczniejsza postać, jaką kiedykolwiek grałem – wyznaje aktor. – Lubię grać miłych facetów, a nie zdarza mi się to zbyt często. Często gram dość nieprzyjemnych bohaterów. Fasola to samolubne dziecko, a Edmund Czarna Żmija ma w sobie dużo sarkastycznej, negatywnej energii. Nawet Johnny English jest próżnym, pozbawionym uroku gościem – mówi.
Czytaj także: Kultowe seriale lat 90. – najlepsze produkcje dostępne online
– Nie lubię Pana Fasoli jako osoby, z pewnością nie zjadłbym z nim kolacji, ale jednocześnie lubię go jako postać, bo jest trochę jak ja, gdy miałem 10 lat – ma w sobie dziecinny egoizm i rozwiązuje problemy w ekscentryczny sposób. Jednocześnie nie chciałbym go w swoim domu – dodaje aktor. Zapytany, czy zjadłby kolację z Edmundem, odpowiada: – Nie podobałoby mu się nic, co bym ugotował. Na wszystko rzucałby sarkastyczne uwagi. Jakież to smutne nie chcieć jeść kolacji z żadną z postaci, które stworzyłeś…
„Człowiek kontra dziecko” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Co ciekawe, on i współscenarzysta Will Davies mieli na początku zupełnie inne plany wobec Bingleya. – Pierwotnie miał opiekować się wiejskim domem rosyjskiego oligarchy, którego 11-letni syn przyjechał na święta, bo nie mógł wrócić do Moskwy”– wyjaśnił aktor. Wtedy serial nosiłby tytuł „Man vs. Boy” („Człowiek kontra Chłopiec”). – Jedną z opcji był też tytuł „Człowiek kontra Boże Narodzenie”, ale potem pomyśleliśmy, że najważniejszy jest dialog między Trevorem a osobą, z którą spędza święta – dodał. – Początkowo myśleliśmy też, że dziecko będzie antagonistą, tak jak pszczoła w poprzednim serialu, ale nasze dziecko było tak słodkie i urocze, że za każdym razem, gdy Rowan je brał na ręce, wszyscy na planie zakochiwali się w ich relacji. Oczywiście początkowo sprawiało Trevorowi problemy, ale w końcu stali się wspólnikami w zbrodni, dlatego atmosfera w tej serii jest zupełnie inna. Przy pszczole Trevor zaczął tracić rozum – dodaje Davies.
Czytaj także: Znudził ci się „Kevin sam w domu”? Oto nowe świąteczne filmy Netflixa na grudzień 2025
„Człowiek kontra dziecko” (Fot. materiały prasowe Netflix)
I chociaż praca z niemowlęciem nie jest łatwa, Atkinson wykazał się na planie ogromną cierpliwością i zbudował świetną relację z małymi bohaterami. – Mieliśmy zapasowe niemowlęta – mówi reżyser David Kerr. – To staromodny sposób opowiadania historii, ale zastosowaliśmy też kilka nowoczesnych technik, zwłaszcza efekty wizualne. Nasze niemowlęta nagrywaliśmy godzinami, aby uchwycić wszystkie ich reakcje – budzenie się, sen, ziewanie, płacz – a te dane trafiały do ogromnej bazy danych, która stała się dla nas źródłem i punktem odniesienia przy montażu. Chcieliśmy, aby wszystko, co robimy, było autentyczne – dodaje. – Dziecko w serialu to oczywiście bliźnięta, ale i tak niemowlę może przebywać na planie tylko 45 minut. Z tego powodu czasem nie można kontynuować kręcenia sceny. Harmonogram pracy z dziećmi bywa trudny – dodaje Atkinson.
„Człowiek kontra dziecko” (Fot. materiały prasowe Netflix)
Czytaj także: Netflix ma nowy, zaskakujący hit. W głównej roli błyszczy zapomniana gwiazda lat 90.
Całe szczęście trudy, które towarzyszyły twórcom na planie, w żadnym stopniu nie wpłynęły na efekt finalny. „Człowiek kontra dziecko” to bowiem znakomity serial, który przywraca do łask slaptickową komedię wizualną i świetnie sprawdzi się jako seans dla całej rodziny. To w zasadzie „Jaś Fasola” w nowej odsłonie, na miarę ery streamingu: farsa w klimacie ambient z aspirującym luksusem w tle, a także lekka rozrywka w sam raz na świąteczny czas, która dostarcza widzom sporą dawkę śmiechu i radości. Czyż nie o to właśnie chodzi w Bożym Narodzeniu? A 70-letni Rowan Atkinson? Wciąż daje radę i jest pełnym energii mistrzem komedii. Inne plusy? Serial składa się z zaledwie czterech półgodzinnych odcinków, a więc można go obejrzeć w jeden wieczór. Czy w planach są kolejne części? Chociaż brytyjski aktor twierdzi, że nie, reżyser serii dodaje: „Rowan zawsze tak mówi tak przy każdym projekcie”. Nie jest więc wykluczone, że zwariowane przygody Trevora Bingley jeszcze nie raz zmalują na naszych twarzach szczery uśmiech. Bardzo na to liczymy.
„Człowiek kontra dziecko” obejrzeć można na Netflixie.