To spotkanie dwóch osób z dwóch różnych światów, które nawzajem na siebie oddziałują. Dialog jest podstawą wielu nurtów terapeutycznych i wszystko wskazuje na to, że także przyszłością wszelkiej psychoterapii.
Dialog tkwi w samym centrum tego, co tworzy człowieka. Bez dialogu nikt z nas nie jest w pełni uformowany – zieje w nas otchłań. Rozmowa pozwala ujawnić się naszej wyjątkowości i najbardziej ludzkim cechom. Każdy skrycie marzy o tym, by «zostać spotkanym» – by jego wyjątkowość, pełnia i bezbronność zostały dostrzeżone i rozpoznane. Pragniemy, żeby inni autentycznie cenili nas za to, kim jesteśmy, a nawet, że w ogóle jesteśmy. Nasze jestestwo potrzebuje uznania – od nas samych i od innych osób. Bez tego nie czujemy się spełnieni – nie jesteśmy w pełni sobą” – piszą autorzy książki „Terapia w dialogu – od psychologii self do terapii Gestalt”.
I chociaż każdy dialog jest kontaktem, to nie każdy kontakt jest dialogiem. Niekiedy kontakt polega na presji, bezrefleksyjnym wyrażaniu myśli i emocji – w sposób pozbawiony namysłu, czy nasza złość, smutek, pretensje i żal nie zatruwają naszego ciała, drugiej osoby, ale również… atmosfery. Potocznie mówi się przecież o zepsuciu atmosfery negatywną postawą, energią, nastawieniem, emocjami. Jeśli jednak uznać emocje za nośnik energii, mogą one również wpływać na materię: samopoczucie innych ludzi, zwierząt, roślin oraz wody czy powietrza. Dlatego tak istotne jest to, co wydarza się „pomiędzy”. W terapii oznacza to odejście od skupiania się wyłącznie na jednostce, indywidualnych potrzebach, człowieku, a dostrzeżenie, że człowiek również wydarza się pomiędzy przodkami a potomkami.
Martin Buber, współtwórca tzw. filozofii dialogu i autor fundamentalnego dla niej tytułu „Ja i Ty”, uważa, że „pomiędzy” nie jest metaforą, a nawet konstrukcją pomocniczą, ale „prawdziwym miejscem i nośnikiem międzyludzkiego dziania się”. „Pomiędzy” to odległość dzieląca patrzące na siebie oczy; to również przestrzeń, horyzont, powietrze...
Podobnie definiuje to pojęcie taoizm. W kanonicznej dla tego filozoficzno-religijnego systemu „Księdze Drogi i Cnoty”, której autorstwo przypisuje się mędrcowi Laozi, czytamy: „Mimo że trzydzieści szprych tworzy koło, to jednak pustka między nimi sprawia, że koło jest użyteczne. To nie glina czyni dzban użytecznym, lecz przestrzeń w obrębie kształtu, który nazywamy dzbanem. Bez drzwi nie można wejść do pokoju, a bez okienpanuje w nim ciemność. Są one wycięte w ścianie, lecz to ich wewnętrzna pustka czyni je tak ważnymi”.
Frederick S. Perls, twórca terapii Gestalt, mówił, że „ja” i „ty” istnieją oddzielnie (przy czym żadne nie ma obowiązku zaspokajania potrzeb drugiego) i dopiero w dialogu rodzi się „my”. W tym nurcie, który określa siebie jako metodę eksperymentalną, dochodzi obecnie do rewolucyjnych zmian, z których wynika przekonanie, że subiektywne światy terapeuty i pacjenta wzajemnie na siebie wpływają.
Niemiecki termin gestalt oznacza kształt, formę, postać, figurę... Może nią być konflikt, głód, pragnienie miłości czy cierpienie. Dopiero zaspokojenie tej potrzeby uwalnia figurę, która niejako wyłania się z tła. W miarę rozwoju nurtu praktycy coraz większą wagę przykładają do samego tła. Bo chociaż złość, cierpienie, smutek czy ból mogą być tak wielkie, że zdają się wypełniać człowieka w pełni – to prawdą jest, że emocje te przeminą, jak wszystko inne. Zaś tym, co może przyśpieszyć proces leczenia, jest dialog między terapeutą i pacjentem. Dialog, który zakłada otwartość i gotowość do opuszczenia swoich granic, którymi są przekonania i sztywne role.
W trakcie takiego dialogu druga osoba, w tym wypadku terapeuta, może zanurzyć się w nasz świat i przymierzyć nasze emocje czy myśli. Jeśli jest to autentyczne spotkanie, takie przymiarki są wyłącznie przymiarkami, nie wymagają więc przyswojenia cudzego światopoglądu. Jednak zmieniają one rzeczywistość. Pomagają bowiem pacjentowi poszerzyć pole widzenia, a zatem dostrzec, że istnieją inne możliwości przeżywania życia, doświadczania relacji, ciała, pracy czy miłości. Przymiarki takie są również korzystne dla terapeuty, który od pacjenta czerpie wiedzę o nieznanym świecie i sposobach jego przeżywania.
„Terapeuta Gestalt nie korzysta z technik; w danej sytuacji wykorzystuje siebie, wszelkie umiejętności zawodowe i doświadczenia życiowe, jakie udało mu się zgromadzić i przyswoić. Metod jest tyle, ilu terapeutów i klientów czy pacjentów, którzy odkrywają siebie samych i siebie nawzajem, wspólnie tworzących relację” – czytamy w „Terapii w dialogu”.
Duże znaczenie dialogowi przypisuje również psychologia self, opracowana przez austriackiego neurologa Heinza Kohuta, który odwołuje się do empatii i głębokiego zanurzenia podczas spotkania. Owo zanurzenie oznacza ciekawość i traktowanie drugiej osoby jako wyjątkowej – umożliwia bowiem jej otwarcie. „Jeśli miałbym wskazać jedną lekcję, jaką odebrałem, wiodąc życie analityka, traktuje ona o tym, że to, co mówią mi pacjenci, najprawdopodobniej jest prawdą – wielokrotnie gdy byłem przekonany o swojej racji i błędzie pacjenta, okazywało się, choć często dopiero po długich poszukiwaniach, że moja słuszność była powierzchowna, podczas gdy i ich słuszność była dogłębna” – przyznaje sam Kohut.
Uzdrawiający dialog oznacza, że osoba terapeuty dopuszcza możliwość uczenia się od tych, którzy przychodzą do gabinetu w cierpieniu. Uzdrawiający dialog dotyczy obu stron zaangażowanych w spotkanie, ze świadomością gdzie ono się odbywa.
W tym kontekście także Ziemia nie jest podłogą, ale żywą istotą umożliwiającą nam doświadczanie życia, ale i życie samo w sobie. Kiedy zrozumiemy, że możemy być też w dialogu z nią, będąc otwartym na naturę, nigdy tak naprawdę nie poczujemy się osamotnieni.
Polecamy książkę: „Terapia w dialogu – od psychologii self do terapii Gestalt”, Lynne Jacobs i Rich Hycner, wyd. Oficyna Związek Otwarty