1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Niechciany posag – życie w cieniu choroby rodzica

Niechciany posag – życie w cieniu choroby rodzica

Samotne, porzucone, nierozumiane dzieci tkwią w cieniu najbliższej osoby, która zajmuje się nimi bądź nie – w zależności od fazy choroby. Nic dziwnego, że idą oni przez życie z emocjonalnym głodem i nadzieją, że ktoś go wreszcie zaspokoi. (Fot. iStock)
Samotne, porzucone, nierozumiane dzieci tkwią w cieniu najbliższej osoby, która zajmuje się nimi bądź nie – w zależności od fazy choroby. Nic dziwnego, że idą oni przez życie z emocjonalnym głodem i nadzieją, że ktoś go wreszcie zaspokoi. (Fot. iStock)
Dzieciństwo w cieniu choroby psychicznej rodzica przynosi samotność, poczucie niezrozumienia i bycie na drugim planie. Staje się punktem odniesienia dla wszystkich kolejnych relacji w życiu. Psychoterapeutka Ewa Klepacka-Gryz podpowiada, jak zmienić tę matrycę.

Dzieci wychowywane przez rodzica borykającego się z długofalowym kryzysem psychicznym przeważnie nie mają okazji doświadczyć bycia dzieckiem. I nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy trudniej mają ci, którzy nigdy nie poznali zdrowego oblicza matki, czy ci, których matki zachorowały, kiedy oni byli mali, i cały ich świat nagle runął.

Samotne, porzucone, nierozumiane dzieci tkwią w cieniu najbliższej osoby, która zajmuje się nimi bądź nie – w zależności od fazy choroby. Nawet najbardziej troskliwa matka czy ojciec w momentach zaostrzenia stanu nie daje rady opiekować się córką czy synem. Nic dziwnego, że idą oni przez życie z emocjonalnym głodem i nadzieją, że ktoś go wreszcie zaspokoi…

Choroba psychiczna w rodzinie – rodzinna karuzela

Kiedy rodzic jest przewlekle chory, rodzinna karuzela zostaje zachwiana. Wszystko kręci się wokół chorego: czy wziął leki? Czy zrobił badania? Jak się dziś czuje? Dziecko (bez względu na wiek) jest uczone, że musi chodzić na paluszkach, żeby nie denerwować mamusi, kiedy jest smutna. Albo od małego słyszy, że w domu trzeba chować noże, paski, sznurki, żeby tata nie odebrał sobie życia. Jest wyczulone na panujące w rodzinie nastroje, bezbłędnie rozpoznaje najdrobniejszą zmianę humorów, bo może rodzic znów wybuchnie agresją i trzeba będzie uciekać do sąsiadów lub chować się w łazience. Przez 24 godziny na dobę funkcjonuje ono w fazie przetrwania.

Choroba psychiczna w rodzinie – poczucie braku opieki

Prawie wszystkim pacjentkom, które z tego powodu trafiają do mojego gabinetu, towarzyszy głębokie poczucie braku opieki. Ich historie to zawsze opowieści o bólu, lęku, tęsknocie, poczuciu niesprawiedliwości.

– Odkąd pamiętam, mój ojciec leczył się na nerwicę lękową, a właściwie nie leczył się, tylko chorował, bo relanium już na niego nie działało, a innych leków wtedy nie było – opowiada Małgosia. – Często widziałam, jak płakał ze strachu i tygodniami nie wychodził z łóżka. Matka wtedy tuliła go do piersi i uspokajała. Nasza trójka: ja, starszy brat i najstarsza siostra, starała się nie przysparzać jej dodatkowego kłopotu. W zasadzie wychowałam się sama, na podwórku.

Ojciec Małgosi zmarł 10 lat temu, matka leczy się z powodu depresji. Przez pewien czas chodziły nawet z córką do tego samego psychiatry, bo Małgosia też ma za sobą depresję, a właściwie jej przewlekłą formę, zaburzenia odżywiania, problemy ze snem. Jest w terapii od 14. roku życia. Dziś w zasadzie sama wychowuje dwóch synów i córkę, bo mąż ma problem z alkoholem. – Córka ma do mnie pretensje, że braci traktuję jak królewiczów, a ją gonię do roboty – przyznaje na sesji. – No ja w jej wieku na pewno byłam bardziej zaradna i samodzielna…

Matka Ani zachorowała, kiedy córka miała 7 lat. – Kiedy wróciłam ze szkoły, w domu byli dziadkowie. Dziadek powiedział, że muszę być grzeczna, bo mama jest chora. Długo czekałam, kiedy wreszcie wyzdrowieje, ale ciągle była chora, więc bałam się, że umrze. Po latach dowiedziałam się, że to depresja lekooporna, tzn. leki działały, ale tylko przez jakiś czas. Pamiętam, że jeden z psychiatrów postawił diagnozę psychozy afektywnej dwubiegunowej. Życie z matką to była jazda bez trzymanki. Ojciec nie dał rady, wypisał się z rodziny.

Dziś Ania jest sama, matka mieszka w domu opieki, z ojcem nie widziała się od kilkunastu lat. Miewa przelotne związki, ale nic na dłużej. – Szybko się nudzę. W relacji, w pracy, w życiu musi się coś dziać. Potrzebuję adrenaliny. Tak już mam. Oczywiście przez lata zastanawiałam się, czy nie odbija mi tak jak matce. Byłam nawet u najbardziej znanego psychiatry; nie rozpoznał choroby (na razie), zalecił psychoterapię. Chodziłam do terapeuty w szkole podstawowej, po tym, jak raz moja matka wyszła z domu i wróciła po dwóch tygodniach. Terapia mnie rozczarowała, dziś myślę, że potrzebowałam, żeby ktoś mi wytłumaczył, co się dzieje i jak to dalej z nami będzie.

Matka Iwony była chora od zawsze, na schizofrenię. – Nie znałam innej mamy, dopiero chyba w drugiej klasie podstawówki koleżanka, która mnie odwiedziła, powiedziała, że moja jest jakaś dziwna. Kiedy powiedziałam o tym ojcu, zabronił mi zapraszać koleżanki. Od tej pory już nikt nigdy do mnie nie przychodził – wspomina Iwona. – Niewiele pamiętam z czasów dzieciństwa. Matki właściwie w moim życiu nie było. Albo leżała w łóżku z papierosem, rozczochrana i brudna. Pamiętam, kiedyś zapytałam ojca, dlaczego mama śmierdzi. Odchodziły od nas kolejne opiekunki, które ojciec zwalniał, bo nie były w stanie zmusić matki do umycia się, przebrania czy nie zabroniły jej jedzenia w łóżku. Często mieszkałam sama z ojcem, bo mama była w szpitalu.

Iwona mówi, że wciąż ma przed oczami ten obraz – jakby to było dziś: wracała ze szkoły, a pod domem stała karetka. – Syn dozorczyni woła: twoja matka to wariatka. Po chwili sanitariusze wyprowadzają ją w kaftanie bezpieczeństwa. Wołam: mamo, a ona patrzy i mnie nie widzi – opowiada. – Dziś czasami z nią o tym rozmawiam, wypominam jej to wszystko, czego od niej nie dostałam i że nigdy mnie za to nie przeprosiła. Tłumaczy, że jest chora. A ja jej na to, że gówno mnie to obchodzi i że dlaczego to mnie przytrafiła się taka matka.

Chory psychicznie rodzic – dziecko na dalszym planie

Chory psychicznie rodzic zabiera dziecku prawie wszystko, czego potrzebuje do prawidłowego rozwoju: codzienną opiekę i poczucie bezpieczeństwa oraz możliwość zbudowania trwałej więzi. Chory psychicznie rodzic często jest nieobecny: fizycznie, bo np. tygodniami przebywa w szpitalu; i emocjonalnie, bo z powodu choroby wycofuje się z kontaktu. Dziecko czuje się odrzucone, niechciane, niekochane, nieakceptowane. Jego rozwój, potrzeby, problemy schodzą na dalszy plan, bo wszyscy w rodzinie skoncentrowani są przede wszystkim na pielęgnacji chorego. Żadna z moich pacjentek nie czuła się wystarczająco zaopiekowana.
ratownik lub dziecko

Dziecko rozwija się drogą naśladownictwa. Przejmuje stereotypy myślowe, wzorce i określone sposoby funkcjonowania prezentowane przez rodzica, powiela je i odtwarza w późniejszym wieku. Ten sam proces zachodzi, kiedy rodzic cierpi na chorobę psychiczną. Z badań wynika, że dzieci takich rodziców mają problemy z komunikowaniem potrzeb, rozwiązywaniem konfliktów, dostosowywaniem się do zmian czy nowych sytuacji. Często towarzyszy im lęk. Nie rozumieją, co się dzieje z chorym rodzicem, boją się o tego zdrowego. A dziecięce przekonanie o omnipotencji „to przeze mnie mama jest chora” ten lęk jeszcze potęguje. Często dochodzi także do zamiany ról, tzw. parentyfikacji. Zwłaszcza kiedy drugi, zdrowy rodzic odchodzi od rodziny albo nie daje rady. Niewiele ponaddziesięcioletnie dzieci stawiane są w roli dorosłego albo dobrowolnie zostają rodzicem swojego rodzica. Nieustająco towarzyszy im poczucie winy, samotność, poczucie izolacji i wstyd.

Jedna z moich pacjentek już na pierwszej randce mówiła chłopakom o chorobie matki i ostrzegała, że zajmowanie się nią to jej najważniejszy obowiązek do końca życia. Nie była w stanie uwierzyć, że jakikolwiek mężczyzna chciałby dzielić z nią ten obowiązek. Inne nie zdecydowały się na urodzenie dziecka, z lęku, że choroba może się ujawnić w kolejnym pokoleniu. Z badań wynika, że prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń afektywnych u dzieci rodziców w kryzysie psychicznym jest ponad dwa razy wyższe niż u dzieci, których rodzice nie mają takiej diagnozy.

Wiele dorosłych dzieci albo na zawsze pozostaje w rolach dzieci, albo wchodzi w rolę ratowników, opiekunów, skoncentrowanych wyłącznie na innych. Wiele z nich sprawia wrażenie niezwykle ruchliwych, wiecznie zajętych, w ciągłym biegu. Choć na zewnątrz sprawiają wrażenie silnych, zaradnych, niezależnych, w środku nadal są bezradnymi, porzuconymi dziećmi. Trudno jest się do nich zbliżyć, a kiedy zaufają, łatwo uzależniają się od ludzi.

Choroba psychiczna w rodzinie – ćwiczenie z chorobą

Dorosłe córki z takim doświadczeniem dzieciństwa przychodzą do mojego gabinetu rozczarowane ludźmi. Zapytane o rodziców, długo unikają odpowiedzi. Kiedy zdecydują się mówić, w ich słowach jest mnóstwo cierpienia, rozpaczy, rozczarowania, poczucia niesprawiedliwości. Ciągle koncentrują się na tym, czego nie dostały od chorego rodzica i nie są w stanie zauważyć, że coś ważnego jednak dostały.

Rok temu zgłosiła się na terapię młoda kobieta. Uciekła w trakcie pierwszej sesji, kiedy próbowałam jej wytłumaczyć, że nikt z nas (ani ona, ani ja) od nikogo (ani od partnera, ani od teściów, ani od terapeuty) nie dostanie już tego, czego w dzieciństwie nie dostał od rodziców. Niedawno poprosiła jednak o kolejną sesję, a ja zaproponowałam jej pewne ćwiczenie. Zaproponuję je i wam, drodzy czytelnicy:

Wyobraź sobie, że naprzeciwko ciebie stoi matka (ojciec), a pomiędzy wami choroba, która zasłania wzajemny dostęp do siebie. Poczuj i przeżyj wszystkie emocje związane z tym brakiem, powiedz: „mamo (tato), nie dostałam od ciebie…”. I wymień wszystko, co w tym momencie przychodzi ci do głowy. Potem powiedz: „mamo (tato), nie dostałam od ciebie wiele z tego, czego naprawdę potrzebowałam, ale dałaś (dałeś) mi życie”. I poczuj te słowa swoim sercem.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze