Podstawowe pytanie „Czy żyję tak, jak chcę?” zwykle sprowadza się do kolejnego: czy praca daje mi spełnienie? Jeśli nie, skup się na swojej misji zawodowej.
Jestem daleko czy coraz bliżej miejsca w życiu, w którym chciałam być? To trudne pytanie, czasem nie chcemy go sobie zadawać. Pracę, której nie lubimy, czyli niewygodną sytuację, w której tkwimy, traktujemy przejściowo. Kolejny rok z rzędu… Z drugiej strony wiemy przecież, co chciałybyśmy robić, jak i gdzie żyć, ale jakoś nie przybliżamy się do tej wizji ani o krok. Kolejny rok z rzędu… I nic się w tej sprawie nie zmieni, chyba że zdecydujesz, co zmienisz w swoim zachowaniu. I naprawdę to zrobisz.
Ścieżka serca
Jest mnóstwo
szkoleń uczących motywacji, wyznaczania i realizowania celów, ale największą motywacją jest zawsze ta osobista, płynąca z serca.
Motywacja finansowa też jest bardzo silna, to prawda – ale do czasu. Dzięki pieniądzom nakarmisz wszystkie swoje materialne potrzeby, ale ducha pieniędzmi nie nasycisz… Jeśli więc pracujesz wyłącznie dla pieniędzy, być może osiągniesz spory sukces (materialny, ekonomiczny, społeczny), ale możesz stracić osobiste szczęście. Rick Jarow, autor książki „Antykariera. W poszukiwaniu pracy życia”, nauczyciel i doradca, mówi, że spotkał w życiu wielu ludzi, którzy wspięli się wysoko po drabinie kariery, ale w którymś momencie zorientowali się, że drabina była przystawiona nie do tej ściany.
Spełniamy oczekiwania rodziców, partnerów, bliższego i dalszego otoczenia, ale nie spełniamy swoich własnych. Najczęściej z lęku, że stracimy to, co już sobie wypracowaliśmy, co już mamy.
Tanna Jakubowicz-Mount, psycholog i psychoterapeutka, prowadzi inspirowane naukami Ricka Jarowa warsztaty o podążaniu ścieżką serca. – Ten termin zaczerpnięty jest od Tolteków, którzy ufają, że nasze czujące serce wie, czego potrzebujemy, aby nasza dusza mogła się rozwijać – mówi. – To pierwotna wiedza o tym, kim w istocie jesteśmy i czego potrzebujemy, żeby osiągnąć spełnienie. Ścieżka serca jest naturalna – jak woda, która płynie tam, gdzie otwiera się przejście. Kiedy odnajdujemy swoje powołanie, to okazuje się, że to jest naturalny nurt naszego życia. Bo płynie z serca i rozwija się przed nami jak rzeka…
Zaufanie do siebie
Kluczowe w naszych życiowych wyborach jest przekonanie, że wiemy, co jest dla nas dobre, czego potrzebujemy, co nas wzmacnia, co karmi, a
co odbiera siłę. Życie, jeśli nie jest zgodne z powołaniem, podcina skrzydła, odbiera energię. Jeśli robimy to, co lubimy, nie musimy wkładać w to wysiłku albo nie czujemy, że go wkładamy. Nie bez powodu wiele osób, które osiągnęły sukces, mówi, że praca jest ich pasją. To prawdziwi szczęściarze. Dziś jednak, w dobie światowego kryzysu, często zadowalamy się tym, co mamy, bo wybór jest niewielki.
Na dłuższą metę życie w niezgodzie z sobą grozi wypaleniem, zmęczeniem, poczuciem pustki. Mentalnie umiemy sobie wytłumaczyć, że „musimy przecież zarabiać”, ale ciało, nasz mądry doradca, zacznie wysyłać niepokojące sygnały: migreny, bóle żołądka, kręgosłupa, chroniczne przeziębienia… Tanna Jakubowicz-Mount mówi, że spotyka wiele takich kobiet.
– Czują, że marnują życie, działają przeciwko sobie, przeciwko własnemu zdrowiu, a nawet przeciwko własnej rodzinie, bo wracają z pracy zestresowane i rozstawiają wszystkich po kątach. Nie mają siły cieszyć się tym, że mają ciepły, fajny dom.
Jedyną drogą, by odciąć się od strachu o materialne przetrwanie, jest budowanie zaufania do samego siebie. Poeta mistyczny Rumi mówi: „Nie szukaj poza sobą. Jesteś źródłem mleka. Nie musisz doić innych! Masz w sobie fontannę, nie szukaj wody z pustym wiadrem. Masz na głowie kosz świeżego chleba, a chodzisz od drzwi do drzwi, błagając o okruchy. Pukaj do swoich wewnętrznych drzwi, nie do innych”. Sedno tkwi w tym, by przejść od mentalności braku, niedostatku i lęku do mentalności obfitości. Powiedzieć sobie: „OK, stracę coś, pewien standard materialny, do którego doszłam, ale dzięki temu zyskam poczucie nasycenia czymś dobrym, czymś, co mnie odżywia i spełnia”.
Podróż do celu
Życie zgodnie ze swoim przeznaczeniem wymaga odwagi. Ale przecież nie musisz od razu żegnać się z tym wszystkim, co dotychczas robiłaś czy osiągnęłaś. Możesz z tego czerpać i potraktować jako wartość na drodze do
własnej transformacji – zmiany myślenia, przechodząc z pozycji braku do świadomości pełni, czerpania z tego, co jest, i budowania siebie.
Zamiast od razu wyruszać w podróż dookoła świata, możesz swoją obecną sytuację (np. pracę, za którą nie przepadasz, ale która zapewnia ci byt) potraktować jako część podróży do twojego celu i skorzystać w niej jak najwięcej dla siebie. Oto, co możesz zrobić już teraz: odkładaj 1/10 zarobku (jakikolwiek by był) na realizację marzenia, rozwijaj te narzędzia, które przydają ci się najbardziej do realizacji celu (np. umiejętność tworzenia grafiki czy prezentacji, łatwość wypowiadania się na forum itd.), buduj kontakty, pielęgnuj relacje z innymi ludźmi, miej przed sobą swój cel i pamiętaj, że każdy dzień zbliża cię do niego, jeśli nie możesz go realizować zawodowo, rób to, co kochasz w ramach swojej pasji, hobby – gratyfikacją za ten czas będzie poczucie spełnienia, a więc bycie szczęśliwszą.
Możesz też umówić się na wymiany barterowe – ty zaproponujesz komuś swoją usługę, czas, zaangażowanie, a w zamian ktoś inny „zapłaci” swoją (np. zaoferujesz udział w swoim warsztacie rozwojowym w zamian za wizytę u fryzjera albo w salonie masażu, albo za jajka z wiejskiej hodowli). W ramach wolontariatu czy bezpłatnego stażu będziesz realizować swoją pasję i nie gorzknieć, że coś ci umyka, a czas płynie.
Kiedy tak podejdziesz do swojej nie bardzo lubianej pracy, to prawdopodobnie zaczniesz traktować ją z większą radością i lepszą energią. Z czasem pasja może przynieść dochód, jeśli nie od razu materialny, to z pewnością duchowy – to, co zyskasz natychmiast, to bycie bliżej siebie, harmonię, prawdę i szczęście. Poczujesz, że żyjesz w zgodzie z własnym przeznaczeniem.
Zobacz: Jak odnaleźć pracę marzeń? – ćwiczenia