1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Od domu rodzinnego warto się czasem odciąć. Co może dać nastolatkowi pobyt w poprawczaku?

Wychowankowie zakładów poprawczych są często traktowani z ogromną wrogością, nieufnością. Kontakt z osobą dorosłą, która nie widzi w nich zagrożenia dla społeczeństwa – jest dla nich bezcenny. (Fot. iStock)
Wychowankowie zakładów poprawczych są często traktowani z ogromną wrogością, nieufnością. Kontakt z osobą dorosłą, która nie widzi w nich zagrożenia dla społeczeństwa – jest dla nich bezcenny. (Fot. iStock)
Home, sweet home... a jednak są takie sytuacje, gdy młodego człowieka lepiej odciąć od domu rodzinnego i niezaradnych czy niezainteresowanych rodziców. Co wtedy może przynieść pobyt w domu poprawczym? Z psycholożką Anną Kalwasińską rozmawia pedagożka i terapeutka Ewa Nowak.

Więzienie czy zakład poprawczy kojarzą nam się z ostatecznym pożegnaniem normalnego życia. Czy są takie sytuacje, że pobyt w domu poprawczym okazuje się dla dziecka dobry?
Tak. Bywa, że to jedyna szansa dla młodego człowieka na oderwanie się od demoralizującego środowiska. Czasem to wręcz kwestia rozdzielania dziecka z jednym kolegą, pod wpływem którego pozostaje. Nie stygmatyzujmy zakładów poprawczych. To miejsca, w których młodzież dostaje szansę, by wrócić na właściwe tory, może zacząć znów chodzić do szkoły, ukończyć edukację przynajmniej na poziomie zasadniczym, czyli zdobyć zawód.

Dla wielu rodziców to nie jest wystarczające…
O jakich rodzicach rozmawiamy? Jeśli o tych, którzy codziennie podwożą swoje dzieci pod samą szkołę, a potem na zajęcia dodatkowe, to rzeczywiście – ich taki scenariusz nie zadowoli. Ale są też rodzice niezaradni życiowo, niezdolni podołać opiece nad dzieckiem. Nie są specjalnie zainteresowani jego losem. Takiemu dziecku brakuje miłości, uwagi, poczucia bezpieczeństwa, a czasem też kolacji czy ciepłej wody w kranie. Dziecko więc wciąż wagaruje, nie wraca do domu na noc. Dla niego wielką wartością jest szansa na zdobycie zawodu, by w przyszłości było w stanie samodzielnie się utrzymać, a nie zasilać szeregi podopiecznych ośrodków pomocy społecznej.

Wydaje się, że dziś jest tyle możliwości dla młodych ludzi. Można pomyśleć: dlaczego nie chcą z tego skorzystać?
To niewłaściwy tok myślenia. Na praktykach usłyszałam kiedyś: „Gdy ty wchodzisz do sklepu, to bierzesz koszyk, wybierasz to, co jest ci potrzebne, a potem odruchowo kierujesz się w stronę kasy. Dzieciaki dotknięte demoralizacją, wchodząc do sklepu, patrzą, co najłatwiej da się z niego wynieść, chowają łupy pod kurtką i wychodzą”. W takiej rzeczywistości funkcjonowały od początku swojego życia. To są wzorce, które nierzadko wyniosły z rodzinnego domu. Dla nich takie zachowanie jest normalne, często nie znają innego. Wbrew temu, jak postrzegane są zakłady poprawcze, służą one temu, by ów schemat zmienić. Pokazać, że można inaczej. Oczywiście, dotyczy to dobrych zakładów poprawczych…

A jaki jest dobry? Nowoczesny, dobrze wyposażony?
Nie. Taki, w którym kadra pedagogiczna i psychologiczna nawiązuje prawdziwe, życzliwe relacje z podopiecznymi. W zakładzie poprawczym, jak w każdej placówce penitencjarnej, liczą się tylko i wyłącznie pracujący tam ludzie. Żadne wyremontowane łazienki czy kolorowe telewizory nie zastąpią tego, że ktoś pogłaszcze po plecach. Czasem to będzie pierwsza czułość, której doświadczy młody człowiek. Bo dzieciaki, które tam trafiają, często nie usłyszały wcześniej ani jednego dobrego słowa na swój temat. A jak wiadomo, jeśli ktoś wciąż słyszy tylko, że jest zły, beznadziejny, do niczego – to tak właśnie będzie się zachowywał. To działa na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Przecież już i tak został spisany na straty.

Czy z młodzieżą w domu poprawczym należy rozmawiać w jakiś szczególny sposób?
Tak, nie wolno rozmawiać z pozycji tego, który ma moralną czy intelektualną przewagę. Trzeba stworzyć warunki spotkania równego z równym. Pamiętajmy, że dzieci i młodzież w zakładach poprawczych od dawna traktowane są z ogromną wrogością, a przynajmniej nieufnością, protekcjonalnie, z pozycji siły. Wychowankowie znają najczęściej tylko zakazy i nakazy. Kontakt z osobą dorosłą, która nie widzi w nich jedynie zagrożenia dla społeczeństwa, ale kogoś, kto ma znacznie trudnej niż inni – jest dla nich bezcenny.

Nie boisz się pracować w zakładzie poprawczym?
Czego miałabym się bać? Twoje pytanie świadczy o tym, że Ty się boisz, bo zapewne znasz to środowisko tylko z wykoślawionego przekazu medialnego czy sensacyjnej literatury. Mnie ci ludzie ciekawią, bo – jak mało komu – można im pomóc. Jestem certyfikowanym coachem, ale coaching to wsparcie osób, które dobrze funkcjonują, tylko chcą poprawy jakości swojego życia. Praca z osobami z zakładu poprawczego nie jest ślizganiem się po powierzchni, ale prawdziwym zanurkowaniem w ludzką psychikę. W bardzo poważne traumy, deficyty, a czasem także schorzenia psychiczne.

Chciałabym wiedzieć, jak zachowywać się w kontakcie z takim dzieckiem. Wyobraźmy sobie, że jestem mamą nastolatka i przyjechałam odebrać go ze szkoły. Widzę, że rozmawia właśnie z kolegą, który mieszka w zakładzie poprawczym, jak mam się zachować?
Podejść, zwyczajnie przywitać się. Zapytać, co w szkole, jak minęły lekcje, jakie plany na popołudnie czy weekend. Pamiętajmy, że ignorowanie lub co gorsza etykietowanie wywołuje w młodych ludziach silną frustrację. Rodzi bunt, agresję. Ty dziś nie powiesz mu „cześć”, a on jutro będzie musiał swój żal gdzieś „oddać”. Nie musisz brać za niego odpowiedzialności, ale traktuj go normalnie, po ludzku. Zwykle młodociani z wyrokiem sądu nie słyszą od ludzi nawet tego zwyczajnego słowa „cześć”. Najlepiej zachować się normalnie, chwilę pogadać i zabrać swoje dziecko do domu.

A może mogłabym zaprosić tego kolegę do domu, poczęstować go zupą, dać ubranie czy zbędny plecak, deskorolkę?
Odradzam. Takie „odruchy serca” są romantyczne, ale muszą być przemyślane. Pamiętajmy, że młody człowiek trafia do zakładu poprawczego najczęściej – choć nie zawsze oczywiście – z rodziny bardzo kiepsko funkcjonującej. Jeśli zobaczy, jak wygląda tzw. normalny dom, może go to załamać, wywołać ból, a może też poczuć tak dużą niesprawiedliwość, że zechce nas obarczyć swoją sytuacją czy nawet próbować wykorzystać. Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak bardzo taki człowiek może być spragniony domowego ciepła; jest niebezpieczeństwo, że zachłyśnie się atmosferą naszego domu i zacznie nadużywać naszej gościnności.

A jeśli chciałabym mu pomóc?
To zrób to przez ośrodek. Można pomóc takim dzieciom na milion sposobów, ale trzeba zrobić to mądrze, by nie wywołać w ich głowach i sercach jeszcze większego zamieszania. Zgłoś chęć pomocy do ośrodka, zapytaj, jak możesz ich wesprzeć, powiedz, na czym się znasz, jakie zajęcia możesz poprowadzić. Na teren ośrodka można wejść wyłącznie za zgodą dyrektora.

Młodzi ludzie robią wiele rzeczy niewłaściwych: nadużywają alkoholu, nie wracają do domu o ustalonej godzinie, podbierają rodzicom pieniądze, dopuszczają się bójek, wymuszeń, kradzieży. Czy to świadczy o demoralizacji?
Mieszamy pojęcia. Należy rozgraniczyć, co jest łamaniem prawa, a co nim nie jest. Zapalenie papierosa przez dziecko nie jest łamaniem prawa. I pamiętajmy, że jednorazowe złamanie prawa nie musi być związane z demoralizacją.

Jak to?! Moje dziecko pobiło koleżankę, włamało się do pracowni chemicznej i zdewastowało pomieszczenie albo wraca do domu pijane – i to nie jest demoralizacja?
Może być wiele innych przyczyn. Jeśli jesteś rodzicem wysokofunkcjonującym, to znaczy zapewniasz dziecku dobre warunki, a mimo to ono zachowuje się w opisany przez Ciebie sposób, to koniecznie skonsultuj się z psychologiem, by ten poszukał przyczyn, postawił diagnozę. Dziecko może przejawiać różne zachowania, które rodzicom mogą wydawać się niepokojące, ale nie musi to od razu oznaczać demoralizacji.

Powody mogą być rozmaite, choćby problemy w szkole, z rówieśnikami, a niepokojące rodziców zachowanie jest wyładowaniem trudnych emocji. Dziecko może też pragnąć uwagi, wołać o nią w taki sposób. Warto pamiętać, że młodzież bombardowana jest nadmiarem informacji przez Internet, ale też przeładowanym programem szkolnym i może sobie z tym po prostu nie radzić.

A kiedy sytuacja jest już rzeczywiście poważna? Kiedy jako mama powinnam naprawdę zacząć się martwić?
Opinia rodzica na temat własnego dziecka nie jest podstawą do umieszczenia go w zakładzie poprawczym, liczy się wyłącznie opinia sądu i organów z nim współpracujących, np. opinia kuratora. Nakaz przebywania w zakładzie poprawczym poprzedzony jest procesem. Sąd bada sprawę: sprawdza, jak nastolatek funkcjonuje w szkole, w domu, wśród rówieśników. Jeśli na obraz ten składają się wielokrotne akty naruszenia norm społecznych, a do tego miało miejsce przestępstwo, jest duże prawdopodobieństwo, że trafi on do zakładu poprawczego.

Co powiedziałabyś rodzicom z tzw. dobrych domów, których dzieci, bo to się zdarza, trafiły z nakazem sądu do zakładu poprawczego? Jak powinni się wobec nich zachować?
Powiem przede wszystkim, żeby nie odwracali się od swojego dziecka i go nie skreślali! Żeby walczyli o nie! Wsparcie rodzica w drodze powrotu na właściwe tory jest niezwykle ważne. W takich sytuacjach pomocne jest także skorzystanie z pomocy psychologa, by przepracować trudną sytuację, w jakiej znalazła się cała rodzina. Chodzi o to, by nauczyć się rozmawiać z dzieckiem w taki sposób, żeby zechciało współpracować. Wielu rodziców, choć ma najlepsze chęci, jednak komunikuje się w sposób bardzo emocjonalny, z perspektywy: „To ja wiem, co dla ciebie najlepsze, masz być posłuszny”. Tymczasem trzeba usłyszeć, co ono ma do powiedzenia.

Anna Kalwasińska, psycholożka, certyfikowany coach w podejściu wielopoziomowym (MLC Coaching). Wspiera osoby znajdujące się w kryzysie życiowym, doświadczające przemocy, zaburzeń nastroju oraz zaburzeń lękowych. Interesuje się szczególnie zagadnieniami dotyczącymi psychiki osób popełniających przestępstwa.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze