1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA
  4. >
  5. Pisarka od zadań specjalnych. Wywiad z Anną Matusiak, autorką książki „Naznaczona”

Pisarka od zadań specjalnych. Wywiad z Anną Matusiak, autorką książki „Naznaczona”

Anna Matusiak (Fot. Olga Majrowska)
Anna Matusiak (Fot. Olga Majrowska)
Nie ma dla niej zbyt trudnych wyzwań. W ciąży przeprowadzała wywiady z uwięzionymi kobietami. W dojrzałym wieku zdecydowała się na studia psychologiczne, by wiarygodniej opisywać swoich bohaterów. Pisze powieści, które pokazują różne perspektywy i oswajają czytelników z trudnymi doświadczeniami uwięzienia, morderstwa czy śmiertelnej choroby. Nie waha się poruszać tematów ciężkich ani tych niejednoznacznych moralnie i pisze o nich w taki sposób, by były zrozumiałe dla każdego. Poznajcie Annę Matusiak, której kolejna książka, „Naznaczona” właśnie ukazała się w księgarniach.

Pani ostatnie książki to nie typowe powieści obyczajowe. Dlaczego podejmuje Pani w swojej twórczości tematy trudne i nieoczywiste? Skąd takie zainteresowania?
To się bierze z mojej dziennikarskiej duszy. Od 25 lat uprawiam ten zawód – z większymi i mniejszymi przerwami i od zawsze interesuje mnie człowiek, jego głowa, mechanizmy postępowania w granicznych sytuacjach. Fascynuje mnie pojęcie dobra i zła. Fascynuje mnie to, jak bardzo kontekst może zmienić ocenę człowieka, co oznacza, że nasza ocena nigdy nie ma sensu, bo zawsze mamy zbyt ubogą wiedzę o innych, by dać sobie prawo do oceny. Moja pierwsza książka – kilka ładnych lat temu – należała do literatury faktu. Były to po prostu wywiady. Jeździłyśmy z przyjaciółką do zakładu karnego dla kobiet, by rozmawiać ze skazanymi. Jakże często, słysząc paragraf, za który dana osadzona odbywa karę, w pierwszej chwili miałyśmy poczucie, że spotkamy się z potworem, ale po godzinie rozmowy – ściskałyśmy się z nią jak z koleżanką – nierzadko silnie wzruszone, dziękując Bogu, że nie postawił nas w życiu przed takimi wyzwaniami, przed jakimi stanęło wiele z tych kobiet. Życie jest tak bardzo nieoczywiste i nieprzewidywalne. A zło ma tyle odcieni... Poza tym na dojrzałe lata poszłam na studia – psychologię. Czuję się gotowa, by grzebać jeszcze głębiej w ludzkich umysłach i duszach. Ale też w swojej duszy i swoim umyśle. Część tego, co wygrzebuję, daję swoim bohaterom literackim. I zawsze staram się to robić po coś... By zostało. By dało do myślenia. By zmieniło spojrzenie na wiele spraw. By udało się doprowadzić do braku oceny.

Ma Pani spektakularną, bardzo ciekawą drogę zawodową. Jak Pani własna historia wpłynęła na tematy, które Pani porusza? Dlaczego akurat takie?
Lubię działać, stąd faktycznie moje CV jest dosyć bogate. Zaczynałam bardzo szybko i zawsze pracowałam równoległe w co najmniej trzech miejscach. Nazbierało się więc trochę doświadczeń. A teraz wydostają się na światło dzienne w różnych niespodziewanych momentach – również kiedy buduję postaci. Niektóre są zupełnie fikcyjne. Innym daję trochę z siebie. Jak każdy pisarz. Ale zdarza się i tak, że literatura staje się moją terapią. Tak było w przypadku książki „Kiedy się pojawiłeś” , która – mimo że fabularnie fikcyjna – emocjonalnie jest totalnie moja i stała się moją terapią po trudnych początkach macierzyństwa, kiedy przyszło nam się zmierzyć z tak brutalną diagnozą, że coś we mnie wówczas umarło. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, ale tygodnie spędzone w szpitalu pozostawiły silny ślad i zmusiły mnie, bym wylała na papier myśli i uczucia. Mam w sobie od zawsze silne poczucie misji. To wielkie słowo. Zbyt wielkie. Bo nie jestem lekarzem. Nie ratuję innych żyć. Ale zawsze chciałam pomagać jakkolwiek – chociaż słowem, skoro to umiem robić. Staram się więc tak pisać, by komuś pomóc – otworzyć oczy, dać nadzieję. Seria HISTORIE PRAWDZIWE, a w jej ramach trzy książki, które są dla mnie bardzo ważne: , i również wpisują się w tę moją potrzebę.

„Osadzona” Anna Matusiak, Wydawnictwo Harde (Fot. Materiały prasowe) „Osadzona” Anna Matusiak, Wydawnictwo Harde (Fot. Materiały prasowe)

Wspomniała Pani, że swoją przygodę literacką zaczęła od wizyty w więzieniu. To prawda, że była Pani wtedy w ciąży? Jak to na Panią wpłynęło? Czy myśli Pani, że poradziłaby sobie Pani w więzieniu?
Oj tak. Wiele osób stukało się w głowę, co ja robię. Z dużym już brzuszkiem do celi – do skazanych za morderstwa, kradzieże, pobicia, do narkomanek, etc. Ale ja tego kompletnie w ten sposób nie odczuwałam. Naprawdę po chwili rozmowy z dziewczynami (a co tydzień spotykałyśmy się z inną kobietą) – miałam poczucie, że właściwie niczym się ta nasza rozmowa nie różni od spotkania w kawiarni. Może okoliczności nieco mniej przytulne. Ale przede mną siedziała dokładnie taka sama kobieta, jak ja. Tylko życie jej się inaczej ułożyło. Często od najmłodszych lat musiała się borykać z uzależnieniem rodziców. Wychowywała ją ulica. Nierzadko sama była uzależniona od ciężkich narkotyków jeszcze przed osiągnięciem dziesiątego roku życia. Moim celem nie jest absolutnie usprawiedliwianie. Jest zbrodnia – jest kara. Od tego są sądy. Cieszę się, że nie musiałam tego robić. Ale zrozumienie. Spojrzenie szerzej... Czy poradziłabym sobie w więzieniu? Kiedyś powiedziałabym: NIGDY W ŻYCIU! Z moją wrażliwością, empatią... Ale nauczyłam się nie mówić NIGDY. Bo naprawdę tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono. Kiedy z maleńkim dzieckiem leżałam w szpitalu, przerażona, przekonana, że zawalił się świat, też słyszałam – jak ty to zniosłaś, ja bym nie dała rady. Tylko to nie jest takie proste... Dzień wstaje, kończy się i za chwilę wstaje kolejny. Świat się nie kończy, nawet gdy twój prywatny się skończył. Żyjesz. Nie masz wyjścia... W książce „Osadzona” inspiracją do stworzenia głównej bohaterki stała się dziewczyna, nasza Polka, która przez głupi błąd młodości spędziła w japońskim więzieniu 8 długich lat. Spotkałam się z nią. Rozmawiałyśmy długo. Myślę, że też nie przypuszczała jeszcze kilkanaście lat temu, że byłaby w stanie spędzić w obcym, w dodatku tak niełatwym kulturowo kraju, w zamknięciu, z dala od rodziny całą swoją młodość. Przetrwała. Jesteśmy w stanie znieść naprawdę dużo. Ale też bywa, że nie dźwigamy z pozoru „lekkich” doświadczeń. Skala samobójstw u nastolatków i dzieciaków przeraża. I temu też warto się przyjrzeć.

Jaka jest Pani pisarska droga? Dlaczego zaczęła Pani pisać?
Pisałam od zawsze. Kocham pisać. Pisanie jest moim sposobem na radość, smutek, ból, rozpacz, cierpienie, spełnienie, poczucie szczęścia. Niemal każdą emocję muszę „wypisać”, bo aż mnie nosi w środku. Ale z pełną świadomością czekałam z pisaniem na moment, kiedy życie mnie doświadczy na tyle, bym mogła z czystym sumieniem dać czytelnikowi coś więcej. To nie znaczy, że pragnęłam zostać doświadczona trudnymi emocjami. Absolutnie nie. Ale wiedziałam, że nie uniknę ich, bo każdy z nas ma na koncie gorsze i lepsze chwile. Dziennikarska droga pozwalała mi podczas każdego wywiadu przeżywać w jakiejś mierze życie drugiego człowieka. Mam ten dar, za który jestem wdzięczna Bogu, że ludzie się przede mną otwierają. Opowiadają mi o sobie. Chcą rozmawiać. A ja kocham ich słuchać. To wszystko gotowe inspiracje. Życie pisze scenariusze, jakich nie wymyśliłby żaden człowiek.

„Splątana” Anna Matusiak, Wydawnictwo Harde (Fot. Materiały prasowe) „Splątana” Anna Matusiak, Wydawnictwo Harde (Fot. Materiały prasowe)

Zaczęła Pani studiować psychologię. Jak pomaga to Pani w pisaniu? Czy dzięki temu opisywane przez Panią postaci są bardziej wiarygodne, a sceny pełne emocji?
Zdecydowanie to był jeden z powodów, dla których postanowiłam studiować psychologię. Ale to wynika też z pewnej odpowiedzialności. Poczułam, że jeśli sięgam do naprawdę trudnych wątków, takich jak molestowanie, strata, śmierć, skrzywdzenie psychiczne i fizyczne, etc. – mam obowiązek być przygotowana zawodowo do spotkań z ludźmi, którzy mają takie historie na koncie. Czasami zwykła empatia to może być ciut za mało. A jeśli kiedyś w życiu będę mogła jeszcze dodatkowo naprawdę pomóc ludziom, którzy czują, że toną – będę szczęśliwa.

Gdzie szuka Pani inspiracji dla swoich książek?
Są wszędzie. Dookoła. Codziennie się na nie natykam. Gdziekolwiek się nie odwrócę. Wystarczy mieć uszy i oczy szeroko otwarte. Czasami też potencjalni bohaterowie po prostu się do mnie sami odzywają. Opisują swoje historie. Ostatnio zaparkowałam auto. Nawigował mnie pan bezdomny. Oczywiście miejsce parkingowe było ogromne i zapewne poradziłabym sobie bez tej pomocy, ale dawał z siebie wszystko. Wysiadłam i zaczęłam grzebać w portfelu w poszukiwaniu jakichś drobnych. Mówię:
– Kurcze... Widzi pan... Płacę kartą i trudno mi wygrzebać cokolwiek, ale proszę jeszcze chwilę poczekać. Mam nadzieję, że coś się znajdzie.
– A no widzi pani... Takie czasy – zaczął. A wie pani, że ja...
I ruszył z opowieścią o swoim życiu. Stałam z nim z pół godziny słuchając historii człowieka, który miał kiedyś rodzinę, dzieci, dom, żonę, ale życie mu się tak potoczyło, że teraz co noc szuka miejsca, w którym prześpi kilka godzin pod dachem i we względnym cieple. Proszę sobie teraz wyobrazić jego dom, rodzinę i wszystko to, co mogło po drodze doprowadzić go do parkingu, na którym za 2 zł pomaga ludziom parkować. Czy to nie gotowa książka?

Jak wpływa na Panią opisywanie takich poruszających historii? Czy zmienia się Pani nastrój, gdy musi Pani opisać jakąś trudną scenę?
Oj tak. Wchodzę w klimat swoich historii całą sobą. Wchodzę w świat swoich bohaterów. Wędruję tymi samymi ulicami. Czuję te same zapachy. Płaczę razem z nimi i cieszę się, kiedy i im jest dobrze. Dla własnego komfortu psychicznego i higieny zawodowej – staram się żonglować emocjami, nie tylko w ramach jednej książki, ale też w ramach kolejnych książek i gatunków. Pozwalam sobie na lżejsze pisanie od czasu do czasu i bardzo to lubię. Chcę dać swoim czytelnikom różnorodność.

Niektóre decyzje Pani bohaterów są dwuznaczne moralnie. Dlaczego je Pani opisuje?
Te są absolutnie najciekawsze. I najbardziej życiowe. Myślę, że najczarniejszy charakter ma swoją dobrą stronę, ma przyjaciół, których szanuje i którzy szanują jego, ma rodzinę, którą kocha, ma świętości, w które wierzy. Nic nie jest czarne ani białe. Wszystko ma odcienie. Decyzje dwuznaczne moralnie pokazują człowieczeństwo. To prawda o nas ludziach. Sama wyznaję zasadę cudownego, świętej pamięci prof. Bartoszewskiego, powtórzoną za Antonim Słonimskim: „Jeśli nie wiesz, jak należy się w jakiejś sytuacji zachować, na wszelki wypadek zachowaj się przyzwoicie”.

Ale bywa, że słowo „przyzwoicie” też ma różne odcienie. Piszę o takich sytuacjach, żeby pokazać, co może być powodem różnych zachowań. Jakie myśli siedzą w ludzkich głowach. Czasami dla mnie samej pewne zachowania moich bohaterów są absolutnie niezrozumiałe. Ale zamiast ich skreślać – grzebię i staram się im dopisać kontekst. Powtórzę: nie po to, by usprawiedliwiać, ale by spojrzeć z kilku perspektyw. Dopiero kiedy wejdziesz w czyjeś buty powiesz: „Jak dobrze, że nie muszę się tym martwić”, „Jak dobrze, że to nie mój problem”. Patrząc z boku, z pozycji wygodnego fotelu łatwiej powiedzieć: „Ja bym tak nigdy!”, „Co za obrzydlistwo!”, „Jak tak można?”

Wnioskuję, że lubi Pani eksplorować mroczną stronę ludzkiej natury. Dlaczego?
Myślę, że, jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi, ta mroczna strona jest po prostu ciekawa. Nieoczywista. Nienudna. To trochę jak z aktorstwem. Proszę mi pokazać aktora, który nie lubi grać czarnych charakterów albo nie marzy o takiej roli. A ponieważ w każdym z nas – jak pani słusznie zauważa – jest ta mroczna strona, to fascynujące kiedy możemy się jej przyjrzeć, zbadać, pochylić się nad nią.

Jakie motywy ma Pani teraz w planach? Co Panią fascynuje?
Jeszcze nie mogę zdradzać zbyt wiele, ale będzie różnorodnie bardzo. Mocnych tematów nie zabraknie. Szykuję się do kilku książek. Trwa dokumentacja. Jedno jest pewne – będzie bolało (i mnie w trakcie pisania, i czytelnika w trakcie czytania), ale też nie zabraknie propozycji, które dadzą ukojenie, bo w niełatwych czasach też potrzebujemy nadziei, światełka. I taką ambicję, by dawać światełko – także mam.

Co Panią najbardziej porusza? Czy znajduje to później odzwierciedlenie w Pani historii?
Ludzka krzywda, ból, cierpienie – NIESPRAWIEDLIWOŚĆ. To że los się bawi z nami w rosyjską ruletkę i często doświadcza tak cholernie boleśnie różnych ludzi. Moje książki często szukają odpowiedzi na pytanie DLACZEGO? Sama w życiu mam podobnie. Kiedy wydarza się coś trudnego, próbuję nadać temu sens. Jest mi wówczas łatwiej. Moje bohaterki (i bohaterowie) mają podobnie.

Czy ma Pani swoją życiową misję? Jaką?
Chcę być dobrym człowiekiem i żyć tak, by niczego nie żałować. Chcę się cieszyć chwilą i dawać radość innym. Chcę kochać i być kochaną. Takie proste, a takie wielkie rzeczy...

Anna Matusiak, pisarka, dziennikarka, prezenterka telewizyjna, wykładowczyni akademicka. Autorka m.in. książek „Osadzona”, „Splątana” i „Naznaczona”.

„Splątana” Anna Matusiak, Wydawnictwo Harde (Fot. Materiały prasowe) „Splątana” Anna Matusiak, Wydawnictwo Harde (Fot. Materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze