1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Praca z pasją – jak to osiągnąć?

Praca z pasją – jak to osiągnąć?

fot.123rf
fot.123rf
Regina Brett, zanim została pisarką, pracowała w domu pogrzebowym, knajpce i na pogotowiu. – Mam taką teorię, że jeśli każdy rzuciłby pracę, której nienawidzi, to ona ucieszyłaby kogoś innego – przekonuje.

Pani najnowsza książka poświęcona jest w całości pracy. Temu, jak ją pokochać i czerpać z niej radość, nawet jeśli nie jest szczytem naszych marzeń.

W pracy spędzamy mnóstwo czasu, prawie 1/3 życia. Sama mam na koncie wiele różnych zajęć i zawodów i nie chodzi nawet o to, że ich nie znosiłam, tylko że nie dawały mi satysfakcji, nie wypełniały od środka. Ale kiedy już się znajdzie to, co się chce robić w życiu, daje to tyle radości, że chcesz, by inni również się o tym dowiedzieli, też poczuli tę radość.

Czy takie podejście nie przychodzi z wiekiem? Jako młodzi ludzie, tuż po szkołach, mamy w głowie „pracę marzeń”, ale chcemy jak najszybciej zacząć zarabiać, piąć się po drabinie kariery. Dopiero później przychodzi pragnienie, by praca stała się też pasją.

Myślę, że wiele osób od początku wie, co najbardziej je interesuje, ale kiedy idziemy do szkoły, nagle musimy zacząć interesować się wszystkim. Zdobywamy szersze wykształcenie, ale oddala nas to od naszej istoty. Dochodzą do tego takie względy, jak wskazówki rodziców oraz opinie nauczycieli, krewnych i znajomych na temat tego, co ich zdaniem powinniśmy robić w życiu. Zaczynamy się w tym wszystkim gubić i nie wiemy już, co jest dla nas dobre.

W książce odwołuje się pani do pięknej metafory o pocałunku anioła, który otrzymujemy tuż po urodzeniu i który sprawia, że zapominamy o przeznaczeniu, z jakim przyszliśmy na świat.

Wierzę w to, że istnieje praca idealna dla każdego i że w głębi duszy wiemy, co to jest. Ale często nie jesteśmy w stanie przebić się do tej wiedzy przez warstwy opinii innych osób oraz własnego strachu. W końcu możemy stracić kontakt z tym, co naprawdę kochamy. Ja zawsze chciałam być pisarką, ale bałam się, co będzie, jak się nie uda.

Wydawało mi się, że malkontenctwo, narzekanie na to, co jest teraz, bez podejmowania żadnych działań, by to zmienić – to polska domena. Pani pisze, że ogólnoludzka. I jak to się ma do słynnego american dream?

Moim zdaniem to jest uniwersalne, każdy ma w sobie jakąś pasję i wszyscy czujemy strach. W Stanach być może więcej osób realizuje swoje marzenia, poza tym ze wszystkich stron otaczają nas przykłady osób, które zrobiły karierę właśnie w Ameryce. Ale zarówno w Warszawie, jak i Ohio te marzenia nie muszą być wielkie, to może być pragnienie posiadania dziecka albo stworzenia pięknego ogrodu. Chodzi o to, żeby to było MOJE marzenie.

Założyciele Stanów Zjednoczonych pisali, że mamy prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia, jak widać – szczęście było dla nas ważne od początku istnienia naszego kraju. W Polsce doświadczyliście tragicznej historii, stale musieliście walczyć o przetrwanie, rodzinę, potem o edukację, spokojne, dostatnie życie, a dopiero na samym końcu – spełnianie marzeń. Myślę, że to jest zadanie dla współczesnych pokoleń, powinny marzyć z rozmachem.

Nasz problem ze zmianą polega chyba na tym, że jesteśmy przekonani, że musimy dokonać rewolucji. Pani podaje przykład z warsztatów, na których prowadząca podeszła do uczestniczek z wężem z piór i poprosiła, by każda wyjęła z niego jedno piórko jako symboli jednego małego kroku, jaki zrobi w kierunku zmiany w swoim życiu.

Kiedyś też byłam przekonana, że aby coś zmienić, muszę zrobić ogromny skok naprzód, a ten drugi brzeg wydawał mi się bardzo daleko. Kiedy miałam 21 lat, rzuciłam studia, bo byłam w ciąży. Myślałam, że moje życie się skończyło. Podejmowałam się wielu prac, które mi się nie podobały, ale starczało na czynsz. Zawsze jednak wiedziałam, że jest coś lepszego dla mnie. Chciałam wrócić na studia, ale sama myśl, że mam usiąść i podliczyć, ile czasu i pieniędzy będzie mnie kosztowało dokończenie edukacji, przyprawiała mnie o zawroty głowy. Jedna z moich lekcji w książce „Bóg nigdy nie mruga” brzmi: „Jeśli nie wiesz, co zrobić, zrób następny konieczny krok”. Dla mnie tym krokiem było zorientowanie się w ofercie studiów, wybór jednych zajęć, potem kolejnych. Nie myślałam o latach, jakie przede mną, ale o następnym dniu.

Mówimy o pracy, o jakiej marzymy, ale skupmy się na tej, którą mamy. Czasem zmieniamy miejsce zatrudnienia, ale problem pozostaje. Pisze pani, że środowisko pracy przypomina nasz dom, że powielamy problemy, jakie w nim były. Na przykład surowy szef kojarzy nam się z ojcem.

Moim zdaniem kluczem do sukcesu nie jest znalezienie innej pracy, ale zastanowienie się nad tym, co jest w nas takiego, że przyciągamy taką właśnie pracę. Tak samo jest ze związkami – możesz cały czas umawiać się z tą samą osobą, mimo że zmieniasz partnerów. Problem jest w nas. Ale rozwiązanie także. Na przykład mój tata pod wieloma względami był cudownym ojcem, ale miał też trudny charakter. Bałam się mojego szefa, dlatego że bałam się ojca. Kiedy zaczęłam mieć lepszy kontakt z ojcem, poprawiły się również moje relacje z przełożonymi. Nie wolno brać wszystkiego do siebie. Czasem szef po prostu jest w złym humorze i nie ma to nic wspólnego z nami.

Wiele kobiet przyznaje, że relacja z szefową odzwierciedla ich stosunki z matką, a nieporozumienia ze współpracownikami przypominają kłótnie z rodzeństwem. Może kiedy zrozumiemy, że większość problemów w pracy bierze się z domu, łatwiej będzie nam je rozwiązać?

Zgadzam się, wiele rzeczy przenosimy z domu. Ja wychowałam się z pięcioma braćmi i pięcioma siostrami. Dlatego jeśli w pracy chcę pożyczyć zszywacz, to po prostu biorę go z czyjegoś biurka i często zapominam oddać, bo u nas w domu było to normalne (śmiech). W związku z tym muszę się pilnować, by najpierw zapytać. Wspomniała pani o szefowej jako matce. Moja mama była cudowna, ale nie dało się jej uszczęśliwić, może dlatego, że miała 11 dzieci. Dorastałam w poczuciu, że cokolwiek robię, to i tak nie jest to wystarczająco dobre. Stąd wziął się mój perfekcjonizm w pracy, który był ogromnym ciężarem dla mojego szefa i współpracowników. Ciągle musieli mnie chwalić, żebym nie podupadła na duchu. Potrafiłam w nieskończoność dopracowywać artykuły, mimo deadline’ów. Uważałam, że tekst musi być idealny. Szef mówił wtedy: „nie musi być idealny, on musi po prostu być”.

Dobrze, że mówimy o perfekcjonizmie. Wielu z nas powinno powiesić sobie nad biurkiem kartkę: „Praca nie jest całym twoim życiem”.

Mam lepsze: „Pracą jest całe twoje życie”. To twoje zadanie: być najlepszą matką, przyjaciółką, członkiem społeczności, człowiekiem. Liczy się nie tylko to, za co dostajesz pieniądze. Niektórzy mówią: „Nienawidzę swojej pracy, ale każdy na moim miejscu by jej nienawidził”. Nieprawda, wiele osób by ją doceniło, po prostu nie jest dla ciebie. Pracowałam kiedyś w domu pogrzebowym, bo była to jedyna posada, jaką mogłam wtedy dostać. Nie zostałam tam długo, ale dzięki ludziom, których tam poznałam, nauczyłam się dostrzegania w każdym zajęciu głębszego sensu.

Jako dziennikarka robiłam wywiady z wieloma osobami: od policjantów, przez lekarzy, po kelnerki, jedne osoby uwielbiały swoją pracę, inne jej nienawidziły, mimo że to była ta sama praca. Dlatego mówię ludziom, że jeśli znajdziesz zajęcie, które daje ci radość i którego świat od ciebie potrzebuje, nie będzie miało dla ciebie znaczenia, ile ci płacą, czy ile trwa dzień pracy.

Uwielbiam historię z pani książki o przybyszu, który pyta miejscowych o to, jak się żyje w ich mieście, bo zamierza tu osiąść. Ktoś zadaje mu pytanie: „A jak się panu podobało w poprzednim miejscu?”. „Beznadziejnie”. Tutaj też się panu nie spodoba. Wiele zależy od naszego podejścia.

Każda praca jest święta, jeśli tę świętość w niej odnajdziesz. Pracowałam kiedyś w knajpce, ale byłam beznadziejną kelnerką, bo tego nie lubiłam. Inne dziewczyny uważały, że karmią potrzebujących. Ja po prostu miałam niewłaściwe podejście. Pisałam kiedyś o robotnicach, emigrantkach, które pomagały przy zbiorach. To była bardzo niewdzięczna praca. Zaskoczyło mnie, ile radości im przynosi, ciągle się śmiały, opowiadały różne historie, obrzucały się liśćmi sałaty… Współczuły nam, że całe dnie spędzamy w biurach. Po kilku godzinach takiej pracy wracałam do domu z obolałym ciałem, zastanawiając się, jak one mogą to robić. A one cieszyły się, że mają nad sobą niebo, słońce, świeże powietrze, ruch. Były szczęśliwe.

Mam taką teorię, że jeśli każdy rzuciłby pracę, której nienawidzi, to ona ucieszyłaby kogoś innego. Wszystko, czego się imałam, czegoś mnie nauczyło, dało określone umiejętności. Dzisiaj to doceniam.

Dla wielu osób, bezskutecznie szukających pracy, tytuł pani książki „Bóg zawsze znajdzie ci pracę” może być trochę irytujący.

Ten tytuł miał prowokować. To dobrze, że ktoś się wkurzy, może dzięki temu dostanie kopa i wyrwie się z marazmu. A jeśli spyta: „No, to gdzie jest moja praca?”, to może Bóg mu odpowie: „Sprawdź tu albo tu, poszukaj”. Głębsze, duchowe znaczenie tego tytułu wyraża moje przekonanie, że każdy z nas ma swoje idealne miejsce na Ziemi, swoją misję, coś, do czego tylko on został stworzony. I może moja książka skłoni ludzi do poszukania tego miejsca, zadania sobie konkretnych pytań. Chciałam dać ludziom nadzieję, zaufanie w to, że coś na nich czeka. Skoro Bóg ma dla ciebie pracę, to może wstań z kanapy i dowiedz się, co to za praca.

Czasem, kiedy czuję się bardzo zagubiona, mówię: „Boże, może mi już to powiedziałeś, ale ja nie usłyszałam, daj mi znać w bardziej wyraźny sposób, walnij mnie porządnie w głowę”.

I to działa?

Zawsze. Bo kiedy modlę się w ten sposób, jest w tym dużo złości – i to jest dobre. To tak, jakbym wykrzyczała: „Głośniej!”. I wtedy przychodzi głośna odpowiedź. Nawet jeżeli zostaniesz zwolniona z pracy, postaraj się spojrzeć na to w inny sposób. Może to właśnie ta głośna odpowiedź od Boga: „Koniec, mam dla ciebie coś lepszego”. Jeśli twoja firma zbankrutowała, nie załamuj się, wróć do domu, nalej sobie kieliszek wina i wznieś toast: „OK, jestem gotowa na następną przygodę”.

Regina Brett pisarka, felietonistka dziennika „Plain Dealer” w Cleveland (Ohio). Finalistka Nagrody Pulitzera w dziedzinie reportażu. Jej książki „Bóg nigdy nie mruga” i „Jesteś cudem” oraz „Bóg zawsze znajdzie ci pracę” są światowymi bestsellerami.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze