W ptasim świecie istnieje związek pomiędzy stylem życia, w tym także sposobem łączenia się w pary, a wielkością mózgu. Jak to wygląda u ludzi? Odpowiedzi na to pytanie szuka dr hab. Sławomir Murawiec.
Wiosna to czas ptasich zalotów, godów, budowania gniazd i wychowywania potomstwa. Wystarczyło otworzyć okno lub wybrać się na spacer i przystanąć na chwilę, aby stać się świadkiem lub nawet uczestnikiem tych ptasich miłosnych uniesień i rodzicielskiego wysiłku. Teraz, wczesnym latem, spektakl miłosnych odniesień jest już przeszłością. Zadajemy sobie pytanie, czy związki ptaków przetrwają do następnego roku. Co będzie dalej z tymi wszystkimi szczebiotami, zalotami, wysiłkami rodzicielskimi i potomstwem? W krótkim czasie – wiosny, lata i zimy – kumuluje się wiele ptasich wydarzeń, które dla wielu z nas stanowią ważną, czasami główną, treść przez całe życie.
Zacznę od opisu, który można czytać równocześnie na dwóch poziomach. Jak opowieść o ptakach, ale równie dobre jak opowieść o nas samych. Jest to tym łatwiejsze, że Adam Nicolson – znawca poezji, historii i erudyta, przywołując ptasie historie, używa języka, którym posługujemy się w kontekście ludzkich relacji, związków i miłości. W książce „Krzyk morskich ptaków” zabiera czytelników na bezludne wyspy: daleko na skalistej i niegościnnej Północy, na zachodnich wybrzeżach Szkocji. Snuje swoją narrację o ptakach niczym wiersz o życiu człowieka.
Miliony kłódek zapinanych na mostach w miastach całego świata odzwierciedlają żarliwą nadzieję osób, które je tam przynoszą i wydrapują na nich swoje imiona czy inicjały. Kolorowe kłódki są jak stada ptaków, które przysiadły wyłącznie na chwilę, choć zawieszające je pary pragną, aby wisiały wiecznie. Adam Nicolson rozwiewa te marzenia, pisze, że budząc zachwyt swoim pięknem i wiotkością flamingi – podobnie jak czaple – rozwodzą się z partnerami co roku.
Ale – dodaje Nicolson – w innym wymiarze, na szerokim oceanie żyją wędrowne i albatrosy galapagoskie, które nie rozwodzą się nigdy. Choć wydawałoby się, że żeglując samotnie miesiącami po oceanie, miałyby sporo przestrzeni na niestałość w związkach. Pozostają jednak wierne partnerom przez całe długie życie. Albatrosy brunatne rozwodzą się raz na 20 lat, podobnie fulmary.
Autor, w bardzo ciekawy i dający do myślenia sposób, zestawia trzy elementy – środowisko życia, wielkość mózgu oraz potrzebę poznania, zrozumienia, współżycie emocjonalne z partnerem lub partnerką i perspektywę wychowania dzieci. Można spróbować wsłuchać się w tę lekcję, w której pojawia się teza, że u ptaków istnieje związek pomiędzy stylem życia a wielkością mózgu. Co ciekawe, im wierniejszy jest ptak, tym relatywnie większy jest jego mózg. Ptaki, które pozostają ze sobą tylko na sezon, mają mniejsze mózgi. Ciężar mózgów tych, które były wierne dłużej niż rok, ale nie na stałe, przekraczał średnią. Wieloletni partnerzy, tacy jak fulmary, mają większe mózgi. Rozwiązłe (tego określenia używa Nicolson) ptaki plasują się pośrodku.
Autor przytacza teorię Nathana Emery’ego z Queen Mary University of London. Według niej ptaki, które są w stałych związkach, mają większe mózgi, bo muszą być inteligentne, żeby zrozumieć swoich partnerów. Dostrojenie się do drugiego, zrozumienie jego słabości i przewidywanie zachowania daje im inne przewagi nad ptakami, które nie potrafią stworzyć tak głębokich i misternie poznawczo i emocjonalnie połączonych związków.
Trzeci element tej układanki to środowisko życia. Jeśli wyobrazimy sobie oceanicznego ptaka, gniazdującego na niegościnnych wybrzeżach, to wiemy, że żyje w wymagającej rzeczywistości. Miłość ma dla morskich ptaków znaczenie ze względu na surowe otoczenie, w którym niełatwo jest znaleźć jedzenie, przez co trudno jest wychować zdrowe potomstwo. I tak dochodzimy do czwartego elementu. Długotrwała monogamia jest w takich warunkach zaletą, ponieważ oba ptaki mogą opiekować się pisklęciem. Sekwencja jest taka, że w trudnym środowisku przeżywają bardziej zadbane pisklęta, ale monogamia wymaga od rodziców subtelnych zdolności poznawczych. Rozpoznają oni nawzajem swoje nastroje i potrzeby, używają tych informacji, żeby przewidywać swoje zachowania, współpracować i zestrajać się ze sobą. Groźny i wietrzny ocean przystosowuje ptaki do długotrwałej monogamii.
Długi czas inkubacji jaj i długotrwałe karmienie piskląt są konieczne, żeby stworzyć właściwe sieci nerwowe w mózgu młodego ptaka (i dziecka), bez których nie będzie w stanie zrozumieć świata – pisze Nicolson. Dlatego ptaki morskie nie łączą się w pary, póki nie ukończą kilku lat. Dojrzałość jest potrzebna, żeby złowić dużo ryb, ale też po to aby utrzymać związek. Tylko silne, mądre i dobrze zaopatrzone osobniki będą miały szansę pokonać trudności życia w wymagającym środowisku.
Kiedy czytam te słowa w książce, moje skojarzenia idą w stronę pokolenia babć i dziadków młodych Czytelniczek i Czytelników, a moich rodziców. Pewnie można zaryzykować twierdzenie, że byli lub są jak albatrosy i fulmary. Ponieważ warunki życia, w których przyszło im zakładać gniazda, były ciężkie i wymagające, uczyli się przetrwać mimo wszystko. Uczyli się także przetrwać ze sobą mimo wszystko.
Moi pacjenci mówią o tym, że ich rodzice z tamtego pokolenia często kłócą się, mają sprzeczne nawyki i zachowania, ale są ze sobą przez całe życie. Co wymaga olbrzymiej tolerancji na swoje słabości, wady i ograniczenia. Ponieważ jednak zostali poddani poważnym wyzwaniom w okresie powojennym, przyjęli taką postawę. Potem warunki życia zaczęły się zmieniać w szybkim tempie. Nastąpiły przełom polityczny, kulturowy, ekonomiczny, zmiana ustroju państwa i zmiana ustroju związków i rodzin.
Pojawił się nowy model kulturowy, który – poprzez niezliczone i rozkwitające wtedy media – zachęcał do skupienia się na sobie. Jego hasłem przewodnim było „tylko ty”, „pomyśl o sobie”, „pomyśl o swoim samorozwoju”, „jeśli nie jest ci dobrze w związku, nie wahaj się, zakończ go”. W krótkim czasie po wprowadzeniu tego modelu zauważyłem, że trafiają do mojego gabinetu osoby, dla których hasło „tylko ty” ma nieco inny wymiar. Wyrażało samotność.
Pamiętam wywiad, którego udzieliłem 20 lat temu. Z dziennikarką prestiżowego pisma rozmawialiśmy o zmianach postaw. W przypadku czytelników wyrażały się m.in. w tym, że zamiast przyjaznych listów i polemik, kierują do redakcji agresywne komentarze. Inna zmiana dotyczyła nowego wzorca kobiet, innego niż lansowany przez ostatnie pół wieku model matki Polki. W cytowanym wywiadzie zawarte jest również spostrzeżenie, że pojawiła się grupa kobiet – zadbanych, pięknych, spełnionych zawodowo, niespełnionych w życiu osobistym, często samotnych lub samotnie wychowujących dziecko. Czuły, że żaden mężczyzna nie jest w stanie spełnić ich oczekiwań, więc pozostawała im samotność. Idealny związek nie istnieje, a w takim „przyziemnym” nie chcą być.
Oczywiście obraz roli mężczyzn także podlegał przemianom w zmieniających się czasach, mam jednak wrażenie, że bardziej fundamentalne zmiany ról, aspiracji i modelu życia dotyczyły kobiet.
Wielu mężczyzn, którzy wtedy wybrali indywidualne ścieżki kariery, jest już poza karierą... albo wręcz nie ma ich wśród nas. Kobiety, które weszły i wytrwały na tej ścieżce, często trafiają do mojego gabinetu i wymieniają bardzo długą listę chorób. Opowiadają także o problemach z dziećmi, pytają, dlaczego są takie jakie są. No właśnie – dlaczego?
Nietrudno pewnie się domyślić, że wzorce związków opisywane przez Nicolsona w odniesieniu do poszczególnych grup ptaków i ich gatunków można potraktować jako różne możliwe wzorce relacji w obrębie jednego gatunku ludzkiego. Takie spojrzenie może pozwolić na refleksje, że w różnych warunkach środowiskowych możliwe są różne rodzaje związków i że zmieniają się one wraz ze zmieniającymi się warunkami kulturowymi, ekonomicznymi i społecznymi. A obecnie przede wszystkim wraz z rozwojem technologii, mediów społecznościowych, ciągłego bycia i istnienia on-line. W dobie, kiedy zniknęły deficyty materialne, a pojawił się nadmiar dóbr i nadmiar wyborów, związki także mogły się zmienić. Powstały inne wzorce tworzenia więzi albo stało się możliwe życie w pojedynkę. W innych warunkach żyją ptaki otwartego oceanu, w innych drobne ptaki śpiewające naszych ogrodów, parków i lasów. W innych warunkach żyliśmy mgnienie oka temu, a w innych żyjemy teraz. Dyskusji na temat specyficznych cech pokoleń Y i Z nie chciałbym tu powtarzać.
Na temat współczesności trudnej mi napisać, ponieważ nie mam tak oceanicznej perspektywy. Wiemy wszyscy o częstszych kłopotach psychicznych dzieci i młodzieży, o zatrważającej liczbie samobójstw w młodszych grupach wiekowych. Obserwuję rozregulowanie emocjonalne trafiających do mnie młodych osób. Co z tego będzie, czas pokaże, zwłaszcza kiedy te młode osoby wkroczą na rynek pracy oraz będą zakładać związki. Warunki środowiskowe, w których przyszło im żyć, są zupełnie inne. To także ocean, ale mediów społecznościowych, komunikatorów. Już wyruszamy na oceany tworzone przez wirtualne światy i sztuczną inteligencję, która może zmienić wszystko, tak jak wszystko zmieniło powstawanie Internetu.
Nie będę tu pisał o objętości mózgu, zresztą ptaki doskonale udowadniają, że nie liczy się jego wielkość, ale efektywność pracy. Można „wielkość mózgu” potraktować bardziej metaforycznie jako wielkość przestrzeni psychicznej na poznawanie drugiej osoby. We współczesnych relacjach zaprzepaściliśmy jednak coś, co jest dostępne albatrosom i fulmarom – uczenie się partnera lub partnerki, nieocenianie od razu, po pozorach. Długotrwały i oparty na uważności sposób budowania relacji. Nie na chwilę krótszą nawet niż ptasi sezon…
Sławomir Murawiec, dr hab. n. med. specjalista psychiatra, psychoterapeuta. Główny ekspert do spraw psychiatrii Akademii Zdrowia Psychicznego Harmonii.