– Uwielbiam, kiedy artysta mnie powala – wyznała Rosalía, zapytana o powód wyboru utworu „Berghain” na singiel zapowiadający jej nowy album „Lux”. Artystka najwyraźniej postąpiła zgodnie ze złotą regułą etyczną „traktuj innych tak, jak sama chciałabyś być traktowana”. Efekt? Jej czwarty studyjny krążek jeszcze przed oficjalną premierą okrzyknięto jedną z najważniejszych płyt roku. Czy porywający singiel faktycznie zwiastował muzyczny klejnot? Zdecydowanie tak. Długo wyczekiwany materiał hiszpańskiej gwiazdy udowadnia, że współczesny pop wciąż może być dziełem sztuki.
Już po wydaniu wiosną 2022 roku albumu „Motomami” wiadomo było, że Rosalía należy do grona artystek, które nie idą utartym szlakiem. Zręcznie łączący eksperymentalny pop, reggaeton i szeroko pojętą alternatywę album nie tylko łamał schematy, ale przede wszystkim zachwycał przemyślaną koncepcją. Spektakularna trasa koncertowa promująca wydawnictwo tylko potwierdziła przypuszczenia, że Rosalía ma absolutnie wszystko, aby stać się globalnym fenomenem.
Gdy więc dwukrotna laureatka nagrody Grammy ogłosiła, że pracuje nad następcą swojego przełomowego dzieła, wielu zaczęło się zastanawiać, w jakim kierunku podąży tym razem jej stale ewoluująca twórczość. Czy Hiszpanka na dobre porzuci bachatę, flamenco i bolero, by skupić się na tworzeniu hitów skrojonych pod najpopularniejsze rozgłośnie radiowe? A może oprze się pokusie zostania księżniczką popu i nagra kolejny ambitny, wymykający się sztywnym ramom materiał? Dziś wiemy już, że – na szczęście – wybrała to drugie.
Rosalía (Fot. mat. prasowe Sony Music Poland)
Zanim Rosalía weszła do studia nagraniowego, na cały rok zaszyła się w swoim domu w Miami, gdzie tworzyła teksty piosenek. Proces ten był żmudny, momentami wręcz katorżniczy. Piosenkarka postawiła sobie bowiem wyjątkowo ambitne zadanie, aby zaśpiewać na płycie nie tylko po hiszpańsku, lecz także w dwunastu innych językach. W rozmowie z dziennikarzem Zanem Lowem dla Apple Music przyznała, że nigdy wcześniej nie płakała tak często podczas pracy nad albumem i że pod koniec nagrań była bliska załamania nerwowego. Ostatecznie jednak dopięła swego i w pełni zrealizowała swoją wizję.
Na „Lux” można usłyszeć Rosalíę śpiewającą m.in. po arabsku, hebrajsku, japońsku, mandaryńsku i ukraińsku. W warstwie lirycznej głównym punktem odniesienia stały się osobiste rozważania artystki nad pojęciem świętości oraz nad tym, jak różni się ono w zależności od religii, kultury czy szerokości geograficznej. Rosalía powiesiła w swoim pokoju mapę świata i zaczęła zgłębiać biografie świętych oraz innych przedstawicielek żeńskiego mistycyzmu z najodleglejszych zakątków globu.
Ogromne wrażenie zrobiła na niej między innymi historia żyjącej na przełomie XVII i XVIII wieku japońskiej mniszki i poetki Ryōnen Gensō, która z rozpaczy poparzyła sobie twarz, gdy odmówiono jej wstąpienia do buddyjskiego klasztoru. Uzasadniono to tym, że jej uroda mogłaby rozpraszać innych nowicjuszy. Echa tej poruszającej historii Rosalía wplotła mistrzowsko w cudownie niepokojący utwór „Porcelana”.
Hagiograficznych smaczków na „Lux” jest jednak znacznie więcej. Inspiracją stały się między innymi święta Róża z Limy i Klara z Asyżu. Odkrywanie tych odniesień w muzyce Rosalíi jest fascynujące i ekscytujące zarazem. Niech jednak nie zwiedzie was ta sakralna otoczka. Bardziej niż o szeroko rozumianym sacrum, album ten opowiada o człowieku i jego najbardziej ludzkich emocjach. To płyta o miłości i z miłości zrodzona. Przede wszystkim z miłości do autentycznej sztuki w czasach zalewającej nas zewsząd sztuczności i powierzchowności. Rosalía nie boi się na tym krążku dotykać sedna i poruszać najdelikatniejszych, najczulszych strun.
O wielkości tego albumu świadczy nie tylko jego misternie dopracowana warstwa tekstowa. Czwarty krążek Rosalíi to brawurowa fuzja muzyki poważnej i wysmakowanego, artystycznego popu najwyższej próby. Autorka hitu „Berghain” nawiązała w tym celu współpracę z London Symphony Orchestra pod batutą Daníela Bjarnasona. „Lux” to również nie lada gratka dla miłośników wybitnych żeńskich wokali. Na płycie gościnnie zaśpiewały m.in. islandzka ikona alternatywnych brzmień Björk, portugalska mistrzyni fado Carminho, hiszpańska śpiewaczka flamenco Estrella Morente oraz katalońska wokalistka jazzowa Sílvia Pérez Cruz. O tym, jak wyśmienicie eklektyczne jest to dzieło, najlepiej świadczy fakt, że sama Rosalía podczas pracy nad albumem zasłuchiwała się m.in. w twórczości Bacha, Mozarta, Nicka Cave’a i The Strokes.
Rosalía (Fot. mat. prasowe Sony Music Poland)
Słuchając „Lux”, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że anielski wokal Rosalíi brzmi jeszcze głębiej, pełniej i bardziej wyraziście niż na jej wcześniejszych nagraniach. Jakby to, co chciała przekazać światu tymi utworami, wyzwoliło w niej dodatkowe, wręcz natchnione pokłady talentu.
Jedno jest pewne. Tym krążkiem piosenkarka postawiła poprzeczkę niezwykle wysoko. Nie tylko sobie, lecz całemu pokoleniu artystów aspirujących do miana głosu swojego pokolenia. To cieszy, i to bardzo. Bo już dawno nikomu tak dobitnie nie udało się udowodnić, że w świecie popu wciąż jest miejsce na ambitne, wymykające się banalnym definicjom dzieła zrodzone z pasji. Takie, które z czystym sumieniem można nazwać arcydziełem. Vivat Rosalía!