Strach jest społecznie użyteczny, bo to on każe nam dziś chronić się przed koronawirusem, żeby przetrwać. Problem zaczyna się, gdy popadamy w panikę, bo tracimy wtedy zdolność racjonalnego myślenia. Jak nie wkręcać się w spiralę lęku – pytamy dr. Tomasza Sobierajskiego, socjologa z UW
Prowadzisz zajęcia on-line?
Tak. Zakładam, że co najmniej do maja nie wrócimy na uniwersytet, więc prowadzę normalne zajęcia ze studentami. I przyznam, że wychodzą bardzo dobrze. Tę formę zajęć chciałbym kontynuować także po zakończeniu pandemii.
Czyli działanie zamiast poddawania się strachowi?
Z perspektywy socjologii i psychologii strach jest użyteczny. To on skłania nas, żeby obecnie ograniczyć wychodzenie z domu, rygorystycznie przestrzegać zasad higieny, zachować ostrożność w kontaktach z innymi osobami.
I wykupywać papier toaletowy i makaron z supermarketów...
Takie stadne zachowania mają uzasadnienie ewolucyjne. Chodzi o zachowanie gatunku, o zabezpieczenie stada przed intruzem. I takim intruzem jest dla nas koronawirus. Problem rodzi się, gdy strach zaczyna nas paraliżować, bo wtedy tracimy zdolność racjonalnego myślenia. A dzisiejsza sytuacja sprzyja powstawaniu paniki, bo wciąż mamy bardzo mało informacji o intruzie. Dla przykładu spotkanie z lwem także jest dla człowieka niebezpieczne, ale jest to niebezpieczeństwo znane. Wiadomo, jak wygląda lew, gdzie występuje i jak się przed nim obronić. W przypadku wirusa COVID-19 jest masa niewiadomych, co więcej, ciągle docierają do nas nowe informacje na jego temat, wróg co dzień ma inną postać. Ponadto media, zwłaszcza te informacyjne nadawane non stop, wprowadzają ludzi w stan nadmiernej czujności. W takim stanie trudniej chronić siebie, bo choć wiemy, co powinniśmy robić, to ze zmęczenia i paniki popełniamy błędy.
Trudno jednak odciąć się od informacji, przecież wszyscy czekamy na przełom w walce z koronawirusem.
Owszem, jest tak, że im więcej wiemy, tym mniej się boimy. Jednak nadmiar bodźców nam nie służy. Dobrze jest dawkować sobie dostęp do informacji, także jeśli chodzi o korzystanie z mediów społecznościowych, bo ludzie udostępniają wiele fake newsów. Najlepiej wybrać jedno, dwa wiarygodne źródła, może to być kanał informacyjny, znajomy lekarz, do którego mamy zaufanie, czy jakiś publiczny autorytet. Dla mnie kimś takim jest amerykański immunolog, dr Antony Fauci, jeden z doradców Białego Domu, który ma olbrzymie doświadczenie jeszcze z czasów, kiedy dopiero pojawił się wirus HIV, w Polsce śledzę przede wszystkim wypowiedzi dr. Tomasza Dzieciątkowskiego, wirusologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Niewiedza i niepewność, co dalej, budzą także złość. Łatwiej byłoby ją skanalizować, gdyby dało się wskazać konkretnego winnego. Niepokoję się, żebyśmy nie szukali kozła ofiarnego.
Nie do końca się z tym zgadzam, bo obserwuję, że wiele osób znalazło już „winnego”... Chińczyków. I jestem przekonany, że w ten sposób ujawniają się różne maskowane, skrywane w imię poprawności politycznej, ale wciąż obecne, uprzedzenia. Tych wrogów będzie jeszcze więcej, oprócz masonów, będą nimi też inni ludzie, którzy wracają z zagranicy albo sąsiad, który nie nosi rękawiczek. Socjologia zna ten mechanizm.
Co więc zrobić, żeby nie wkręcić się w tę spiralę lęku?
Zachować spokój i słuchać specjalistów, którzy w klarowny, prosty sposób radzą, jakie środki ostrożności zachować. Kiedy utknęliśmy w windzie albo jest pożar, nikt nie robi analiz ani prognoz, osoby odpowiedzialne za ewakuację wydają krótkie, konkretne komunikaty. Teraz też warto trzymać się prostych komunikatów, sam oczekuję dziś od ekspertów, że mówiąc fachowo i uspokajająco, będą modelować w ludziach poczucie bezpieczeństwa.
dr Tomasz Sobierajski – socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista z zakresu socjologii zdrowia, socjologii edukacji i wakcynologii społecznej