Jeszcze niedawno, aby zobaczyć cosplayowców w ich naturalnym środowisku, trzeba było udać się na Pyrkon. Teraz mainstreamową wersję tego zjawiska da się wypatrzeć nie tylko na festiwalach i konwentach, ale także na fashion weekach, profilach modowych influencerek i hollywoodzkich galach.
Gwiazdy przebrane za… gwiazdy
Jak pisze Vanessa Friedman, główna krytyczka mody w „The New York Timesie”, stylizacje z tegorocznych Złotych Globów można by podzielić na trzy kategorie. Mamy więc gwiazdy przebrane za statuetki, te upodabniające się do czerwonego dywanu i te… cosplayujące koleżanki po fachu. Dopasujmy pary: Ariana Grande wzorowała się na Audrey Hepburn, Selena Gomez usiłowała odtworzyć styl Jackie Kennedy, Nicole Kidman upięła włosy na modłę Catherine Deneuve, a Ayo Edebiri wyraźnie nawiązała do Julii Roberts i jej kultowego garnituru z 1990 roku. Nie wszyscy mówili o inspiracjach wprost. Gwiazda „The Bear” przekonywała, że sięgnęła po modę męską pod wpływem kostiumów z „Queer” Luki Guadagnino, a odtwórczyni roli Glindy tłumaczyła, że jej archiwalna suknia to odniesienie do krainy Oz i drogi wybrukowanej żółtą kostką.
Efekt? Dziennikarka nowojorskiego dziennika była nieco zawiedziona brakiem inwencji stylistów i projektantów. Jednak kreacje w duchu starego Hollywood miały też swoich zwolenników. W amerykańskim „Vogue’u” odetchnięto z ulgą, że sławy nie traktują już wystawnych gal jak przedłużenia planu filmowego i nie noszą się przed fotografami, jakby nie mogły wyjść z roli. Gwoli przypomnienia – ostatnie sezony stały tzw. method dressingiem, czego najlepszymi przykładami były Margot Robbie („Barbie”), Zendaya („Challengers”), Jenna Ortega („Wednesday”) oraz oczywiście Ariana i Cynthia („Wicked”).
Ta pierwsza długo nie rozstawała się z cukierkowym różem, druga wyglądała jakby dopiero co zeszła z tenisowego kortu, trzecia kurczowo trzymała się estetyki Tima Burtona, a zamykający wyliczankę tandem zawsze wchodził na ściankę cały na zielono-różowo. Nawet jeśli stylizacje ze Złotych Globów należałoby zaliczyć do kategorii „ale to już było”, nadal przyniosły one pewien powiew świeżości. Przynajmniej nie wiedziano z góry, za jakimi popkulturowymi tropami podążą zaproszeni goście i można było zabawić się w łączenie kropek.
Jasne, że nie jest to cosplay w pełnym tego słowa znaczeniu. Ten nie ma się najlepiej nawet w swojej kolebce, czyli w Japonii. Na internetowych forach czytamy, że spacer po tokijskiej dzielnicy Harajuku od wielu lat nie gwarantuje już spotkania z cosplay'owcami z krwi i kości. W pierwotnej formie nie chodziło bowiem jedynie o tworzenie artystycznych kostiumów. Nawet najbardziej dopracowany ubiór musiał iść w parze z imitowaniem sposobu mówienia czy gestów postaci znanych z mangi, anime i gier wideo. Właśnie dlatego piewcy tradycji nie lubią, gdy współcześnie stawia się znak równości między cosplayem a, przykładowo, halloweenowymi przebraniami.
Mimo to dziś o cosplayu przeczytać można nawet w „bibliach mody”. Czy pewne elementy japońskiego trendu rzeczywiście przenikają do codzienności? Niektórzy dostrzegają je na wybiegach – na przykład w pelerynach z premierowych kolekcji Isabel Marant, Christiana Diora, Gabrieli Hearst czy Nili Lotan, dzięki którym możemy poczuć się jak superbohaterki albo… Czerwony Kapturek. Inni zwracają uwagę na lansowane w mediach społecznościowych tendencje, takie jak „Frazzled English Woman” (czy też rom-com cosplay), oddające hołd „roztrzepanym” bohaterkom brytyjskich komedii romantycznych.
W raporcie Pinteresta na 2025 rok czytamy z kolei o estetykach „sea witch”, „dolled up” i „fisherman”. Jedyny akwen w twojej okolicy to osiedlowy basen? Nie szkodzi. I tak możesz wystylizować się na mroczną syrenkę albo rybaka. Jeżeli wybierzesz drugą opcję i w tym celu zaopatrzysz się w pasiasty sweter, z łatwością przeobrazisz się też w paryżankę. Gwiazdy odwiedzające Paryż podczas fashion weeków może są nieco mniej dosłowne, ale i tak lubią dostosować swoją podróżną garderobę do wymogów stereotypowego francuskiego wizerunku (patrz: słynna przemiana Kylie Jenner z 2023 roku).
Niektórzy ograniczają się do subtelnych aluzji, ale bywa i tak, że zamiast udawać rodowite mieszkanki Miasta Świateł, bywalczynie tygodni mody faktycznie sięgają do korzeni cosplayu. Wówczas w zasobach agencji fotograficznych lądują prawdzie ekstrawaganckie stylizacje. Gigantyczne skrzydła czy rozłożyste suknie mogą nie być najwygodniejszym wyborem, kiedy przyjdzie nam zasiąść w pierwszym rzędzie na pokazie, ale z pewnością przyciągną uwagę. Być może w dobie zmieniających się jak w kalejdoskopie trendów skopiowanie garderoby Czarodziejek z Księżyca w rzeczy samej jest dobrym sposobem na wyrwanie się spod dyktanda branży i powrót do nieskrępowanej zabawy ubiorem.