1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Na beduińskim kempingu

– Trudno nie poczuć tu wewnętrznej harmonii, nie odnaleźć spokoju ducha – pisze o pustyni Wadi Rum dziennikarka Maria Fredro-Boniecka. (Fot. iStock)
– Trudno nie poczuć tu wewnętrznej harmonii, nie odnaleźć spokoju ducha – pisze o pustyni Wadi Rum dziennikarka Maria Fredro-Boniecka. (Fot. iStock)
Przestrzeń, czerwony kolor piaskowca, piach tak delikatny i drobny, że chciałoby się w nim tarzać, skały–rzeźby... To wszystko sprawia, że pustyni Wadi Rum nie da się zapomnieć.

Siedziałam na wydmie, miękkiej i ciepłej, wpatrując się w górę z piaskowca. Wpatrywałam się i kontemplowałam. Czułam się wolna, a jednocześnie zależna od surowej przyrody. Co za niezwykłe miejsce, odwiedza je całkiem spora liczba turystów, a jestem tu sama – myślałam. Czekałam na zachód słońca. Mój cień stawał się coraz dłuższy, kolory skał i piasku zmieniały się z minuty na minutę, aż w pewnej chwili zapanowała ciemność. Zrobiło się chłodno i trochę straszno. Na szczęście nie miałam czego się obawiać, za wzniesieniem na beduińskim kempingu czekali na mnie przyjaciele.

Czaj Ostatnich Nomadów

Nasz przewodnik Hakam Ahmad przyrządził pustynną kolację – jagnięcina duszona z ryżem, do tego sałatka z pomidorów. Zadowoliłam się chlebem z pomidorem. Na pustyni najlepiej jednak smakuje herbata. To prawdziwy czaj gotowany w osmalonym kociołku nad ogniskiem. Z dużą ilością cukru i z wielbłądzim mlekiem, jeśli ktoś sobie życzy. Kolacji towarzyszą opowieści. O historii Beduinów, którzy jeszcze do niedawna żyli tak samo jak ich przodkowie za czasów Mahometa. Prowadzili koczowniczy tryb życia, hodowali wielbłądy, kozy i owce. Jedzenie musiało być łatwe do transportu i nie mogło się psuć. Stanowiły je więc suszone owoce (np. daktyle, figi), kasza, ryż i kwaśne mleko. Dzisiaj zaledwie dwa procent, czyli około 4 tysięcy, Beduinów to nomadzi. Reszta albo przeniosła się do miast, albo część roku spędza na pustyni, a część w domach w mieście. A ci, którzy kochają pustynię i nie potrafią bez niej żyć, zajmują się turystyką.

„Pustynia to życie!” – wykrzykiwał co jakiś czas nasz przewodnik. Mówił, jak lubi czuć w zębach piasek, jak uwielbia być cały pokryty czerwonym pyłem i szaleć jeepem po wydmach (czego dał nam dowód!). Opowiadał o tych przyjemnościach z perspektywy osoby, która poznała też życie, które toczy się poza pustynią. Bo Hakam zjeździł kawał świata, upodobał sobie szczególnie Węgry i Chorwację. W mieście miał dwie żony i dziesięciu synów. Co prawda marzył o córce, ale dał spokój. Uf, co za ulga – pomyślałam. Zwłaszcza że wraz z upływem wieczoru ewidentnie myślał już o trzeciej żonie, naszej przyjaciółce. Wpadła mu w oko na tyle, że przebrał ją w beduińskie szaty i kazał sobie z nią robić zdjęcia! Koleżanki nie sprzedaliśmy!

Bezchmurna noc na pustyni to romantyczne przeżycie. Powinno się tu przywozić wszystkich skłóconych kochanków. Miliony gwiazd aż przytłaczają. Mrugają do ciebie, czasem spadają. Trudno nie poczuć tu wewnętrznej harmonii, nie odnaleźć spokoju ducha. I nie wybaczyć nieporozumień najbliższym. Sen na pustyni to prawdziwy odpoczynek.

Rano można od nowa upajać się krajobrazem, także będąc w ruchu. Beduini zapewniają, że jazda na wielbłądzie to dziecinada w porównaniu z jazdą konną, a jakże przyjemny sposób podróżowania. Zwierzęta wyglądają na spokojne, ich piękne oczy mają dość głupawy, ale rozczulający wyraz. Rzeczywiście same zachęcają do przejażdżki. Choć doświadczyłam także, że potrafią szybko galopować i nie zawsze rozumieją, co się do nich pokrzykuje. Można również wybrać się na wycieczkę śladami słynnego brytyjskiego oficera T.E. Lawrence’a, który w latach 1917–18 obozował w Wadi Rum wraz z plemionami arabskimi, szykując się do zdobycia Akaby i tym samym pokonania Turków. Film „Lawrence z Arabii” z pewnością rozsławił to miejsce. Trekking trwa nawet pięć dni. To na pewno wspaniała przygoda, po której dobrze od razu zanurzyć się w odprężającej kąpieli w Morzu Martwym.

Naskalne Wielbłądy

My wybraliśmy wycieczkę jeepem. Zatrzymywaliśmy się przy coraz to dziwniejszych formacjach skalnych. Kolory skał różne: prawie białe, pomarańczowe, złote. Hakam starał się pokazać nam wszystkie cuda Wadi Rum: naskalne rysunki wielbłądów liczące podobno setki lat, ruiny nabatejskiej świątyni z I w. n.e., dom, w którym obozował Lawrence w czasie powstania antytureckiego, fantastyczne mosty skalne, na które warto się wdrapać, by uwiecznić się na fotografii, kanion Khazali ze skałami pokrytymi tajemniczymi inskrypcjami. Hakam polecał nam również naturalne kosmetyki, jakie można sobie samemu zrobić z tamtejszych bogactw naturalnych, i na dowód wykonał mi makijaż różnokolorowymi okruchami skalnymi. Na każdym kroku przekonywał, że na pustyni człowiekowi do szczęścia nie potrzeba wiele: wystarczy zapas wody, ubranie w dzień chroniące przed słońcem, a nocą przed chłodem i wielbłąd.

Beduini naprawdę kochają Wadi Rum, panującą wokół ciszę i porządek. Nie ma tu ani jednego śmiecia, wszystkie odpadki zabiera się ze sobą lub pali w ognisku. Nie używa się plastików. I chwała Beduinom, łamią stereotyp, że kraje arabskie są pełne śmieci.

Artykuł archiwalny

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze