Nie wiem, czy kobiety wiedzą, jak często mężczyźni tracą wątek na widok szczególnie młodej i ładnej nieznajomej. Czy powinny wiedzieć? Są tacy, którzy tracą wątek na widok każdej, pewnie słusznie zakładając, że uroda i wiek to rzecz względna. Właściwie to nie oni tracą wątek, ale ich organizm. Reakcja wydaje się odruchowa.
Szczerze mówiąc, nie wiem, jak się w takiej sytuacji zachować – znany profesor, z którym właśnie rozmawiam, nagle milknie i jakby spada w przepaść swej wyobraźni. Łapać go czy nie? Najwygodniej byłoby podążyć jego śladem, ale wstyd. To ma w sobie coś z intymnej fizjologii.
Nie mamy jednak do czynienia z odruchem bezwarunkowym, skoro mężczyźni nie spadają w przepaść w obecności swoich żon. Moja obecność im nie przeszkadza, bo pewnie myślą, że ich zrozumiem. Nie mylą się tak bardzo. Zdarzało mi się w podobnej sytuacji odczuwać lekki zamęt w głowie, ale nigdy nie dopuszczałem do utraty wątku. To mój osobisty triumf kultury nad naturą.
Już jako młody samiec skrywałem namiętność pod maską obojętności, byłem też nieśmiały, a wiemy, że nieśmiałość nie jest dowodem skromności, ale wielkich ambicji i lęku przed porażką. Lepiej stać „skromnie” z boku, niż pchać się i dostać po łapach.
Udawałem więc, że nie interesują mnie nawet piękne dziewczęta, no, może tylko trochę, na tyle, by było widać, że jestem po stronie seksualności uważanej za bardziej normalną. Z niesmakiem wysłuchiwałem, jak świntuszą moi koledzy, i patrzyłem z ironią, jak usiłują wzrokiem rozbierać dziewczęta, chociaż w rzeczywistości nie potrafiliby rozpiąć jednego guzika. „Ty nie patrzysz?” – pytali tyle zdziwieni, co podejrzliwi, że się wywyższam. Mieli pewnie sporo racji.
Minęły lata, czas mnie poniżył. Ale wątku nadal nie tracę, choć coraz trudniej nie oglądać się za ładnymi kobietami, a teraz już doprawdy nie wypada. Ciekawe, że tak się porobiło właśnie teraz, gdy stoję już niemal nad grobem. Pisałem o tym nieraz: smak, wyrafinowanie to jak nauka języka, niektórym z wiekiem zmysły się rozwijają, a innym się zwijają... A skąpstwo i namiętność ludzi umierających są zjawiskami znanymi. Spieszno wtedy, by coś jeszcze ukraść z tego świata.
Wśród zaskakujących odkryć nowych czasów jest to, że seksualność kobiet nie różni się aż tak bardzo od tej męskiej. Kobiety również tracą wątek, a nawet rozbierają facetów wzrokiem, czego oni zwykle nie dostrzegają. Kobieta zawsze wie, że jest rozbierana – czasami jej z tym miło, a czasami okropnie.
Dramatyczną chwilą, zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, jest moment, kiedy kończy się pewien typ spojrzeń. To znak, że już wypada się z gry. Do gry jednak można nagle wrócić, choćby takim ułożeniem słów, by nagle intrygująco zapachniały.
Już malutkie dzieci, co obserwuję u mego synka, są bardzo wrażliwe na spojrzenia i świetnie je czytają. Nie inaczej niż zwierzęta. To umiejętność pierwotna, od której zależy przeżycie. Dlatego tak trudno oszukać dziecko, gdy matka ma zły nastrój, a sztuczny uśmiech niewiele pomoże. Ale są też sytuacje ekstremalne, gdy spojrzenie ma szczególną wagę.
Znajoma skarży mi się, że jej partner, gdy się kochają, nie patrzy jej w oczy. A to spojrzenie przy wspinaczce na szczyt i na samym szczycie ma szczególną barwę, i ten wybuch wszechświata w oczach. Pyta, czy to znak, że nie kocha? Nie wiem. Może właśnie kocha za bardzo, co wstydzi się okazać. A może ma coś innego do ukrycia. Kto z nas nie ma czegoś do ukrycia? Trochę zakłamania jest niezbędne, by było między nami ładnie. W tym też problem obyczajowości naszych czasów, że tak wiele w nas ujawniają – czy nie za wiele? Cała prawda o człowieku nie jest do wytrzymania.