Serce, jak wiadomo, to symbol miłości. To konkretne dla Agnieszki Maciąg jest też namacalnym dowodem na istnienie czegoś takiego jak porozumienie dusz.
Pisanie książek jest dla mnie szczególnym czasem – intymnym, kreatywnym, czasem rozmów ze sobą, wewnętrznej pracy. Kiedy pisałam „Miłość. Ścieżki do wolności”, miałam przed oczami symboliczny obraz gorejącego serca, nawet zaczęłam go szkicować. Takie serca wiszą jako wota – błagalne bądź dziękczynne – w sanktuariach. W pewnym momencie pomyślałam, że muszę czegoś takiego gdzieś poszukać. I którejś soboty mój mąż po powrocie z zakupów dał mi małe zawiniątko, mówiąc: „Zobaczyłem na pchlim targu i poczułem, że powinnaś to mieć”. Rozwinęłam je i usiadłam z wrażenia. To było dokładnie takie serce, o jakim myślałam. Nie rozmawialiśmy wcześniej na ten temat. Bo kiedy pracuję nad książką, to mam zasadę, że o niej nie mówię, tylko działam, natomiast rozmawiam już post factum.
(Fot. archiwum prywatne Agnieszki Maciąg)
Zobaczyłam ten podarunek i miałam poczucie wielowymiarowej synchroniczności. Z jednej strony był on wyrazem miłości mojego męża i dowodem na to, że myśli, uczucia są odbierane przez innych ludzi. A z drugiej – odebrałam go jako efekt dialogu z wszechświatem, boskiego prowadzenia. Nie chciałabym, żeby zabrzmiało to religijnie, bo to jest uczucie ponad wszelkimi religijnymi podziałami – uniwersalna Miłość. Poczułam, że w pewnym sensie zostałam dotknięta mistyczną ręką, która dała mi znak: jesteś w odpowiednim miejscu, robisz odpowiednie rzeczy, spełniasz misję swojej duszy. To jest też dowód na to, że miłość wraca. Pisałam wówczas książkę z myślą o innych kobietach, o miłości i z miłością. Mój mąż poczuł tę energię, choć nie wiedział, że ten symbol towarzyszył mi przez cały czas pisania.
To najprawdopodobniej stary przedmiot, o czym świadczy wygrawerowany rok 1914, choć nie mam oczywiście co do tego pewności. Dla mnie ma on sentymentalną wartość, jest takim wotum, namacalnym dowodem na połączenie duchowe i boską opiekę. Jest wyrazem miłości. Gdy go zobaczyłam, poczułam się usłyszana, ugłaskana, ukochana.
Od tamtej pory ten mały przedmiot jest mi bardzo bliski. Patrzy na mnie z tablicy, na której wieszam różne słowa, obrazy, karty afirmacyjne, teksty. Zawsze towarzyszy mi w pracy. Ostatnio przy pisaniu kolejnej książki kulinarnej, „Dom pełen miłości”, w której dzielę się z czytelnikami nie tylko nowymi przepisami, lecz także tym, co przepełnia nasz dom i rodzinę. Czyli miłością. Uważam, że to najważniejsza witamina w życiu każdego człowieka. Jej wibracji potrzebuje zarówno dusza, jak i ciało. Potrzebuje zwłaszcza teraz, w czasach lęków i niepokojów.
Agnieszka Maciąg, autorka bestsellerowych książek, bloga i webinarów. Promotorka holistycznego podejścia do zdrowego życia w zgodzie w naturą. W październiku ukazała się jej nowa książka „Dom pełen miłości” (Wydawnictwo Otwarte).