„Bądź grzeczna!”. „Nie mów tego na głos!”. „Nie przy ludziach!”. „Nie ważne co myślisz, idź przeproś i zapomnijmy o temacie!”. „Nie wymyślaj, tak robią wszyscy, nie masz wyboru”.
Czy któraś z was zna to może z autopsji? Może to właśnie do was zwracano się w podobny sposób? Może to ty tak właśnie zwracasz się do swojej córki?
Tak jak na opakowaniu papierosów mamy informację o szkodliwości palenia tytoniu, tak ja w tym artykule chcę przedstawić konsekwencje stosowania metody wychowawczej na tzw. „grzeczną dziewczynkę”.
Często w naszych głowach pokutuje utarty schemat myślowy, wskazujący nam idealny żeński archetyp. Jest on jednak różny w zależności od wieku. Wpojono nam jak powinna zachowywać się dziewczynka, młoda kobieta, a jak kobieta dorosła, dojrzała kobieta. Każdej przypisano długą listę tego, co powinna i tego, czego jej nie wypada, czy wręcz nie wolno robić.
Idealna córka ma przecież same piątki w szkole, nienaganną aparycję, miłe koleżanki, czeka aż ją ktoś zaprosi do wspólnej zabawy lub zaproponuje udział w jakimś konkursie, a wówczas ona na pewno posłusznie się zgodzi. Potem taka prymuska przechodzi okres dojrzewania, a faza buntu, która jest naturalna w tym procesie, jest z góry tłumiona przez rodzinę i otoczenie. Dziewczyna wynosi z tego taką lekcję, że jedyne czego oczekuje od niej świat to odtwórcze wypełnianie z góry wymyślonego dla niej scenariusza, dokładnie w następującej kolejności: szkoła, matura, studia, praca na etacie, małżeństwo, dzieci, budowa własnego domu i sielanka uwieczniona na coniedzielnych fotografiach z wizyt u teściów.
O to, co kryje się w jej umyśle i jej sercu nikt nie pyta...no bo po co? Nikt nawet nie pomyśli, że w głowie tej młodej kobiety, matki, żony mogą zachodzić procesy, które wcześniej były tłumione. Rodzina i otoczenie uznają ją bowiem, za bezproblemową, zaradną i dbającą skrupulatnie o swoje osobiste sprawy. Z pewnością na taką zaradną, posłuszną i radzącą sobie ze wszystkim (w swoim własnym wewnętrznym świecie) kobietę ją wychowano. Dziwi się później rodzina, że ich poukładana córka staje się na przykład ofiarą przemocy, tej fizycznej, psychicznej, emocjonalnej, seksualnej czy ekonomicznej. Silna, wykształcona kobieta, nauczona dźwigać swoje życie na swoich barkach i nie „martwić” swoim zdaniem innych staje się kimś, kto nie potrafi bronić swoich własnych granic…. Zwyczajnie nie wie, gdzie je ma.
To jedna z podstawowych i druzgocących prawd o tzw. „grzecznych” córkach. Posłuszeństwo wpajane i wzmacniane wzorcem posłusznej wobec woli ojca i matki, bez możliwości konfrontacji poglądów w sposób asertywny, sprawia, że młoda kobieta wkraczająca w dorosłe życie jest bardzo ufna, otwarta i pomocna. Są to cechy bardzo pożądane, ale za nimi snuje się cień niepewności własnego “ja”, braku samoświadomości i umiejętności samostanowienia, podejmowania korzystnych dla siebie decyzji.
Taka kobieta ma w nawyku godzenie się nawet z niesprzyjającym jej osądem dla tzw. „świętego spokoju”. Metodę tę powtarza jak zdartą płytę. Boi się lub nawet nie ma w sobie przekonania, że może komunikować, bronić, czy nawet walczyć o prawo do swojej opinii.
Reaktywność, bezrefleksyjne posłuszeństwo, podatność na manipulacje, nadmierna ufność, brak umiejętności asertywnego wyrażania swoich przekonań oraz komunikowania swoich potrzeb w skuteczny sposób, to podstawowe, ale nie jedyne cechy charakterystyczne dla kobiet wychowanych w duchu „grzecznych” dziewczynek.
Małżeństwa zawierane z iluzji miłości, tylko dlatego, że już czas, że inni tego od niej oczekują, że musi zgodzić się na tego partnera, bo inny już może się nie pojawić. Studia podejmowane tylko dlatego, ze dany kierunek jest akurat na topie, albo gwarantuje pewną finansową niezależność. Dzieci rodzone w pierwszych latach małżeństwa, gdy ona może nawet nie jest na nie gotowa, spełnia jednak czyjeś marzenie o wnukach…
Grzeczne dziewczynki świetnie spełnią każde marzenie tego, kto w sposób konsekwentny, pewny siebie lub agresywny będzie od nich tego wymagał. Są idealnymi żonami, matkami, synowymi. Wcielają się posłusznie w każdą napisaną dla nich rolę. Mają tylko jeden mankament: nie potrafią być sobą.
Jeśli w tym artykule rozpoznajesz swoją historię, życzę ci przebudzenia i odwagi do bycia sobą. Nikogo w ostatecznym rozrachunku nie stać na spłatę długu, jaki u ciebie zaciąga.
Ty żyjesz, ty decydujesz! Nikt nie weźmie odpowiedzialności za twoje decyzje, nawet jeśli mają one źródło w podświadomym nakazie wypełniania obowiązków względem rodzica, współmałżonka.
Zacznij już dziś stanowić o sobie. To twoje życie i ty napiszesz w nim niepowtarzalny scenariusz, który nie musi być idealnym.
Na koniec proponuję ćwiczenie, abyś na kartce wypisała osoby i wydarzenia, które mają lub miały istotny wpływ na twoje życie. Zastanów się, jak silny jest ten wpływ w skali od 0-7, przemyśl, czy i jak chcesz coś w tym układzie zmienić. Gdy już będziesz gotowa zakomunikuj to przed sobą i tymi, którymi powinnaś, w sposób asertywny, zaczynając od tego co czujesz, unikając ocen.
Powodzenia!