1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Młodzież i używki. Zamiast straszyć konsekwencjami, porozmawiaj z dzieckiem o tym, dlaczego to robi

Młodzież i używki. Zamiast straszyć konsekwencjami, porozmawiaj z dzieckiem o tym, dlaczego to robi

„Warto stworzyć przestrzeń do dyskusji, bo okres nastoletni to czas, kiedy kształtujemy się mocno jako jednostka. Chcemy wyrażać swoje poglądy i walczyć o rzeczy dla nas ważne” – mówi psycholog i terapeuta Artur Gębka. (Ilustracja: iStock)
„Warto stworzyć przestrzeń do dyskusji, bo okres nastoletni to czas, kiedy kształtujemy się mocno jako jednostka. Chcemy wyrażać swoje poglądy i walczyć o rzeczy dla nas ważne” – mówi psycholog i terapeuta Artur Gębka. (Ilustracja: iStock)
Alkohol i inne używki służą dziś́ wielu nastolatkom i młodym dorosłym do rozładowania emocji. Zamiast więc straszyć zdrowotnymi konsekwencjami uzależnień za ileś lat, porozmawiaj z dzieckiem, dlaczego tak naprawdę pije czy nadużywa leków – zachęca psycholog i certyfikowany terapeuta Artur Gębka.

Dziś młodzi ludzie mają dostęp do wielu używek, więc wydawałoby się, że alkohol przestaje być problemem. Jak to wygląda z perspektywy psychoterapeuty?
Oprócz alkoholu pojawiają się inne używki, przede wszystkim duża ilość marihuany, ale rzeczywiście alkohol nie zniknął. Zarówno wśród młodszych nastolatków – na zasadzie testowania, jak i wśród młodych dorosłych. Ale też wielu nastolatków nie czuje potrzeby eksperymentowania z alkoholem czy innymi substancjami.

Jakie substancje są największą „konkurencją” dla alkoholu?
Poza wspomnianą marihuaną – wokół której toczy się obecnie burzliwa dyskusja o tym, jak szkodzi, a na ile może być pomocna w niektórych sytuacjach – dla terapeutów młodzieży wyzwaniem jest nadużywanie leków przepisywanych przez psychiatrów. Problem nasilił się wraz z pandemią COVID-19, kiedy pojawiły się e-wizyty. Młodzież sama dawkuje sobie leki, miesza je z alkoholem czy z marihuaną. Niekiedy bierze też substancje, które wyciszają, i inne, które pobudzają. Na przykład alkohol w dłuższej perspektywie jest depresantem – bezpośrednio po spożyciu podnosi nastrój, ale już nazajutrz obniża, więc młodzi ludzie biorą coś, żeby poczuć się lepiej. To łączenie substancji sprawia, że trudno odkryć, co jest właściwą przyczyną określonych objawów. Nastolatki mają bardzo dużą wiedzę na temat leków i nieraz uważają, że sami lepiej sobie poradzą niż lekarz.

Skoro zarówno wiedza o działaniu substancji, jak i same substancje są łatwo dostępne, to co mogą zrobić dorośli, żeby uchronić dzieci przed uzależnieniem?
Wydaje mi się, że warto zrezygnować z postawy wszechwiedzącego mentora. Sam pamiętam ze szkoły lekcje, podczas których mówiono nam o uzależnieniach, przede wszystkim strasząc konsekwencjami zdrowotnymi, co w kontakcie z bardzo młodymi ludźmi jest nie najlepszym argumentem, bo perspektywa np. 50 lat jest naprawdę odległa. Myślę, że lepiej stworzyć przestrzeń do dyskusji, bo w okresie nastoletnim kształtujemy się bardzo mocno jako jednostka, chcemy wyrażać swoje poglądy i walczyć o rzeczy dla nas ważne. Jeżeli dorośli wypowiadają się w kontrze do tych poglądów, stają się poniekąd wrogami i w pewien sposób zachęcają do walki czy przepychanek słownych. Gdy rodzic powie, że dziecko ma nie palić papierosów, bo to szkodzi, to ono znajdzie kontrargumenty, np. że lepiej palić niż brać narkotyki…

Wydaje mi się, że rodzice nie mają też dziś przestrzeni na rozmowę z dziećmi, bez oceniania, a z zainteresowaniem, dlaczego one zachowują się w określony sposób, co im to daje. Na przykład może być tak, że dziecko ma tak wysoki poziom lęku społecznego, że tylko pijąc alkohol, jest w stanie rozmawiać z nowo poznanymi ludźmi. Tymczasem dla starszych nastolatków i młodych dorosłych relacje z rówieśnikami to podstawa. Dlatego bez otwartości na dialog nie będziemy w stanie pomóc młodej osobie.

Myślę, że najważniejsze jest uczyć podejmować świadome decyzje. Alkohol jest częścią świata, w którym często poruszamy się mało świadomie właśnie dlatego, że bazujemy na czarno-białych zakazach i nakazach.

Ale czy taki nawet starszy nastolatek albo młody dorosły, w wieku ok. 20 lat powiedzmy, jest w stanie podjąć niezależną decyzję związaną z alkoholem. Nie mówię o tym, że zdrowie w wieku 50 lat w ogóle go nie interesuje, ale czy rozwojowo jest w stanie złożyć informacje – nawet jeśli ma do nich dostęp – w całość i przewidzieć konsekwencje swojej decyzji? Czy jednak nie lepiej wyznaczyć ostre granice?
Nie wiem, czy takiemu dwudziestolatkowi – osobie dorosłej w prawnym znaczeniu – możemy jeszcze wyznaczać ostre granice… Poza tym nie umniejszałbym sprawności intelektualnej dorastającej młodzieży. Oczywiście psychologicznie wiek ma znaczenie umowne, jednak osoba około 20-letnia ma zwykle dużą potrzebę poznawania i szukania. Może mieć nawet większą świadomość konsekwencji picia niż ktoś w wieku 40 czy 50 lat. Mówię teraz z perspektywy większych miast, ale wielu młodych ludzi ma dziś kontakt z psychologiem, było, jest na dłuższych czy krótszych terapiach, więc paradoksalnie są oni bardziej świadomi niż ich rodzice, którzy nie mieli takich możliwości. Ponadto w tym wieku nasze myślenie jest elastyczne, perspektywa poszerza się dużo szybciej niż w późniejszych latach, powiedzmy po czterdziestce. Wydaje mi się więc, że w nauce podejmowania świadomych decyzji wiek nie ma takiego znaczenia, co więcej: przekonanie, że młodzi ludzie nie dostrzegą konsekwencji swoich decyzji, to może być nawet nasza pułapka.

Rzeczywiście, młodzi dorośli dopiero wyszli ze szkół i mają bardziej wytrenowany umysł niż chociażby 40-latek, który – jeśli w ogóle – to uzupełnia wiedzę tylko w określonych dziedzinach.
Może też mieć zawężoną perspektywę z powodu jakiejś koncepcji funkcjonowania. Pewnych utrwalonych już przekonań o świecie, sobie i innych ludziach, a także używkach.

Załóżmy, że nastolatek mówi, że wszyscy znajomi piją na imprezach. Akceptacja grupy jest w tym okresie bardzo ważna, więc jak przekonać dziecko, żeby ono jako jedyne nie piło?
Z perspektywy terapeutycznej na pewno bym nie przekonywał, bo moja rola w procesie nie polega na tym, by mówić, co kto ma robić. Wrócę znowu do tego, że lepiej wspólnie zastanowić się, czy nastolatek naprawdę chce pić, co mu to daje, a co odbiera. Bo ciekawe jest, że z jednej strony nastolatkom czasem trudno odstawać od grupy, ale istotna dla nich jest też pewna indywidualność i niektóre osoby wręcz sobie cenią to, że w jakimś aspekcie odstają, i mogą to wyrażać np. przez niespożywanie alkoholu.

Ważna jest refleksyjność, bo nadmierna sztywność może być nawet bardziej zagrażająca. Bywa, że osoby, które bardzo długo nie piły, bo np. pochodzą z rodziny uzależnionej, także wpadają potem w uzależnienie, bo nie nauczyły się poruszać w tym kontekście świadomie.

A co jako terapeuta myśli Pan o rozwiązaniu, które stosują niektórzy rodzice, czyli spróbowanie po raz pierwszy alkoholu w ich obecności?
Na pewno dziecko nie może być małoletnie, nie wyobrażam sobie też, żeby rodzic zachęcał do picia. Jednak trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć bez znajomości szerszego kontekstu funkcjonowania danej rodziny.

Wyobraźmy sobie jakąś sytuację rodzinną, obiad czy urodziny dziadków, gdy pojawia się ten temat. Dziadek proponuje – rodzice protestują albo odwrotnie.
To jest kwestia mocno indywidualna, mogą pojawiać się różnice pokoleniowe, ale też jakieś zasady rodzinne. Dobrze omówić to wcześniej, żeby nie stawiać siebie ani dziecka w trudnej sytuacji. Warto posłuchać, co nastolatek ma do powodzenia, a nie zawężać się do własnej perspektywy, nawet jeśli decyzję podejmie ostatecznie rodzic. Choć z drugiej strony warto pamiętać, że osoba pełnoletnia ma już pełne prawo do stanowienia o sobie w tym obszarze.

Czy wobec starszych nastolatków albo młodych dorosłych stosuje się takie same kryteria diagnozowania uzależnienia jak wobec dorosłych. W przypadku alkoholu pojawia się m.in. punkt o tym, że ktoś przeznacza dużą ilość czasu na zdobycie i spożywanie alkoholu. Czy mamy czekać aż do tej pory?
Można być rzeczywiście uzależnionym nawet w młodym wieku, ale tym, co częściej zdarza się u nastolatków czy młodych dorosłych, jest picie ryzykowne (to etap, gdy nie mówimy jeszcze o uzależnieniu, ale pojawiają się już jakieś niekorzystne konsekwencje) albo regulowanie emocji alkoholem czy innymi używkami, np. wspomnianymi już lekami. Zwłaszcza w większych miastach, wśród młodzieży w przedziale wiekowym 14–21 lat to jest częstszy problem niż alkoholizm w stereotypowym ujęciu.

Jako terapeuci jesteśmy w ciągłym rozwoju myślenia o uzależnieniach czy w ogóle używaniu substancji. Silniej dążymy do odkrycia przyczyny określonych zachowań i pogłębienia rozumienia niż do redukcji samego objawu.

Czytałam, że młodzi ludzie są bardziej podatni na uzależnienia, bo nie mają doświadczenia życiowego, co oczywiste, ale też nie wykształcili jeszcze pewnych biologicznych mechanizmów ochronnych. Na czym to polega?
Dzięki neuronauce odkryto, że dopiero u dorosłych następuje równowaga między pobudzeniem a hamowaniem. U nastoletnich osób występuje przewaga pobudzenia, dlatego może u nich wystepować więcej nieprzewidywalnych, gwałtownych reakcji czy nietypowych pomysłów. Ten efekt jest widoczny również przy testowaniu używek. Dodatkowo zaobserwowano, że u nastolatków w czasie podejmowania decyzji aktywizuje się inny obszar mózgu niż u osób dorosłych. Kiedy więc młodzież o czymś decyduje, kieruje się bardziej przyjemnością czy własną korzyścią, a nie tym, jak z ich decyzjami będzie się czuć ktoś inny. Nie możemy tego odczytywać jako wyrachowanie, tylko trwający proces zmian na neuropoziomie.

W uproszczeniu wygląda to tak, że nastolatki zachowują się w sposób mniej dla nas zrozumiały. Dlatego nie tyle doświadczenie życiowe, co naturalne procesy zmian sprawiają, że nie wszystkie decyzje z naszej perspektywy są trafne. To wszystko wpływa na większą impulsywność, która z kolei łączy się ze skłonnością do eksperymentowania z substancjami i do zachowań ryzykownych.

Jak powinien zareagować rodzic, gdy jego dziecko, owszem formalnie dorosłe, ale nadal mieszkające w domu, np. co piątek wraca wyraźnie po alkoholu? Wiemy już, że straszenie konsekwencjami w przyszłości raczej do niego nie dotrze, ale picie może mu zaszkodzić w studiach, w realizacji marzeń…
W terapii mamy podejście, które nazywa się dialogiem motywującym. W uproszczeniu to podejście zakłada, że – jeśli wskazujemy osobie tylko to, dlaczego ma czegoś nie robić – ona szybko znajdzie argumenty za robieniem danej rzeczy. Nie odkryje w ten sposób motywacji do zmiany. Bardziej pomocne niż straszenie konsekwencjami jest wspólne zrozumienie, dlaczego coś robię, czy jest to w zgodzie ze mną i czy i jak chcę ewentualnie dokonać zmiany.

Rodzic może więc zacząć rozmowę od tego, że widzi, że co piątek dziecko wraca pod wpływem alkoholu, i zapytać, co się dzieje. Na zasadzie partnerstwa, nie z pozycji autorytetu, bo to często może przynieść odwrotny skutek, bunt, myślenie „a co mi będą mówić!”. W zależności od tego, jaka relacja łączy rodzica i dziecko, może z tego wyjść szczera rozmowa albo nie… Pamiętajmy jednak, że do dziecka może trafić wiele argumentów, nawet jeśli w pierwszej chwili na to nie wygląda. Obserwuję to także na terapii, gdy po pewnym czasie nastolatek wraca do tego, co wydawało się wcześniej dla niego obojętne. Zbyt silny nacisk raczej spowoduje jedynie opór.

Artur Gębka, psycholog i certyfikowany terapeuta poznawczo-behawioralny. Na co dzień pracuje jako terapeuta dzieci, młodzieży i dorosłych, prowadzi warsztaty i szkolenia oraz grupy wsparcia dla rodziców. Autor książki „Butelka taty”.

Polecamy książkę: „Butelka taty”, Artur Gębka, ilustracje: Agata Dudek. Polecamy książkę: „Butelka taty”, Artur Gębka, ilustracje: Agata Dudek.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze