Setki metrów rzeźbionych listew, tysiące godzin pracy, dziesiątki mebli wysłanych do odbiorców w Polsce i za granicą. W Sierakowicach koło Gdańska powstają ręcznie rzeźbione meble, których nie powstydziliby się barokowi mistrzowie snycerstwa.
ożywa codziennie około siódmej rano. W pracy pojawia się wówczas zespół snycerzy, liczący dziś dziesięć osób. Mniej więcej w tym samym czasie pojedynczy współpracownicy Pracowni zaczynają rzeźbić powierzone im elementy mebli w swoich własnych warsztatach, rozsianych po Polsce. Wykonują jednak zaledwie wybrane dekoracje. Serce Pracowni bije tutaj, w Sierakowicach koło Gdańska, niewielkiej miejscowości przytulonej niemalże do Kaszubskiego Parku Krajobrazowego.
Podróżnych przybywających w rejon Sierakowic witają tablice z podwójnymi nazwami wiosek – w języku polskim i kaszubskim. Ale Meble MebS inspirują się nie tradycją kaszubską, a wyrobami dawnych gdańskich rzemieślników. Historia stylu gdańskiego sięga przełomu renesansu i baroku, a jego rozkwit przypada na wiek XVII i XVIII, kiedy w manufakturach ugruntowała się specyficzna forma mebli i sposób ich zdobienia: wysokie gzymsy z charakterystycznym łamaniem oraz bogate dekoracje snycerskie. Pracownia Mebli MebS nigdy nie wykonuje jednak kopii barokowych wyrobów rzemieślniczych. Jej szacunek dla tradycji wyraża się w chęci rozwijania i wzbogacania dorobku dawnych mistrzów, a nie epigońskiego naśladowania.
Jedno dzieło, miesiące pracy
Aby poznać specyfikę pracy snycerzy, trzeba byłoby towarzyszyć im przez kilka miesięcy. Nie codziennie zaczyna się tu bowiem pracę nad nowym wyrobem. My trafiamy akurat na etap rzeźbienia obrazów na frontach biurka – jednego z najtrudniejszych i najbardziej złożonych wyrobów w dotychczasowym dorobku MebS. Pod ścianami i na stołach zastajemy gotowe już detale, pokryte płaskorzeźbami. Zaskakuje nas stosunkowo niewielka powierzchnia Pracowni – jest schludnie, czysto, ale przy większej grupie osób lawirujących między stołami liczy się każdy centymetr powierzchni. W powietrzu czujemy przede wszystkim intensywny zapach świeżego drewna, ale też lakieru, wykorzystywanego do wykańczania gotowych wyrobów.
Praca snycerzy przebiega w ciszy. Wydaje się monotonna, ale wymaga nieustannego, maksymalnego skupienia. Każdy ruch dłuta musi być precyzyjny, nie ma miejsca na błąd. Trzeba usunąć dokładnie taką warstwę surowca, jaka została przewidziana, inaczej cały detal nadawałby się do wyrzucenia. Snycerze tłumaczą, że wyczucie, jak głęboko należy rzeźbić, przychodzi z czasem. Przed rozpoczęciem pracy na każdym detalu widać przecież zupełnie płaski rysunek ołówkiem. A artysta musi zobaczyć w tych dwuwymiarowych kreskach przestrzenną formę. Musi wiedzieć, które elementy pozostawić wypukłe, a które powinny być wklęsłe, aby odpowiednio układało się na nich światło. To oświetlenie, cień, a nie kolor „maluje” płaskorzeźbę, tworząc pożądany efekt.
Rzeźbienie widziane z bliska
Nie wszystkie szczegóły pracy jesteśmy w stanie dojrzeć, dlatego snycerze pokazują nam filmy, zarejestrowane w Pracowni. Dopiero wtedy, w dużym powiększeniu i ujęciach slow motion widzimy, jak zachowuje się drewno podczas obróbki dłutem. I że wcale nie „zdejmuje” się go tak gładko, jak mogłoby się wydawać podczas obserwacji z daleka. Surowiec strzępi się, rozdziela na drzazgi – trzeba zatem nakierować ostrze dłuta tak, by po zdjęciu cienkiej warstwy drewna uzyskać możliwie gładką powierzchnię. Pod koniec obróbki snycerskiej wszystkie rzeźbienia przeciera się jeszcze ręcznie papierem ściernym, ale niewielkie ślady, minimalne „ociosania” i tak pozostają, nadając powierzchni ciekawszą strukturę.
Od szkicu ołówkiem do szafy gdańskiej
Ponieważ pojawiamy się w Pracowni, gdy prace nad „naszym” meblem trwają w najlepsze, omija nas kilka ciekawych etapów przygotowań: wybór drewna (dokonywany osobiście przez właściciela Pracowni, z elektronicznym higrometrem w ręku), rozmowa z przyszłym posiadaczem wyrobu (najczęściej nie jedna dyskusja, a seria rozmów, podczas których omawia się każdy szczegół), a także projektowanie (ręcznie, ołówkiem, na papierze). Snycerze chętnie wyjmują jednak z teczek projekty, które stanowiły podstawę dla już wykonanych wyrobów. To precyzyjne szkice ołówkiem – front po froncie, listwa po listwie, liść akantu po liściu. Na improwizację nie ma miejsca, bo zdobienia muszą być regularne i harmonijne. Identyczny wzór obiega nieraz np. cargę stołu, czyli szeroką listwę pod blatem, i powtarzalny układ ozdób trzeba wykonać na całym tym obszarze. To często ponad 4 – 5 metrów rzeźbień. Każda kolejna ich sekwencja musi wyglądać identycznie.
meble gdańskie
Pytanie o to, skąd brać cierpliwość do realizacji takiego twórczego pomysłu, okazuje się banalne, gdy uświadamiamy sobie, że w Sierakowicach meble gdańskie powstają od blisko 30 lat. Ile metrów takich carg, listew i frontów powstało w tym czasie? Tego nikt nawet nie liczy. Odtworzyć można natomiast całą listę realizacji, ponieważ każda z nich jest starannie dokumentowana, fotografowana, katalogowana i opatrywana indywidualnym numerem, potwierdzającym oryginalność wyrobu.
*
Tym, co najmocniej jednoczy zespół snycerzy, jest pasja i zamiłowanie do rękodzieła. Pracownia Mebli MebS wyrosła na gruncie rodzinnej tradycji familii Jóskowskich, przechodzi z ojca na syna. Ale podczas twórczej pracy nie oddziela się pracowników „z zewnątrz” od członków rodziny. Wszyscy rozumieją się bez słów, znają swoje zadania, uzupełniają się w ich realizacji. I choć pozyskanie kolejnych dusz dla snycerskiego fachu nie jest łatwe, to przynajmniej o kolejne pokolenie Jóskowscy mogą być spokojni. Najmłodszy entuzjasta dłuta, którego poznaliśmy w Sierakowicach, ma obecnie kilka lat, ale doskonale wie, czym chce się zająć w przyszłości.