1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Pierwszy Dzień Matki bez mamy [Terapia Jednego Spotkania]

Pierwszy Dzień Matki bez mamy [Terapia Jednego Spotkania]

Jeśli twoja mama już nie żyje, prawdopodobnie bardzo brakuje ci jej np. podczas świąt czy w dniu twoich urodzin, ale Dzień Matki jest takim dniem, w którym odczuwasz to szczególnie. (Fot. iStock)
Jeśli twoja mama już nie żyje, prawdopodobnie bardzo brakuje ci jej np. podczas świąt czy w dniu twoich urodzin, ale Dzień Matki jest takim dniem, w którym odczuwasz to szczególnie. (Fot. iStock)
Dla niektórych z nas to radosne i pełne dobrych wspomnień święto, dla innych swoiste zawieszenie broni. Dla jeszcze innych – w tym dla Izy – bolesne przypomnienie, że tej pierwszej i najważniejszej kobiety w jej życiu już nie ma. Rozwojowe wskazówki dla wszystkich córek przygotowała psychoterapeutka Ewa Klepacka-Gryz.

Iza zadzwoniła do mnie późnym wieczorem i poprosiła o spotkanie za miesiąc, ale konkretnego dnia. Sprawdziłam w kalendarzu, że to sobota, a ja w soboty w zasadzie nie pracuję. Zaproponowałam piątek albo poniedziałek. – Bardzo zależy mi na tym terminie, proszę – w jej głosie wyczułam ogromną determinację. Z doświadczenia wiem, że te pierwsze chwile kontaktu, a przede wszystkim motywacja, która skłania pacjenta, żeby zgłosić się na terapię właśnie tego konkretnego dnia albo poprosić o ten konkretny termin – ma ogromne znaczenie. Jest swoistym zawiązaniem akcji, pierwszym rozdziałem mitu relacji terapeutycznej. Zgodziłam się na sesję w sobotę. Wieczorem jeszcze raz zajrzałam do kalendarza. Termin, o który tak prosiła Iza, wypadał w Dniu Matki.

Krok 1. Zaczynamy sesję od utulenia Izy

Zawsze jestem ciekawa nowego pacjenta, lubię stan wzajemnej obserwacji, zwracania uwagi na mowę ciała, wysłuchiwania po raz pierwszy historii człowieka, który zdecydował się nią ze mną podzielić, pierwsze hipotezy, które przychodzą do mnie nie wiadomo skąd i reakcja zdziwienia, zaskoczenia, a czasami zaprzeczenia i niezgody pacjenta. Dzień Matki kojarzy mi się z radosnym świętowaniem. Pewnie dlatego snułam raczej optymistyczne fantazje na temat tego, z czym przychodzi Iza, w stylu: może chodzi o pierwszą ciążę i niepokój z tym związany albo obawy o stratę relacji z córką nastolatką…

Kiedy Iza weszła do mojego gabinetu, jeszcze raz podziękowała mi, że zgodziłam się na sesję w sobotę. – To dla mnie bardzo ważne, innego dnia nie miałoby sensu – powiedziała. – Domyślam się, że chodzi o Dzień Matki? – bardziej stwierdziłam niż spytałam. – Tak. Dziś po raz pierwszy obchodzę ten dzień bez mamy.

„Ach więc o to chodzi. Ona szuka zastępczej matki i mnie obsadziła w tej roli” – to było moje pierwsze skojarzenie. Zastanawiałam się, jaka musiała być relacja Izy z matką, skoro tak szybko potrzebowała matki zastępczej. Zupełnie jakby obudził się w niej niemowlęcy lęk przed śmiercią głodową z powodu braku mleka w piersiach matki.

– Mogę zaproponować ci coś do picia? – spytałam. – Tak, poproszę coś gorącego – powiedziała i objęła się ramionami. – Może chcesz koc do przykrycia? – Bardzo chętnie, jakoś zimno mi się zrobiło.

Po chwili Iza siedziała w fotelu otulona kocykiem, z kubkiem ciepłej owocowej herbaty. Jej ciało powoli zaczęło się odprężać. W pewnym momencie ufnie zamknęła oczy, lekko się uśmiechnęła. Pomyślałam, że pewnie do swoich wspomnień. Potem zaczęła snuć swoją historię.

Ojca właściwie nie znała, odszedł od nich, kiedy miała dwa lata. Matka długo nie chciała jej nic mówić na jego temat. Zbywała informacjami, że wyjechał za granicę, że pewnie już się nie odezwie. – Nawet nie pamiętam, kiedy zaczęłam myśleć o tym, że ojciec nie żyje – powiedziała ze smutkiem w głosie. – To pewnie dlatego, że mama od zawsze powtarzała, że jesteśmy tylko we dwie, że musimy liczyć same na siebie i że mężczyźnie nie wolno zaufać.

Pomyślałam, że dostała od matki niezły przekaz na temat relacji z mężczyznami... Dalej fantazja podsunęła mi wizję, że pewnie były ze sobą bardzo zżyte i że Iza prawdopodobnie nie ma domkniętego procesu żałoby. Czasami niektórzy pacjenci, raczej ci małomówni, uruchamiają we mnie trudny do zatrzymania proces fantazjowania. To jest tak silne, że powstrzymanie się od opowiedzenia im ich życia (według moich domysłów) wymaga ode mnie mnóstwa energii. To są sesje, na których dużo mówię, jestem bardzo podekscytowana i o dziwo… okazuje się, że tego właśnie potrzebuje dany pacjent.

– Od zawsze ze sobą walczyłyśmy – głos Izy wybudził mnie z iluzyjnego snu. – Według niej byłam przyczyną jej wszystkich nieszczęść; tego, że po moim urodzeniu już nigdy nie ułożyła sobie życia, że ojciec nas zostawił, a babcia, to znaczy jej matka, też się od nas na początku odwróciła. Czułam, że wiecznie muszę zasługiwać na jej miłość, bardzo szybko, bo chyba w wieku 10 lat, weszłam w rolę jej… chciałam powiedzieć matki, ale chyba byłam i matką, i ojcem. Zajmowałam się domem, dyscyplinowałam ją, kiedy chciała rzucić kolejną pracę. No i broniłam przed atakami babci, która wpadała od czasu do czasu, żeby, jak to mówiła, zrobić z nami porządek.

– Wiesz, mam ochotę przez chwilę się tobą zaopiekować – powiedziałam. Wiem, albo raczej przyjmuję do wiadomości, że terapeuta nie powinien zaspokajać potrzeb pacjenta, koić jego frustracji, a jedynie mu je pokazywać, ale czuję, wobec tego wewnętrzny protest. Czasami mam wrażenie, że ludzie, którzy do mnie trafiają, potrzebują jedynie wysłuchania, zrozumienia i odrobiny troski i współczucia, a nie terapii przez wielkie T.

Krok 2. Rozmawiamy o niełatwych relacjach córek z matkami

Ciągle nie wiedziałam, a jedynie domyślałam się, dlaczego Iza chciała się ze mną spotkać w Dniu Matki. Okazało się, że zeszłoroczny 26 maja był dla niej pamiętnym dniem.

– Myślę, że mama przeczuwała swoją chorobę, ja chyba też coś czułam, bo tego dnia przyszłam do niej nie, jak co roku, z niezobowiązującym badylem kupionym na ulicznym straganie. Zrobiłam dla niej album z naszymi zdjęciami. Niewiele było tych zdjęć, na których jesteśmy razem i… jest między nami miłość.

Pomyślałam, że Iza zupełnie intuicyjnie, może rzeczywiście przeczuwając śmierć matki, weszła w rolę dziecka, które robi dla mamy laurkę. – Jakie to piękne! – naprawdę poczułam zachwyt. – Ten dzień był piękny – Iza się rozmarzyła. – Mama po raz pierwszy od dawna upiekła ciasto. Siedziałyśmy na kanapie i piłyśmy kawę, oglądając zdjęcia. Nawet mnie przytuliła, tak od serca, jak matka córkę.

Też się rozmarzyłam. Pomyślałam o tym, jakie trudne bywają relacje matek z córkami. Ja mam synów, ale moje relacje z mamą również nie są, a właściwie nie były łatwe. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy w przeszłości czułam się w relacji z nią tak jak powinnam się czuć, to znaczy jak córka z matką. Dziś jest inaczej. Na wiele jej pretensji, prób krytykowania mnie czy szantażu reaguję z czułością. Bo wcale mnie to nie złości, bardziej roztkliwia. Może dlatego, że w końcu po latach uwierzyłam w to, co od lat tłumaczę moi pacjentom, a mianowicie, że w dorosłym życiu nie dostaniemy od rodziców tego, czego nie dostaliśmy od nich jako dzieci. Nie dostaniemy tego od nikogo. Inni dadzą nam wiele wspaniałych słów, prezentów, wsparcia, ale to, czego nie dali rodzice, jest nie do odzyskania.

Patrzę na Izę i zastanawiam się, czy nie przyszła do mnie właśnie po powtórkę dnia z poprzedniego roku, po to, by nakarmić swój głód w relacji z matką. Dlatego tak usilnie prosiła o ten termin sesji. Chyba trochę ją nakarmiłam, bo czułam, że tak jest dobrze, że tego potrzebuje.

Matka Izy zmarła 10 miesięcy temu. Prawdopodobnie Iza była w fazie żałoby, w której jest dużo smutku, może nawet depresyjnych myśli. Poczułam, że to dobrze, iż udało nam się przywołać nastrój tego ostatniego Dnia Matki. To ważne, że Iza poczuła się znowu w roli dziecka. Ważne dla niej samej, ale też dla procesu żałoby, którego ostatnim etapem – po tym, w którym Iza aktualnie się znajduje – jest akceptacja śmierci bliskiej osoby.

Krok 3. Rozmawiamy o liście skarg i zażaleń do mamy

Jesteśmy mniej więcej w połowie sesji, kiedy Iza mówi, że nagle poczuła ogromną złość do matki. – Najgorsze jest to, że już nigdy nie będę jej mogła wygarnąć tego, co mi zrobiła – powiedziała z emocją w głosie.

Tłumaczę jej, że proces żałoby polega właśnie na tym, iż żal po stracie i rozpacz przeplatają się ze smutkiem, ale też złością. – Jesteś na nią wściekła, że cię zostawiła, że odeszła – bardziej stwierdzam niż pytam. – Pewnie. Tak po prostu, umarła sobie, dwa miesiące od diagnozy. Znów zostawiła mnie samą.

Czuję, że Iza coraz bardziej się nakręca. Jej wściekłość widać w gestykulacji. Ale zauważam też zatrzymany oddech. – Nie odczuwasz ucisku w klatce piersiowej? – pytam. – Tak, tu w dołku – potwierdza.

Dołek, czyli splot słoneczny, to symbol naszych relacji ze światem. Dyskomfort w tej okolicy często pojawia się, kiedy wspominamy czy myślimy o trudnych relacjach. Proszę, żeby Iza przez chwilę spokojnie oddychała, koncentrując się na pogłębieniu wydechu. Widzę, że przychodzi jej to z trudem, coraz łapczywiej nabiera powietrza. Podchodzę i kładę jej jedną dłoń na klatce piersiowej, a drugą na brzuchu. – Oddychaj do tej dłoni na brzuchu – proszę.

Powoli jej oddech się uspokaja. Przychodzi mi do głowy, że to łapczywe oddychanie przypomina gwałtowne nabieranie powietrza przez niemowlę tuż po odcięciu pępowiny. Śmierć matki jest symbolem ostatecznego przecięcia pępowiny. Czuję, że właśnie na tym powinnyśmy się skoncentrować. Jeszcze nie wiem, jak to zrobić. Bardzo chcę, by ta sesja zakończyła się tak jak się zaczęła: spokojnie, troskliwie. Takie pełne miłości pożegnanie, które zostaje w sercu na zawsze. Ale na razie nie wolno zlekceważyć energii złości, która nie bardzo może wydostać się z brzucha Izy. Tłumaczę jej, że panuje taki społecznie akceptowany mit, iż o zmarłych nie wypada mówić źle, ale to nie do matki Iza czuje złość, to jej zachowania ją zraniły.

Proponuję, żeby napisała do niej list zaczynający się od: „Mamo, nie miałaś prawa mi tego zrobić... np. obarczać mnie winą za odejście ojca”. Pierwsze kilka zdań Iza pisze jak w transie, wylewają się z niej bez wysiłku. Potem jest coraz trudniej. Proponuję, by zabrała kartkę do domu i pisała ten list tak długo, aż poczuje, że wszystkie żale do matki zostały wylane. – Skąd będę wiedziała, że to już wszystko? – pyta. – Bo w miejsce złości i żalu pojawi się zrozumienie, wybaczenie i miłość.

Krok 4. Sesję domyka przesłanie ze snu

To była dobra, mocna sesja. Czułam prowadzenie czegoś lub kogoś silniejszego ode mnie.

Propozycja napisania listu do matki uspokoiła Izę. – Wyznam ci coś. Miesiąc temu miałam sen i właśnie po tej nocy do ciebie zadzwoniłam – mówi. – Śniło mi się, że jeżdżę z mamą po mieście. Trwa to bardzo długo; przesiadamy się z tramwaju do autobusu, potem do metra i znowu do tramwaju. Jestem już bardzo zmęczona i pytam, jak długo jeszcze będziemy podróżować. Mama uśmiecha się i mówi: „Tak długo aż przestaniemy się poznawać”.

Iza odczytała przesłanie tego snu dla siebie, ale może on być symbolem relacji matka – córka dla każdej z nas. Dla Izy był kluczem domknięcia procesu żałoby po mamie, pogodzenia się z jej odejściem i przede wszystkim poczucia autentycznego szacunku i miłości za dar życia, który od niej otrzymała.

Ewa Klepacka-Gryz, psycholog, terapeutka, autorka poradników psychologicznych, trener warsztatów rozwojowych dla kobiet, www.terapiavia.com.

Autoterapia relacji córka-matka

  • Zaakceptuj fakt, że te relacje nigdy nie są łatwe i ewoluują od: uznania matki jako księżniczki (we wczesnym dzieciństwie), poprzez rywalizację z nią (w okresie dojrzewania), aż do dojrzałego związku (najczęściej dzieje się to wtedy, kiedy sama zostajesz matką). Dojrzałe relacje nie pojawiają się same, wymagają tzw. dobrej woli z obydwu stron. Bywa, że są niemożliwe do osiągnięcia.
  • Ilekroć budzą się w tobie dawne pretensje do matki, pamiętaj, że są one generowane z roli dziecka, którym wtedy byłaś. Świat dziecka znacznie się różni od świata dorosłych. Dziś jesteś dorosła i z tej roli nie ukoisz tamtego cierpienia.
  • Pamiętaj, że to dziecko daje rodzicowi sygnał dorosłości. Jeśli czujesz, że matka nadal traktuje cię jak małe dziecko, to znak, że ty dajesz na to przyzwolenie. Zanim je wycofasz, poczuj, jakie zyski czerpiesz z bycia w roli dziecka w relacji z własną matką.
  • W dorosłym życiu konfrontację z matką można przeprowadzić w sposób symboliczny, np. pisząc do niej list, w którym masz możliwość wyrzucić z serca wszystkie żale. Kiedy poczujesz, że już nic więcej w tobie nie zalega, że wszystko zostało przelane na papier – w ostatnim zdaniu listu podziękuj jej za dar życia.
  • Jeśli twoja mama już nie żyje, prawdopodobnie bardzo brakuje ci jej np. podczas świąt czy w dniu twoich urodzin, ale Dzień Matki jest takim dniem, w którym odczuwasz to szczególnie. Nie udawaj, że tego dnia nie ma, celebruj go w swoim sercu. Możesz przejrzeć album ze zdjęciami i wspominać wspólne chwile, zwłaszcza te, kiedy czułaś płynącą między wami miłość. Porozmawiaj o mamie z kimś bliskim, kto znał twoją mamę. Komuś, kto jej nie znał, opowiedz o niej, nakreśl ją jako pełną życia postać. Wypisz wszystkie dary, które dostałaś od mamy i które pomogły ci stać się tym, kim jesteś. Zobacz, jaką kobietą była twoja mama i jaką kobietą jesteś ty sama. Uwierz w to, że mama kochała cię najmocniej jak potrafiła i dała ci wszystko, co miała najlepszego.

Polecamy książkę: Renata Arendt-Dziurdzikowska, „Możesz odejść, bo cię kocham”, Wydawnictwo Zwierciadło

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Możesz odejść, bo Cię kocham
Autopromocja
Możesz odejść, bo Cię kocham Renata Arendt-Dziurdzikowska Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze