1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Uwaga, depresja! Czy i jak rodzice powinni mówić dzieciom o swojej chorobie?

Uwaga, depresja! Czy i jak rodzice powinni mówić dzieciom o swojej chorobie?

Depresja rodziców różnie wpływa na dzieci – mogą czuć się winne, zawstydzone, smutne; mogą się bać lub złościć. Każda emocja ma prawo zaistnieć. (Fot. iStock)
Depresja rodziców różnie wpływa na dzieci – mogą czuć się winne, zawstydzone, smutne; mogą się bać lub złościć. Każda emocja ma prawo zaistnieć. (Fot. iStock)
Dzieci wszystko widzą, zatem próba ukrycia przed nimi choroby w rodzinie jest skazana na niepowodzenie. Co więcej, obserwacja rodzica, który doświadcza trudności, ale nic z tym nie robi, grozi parentyfikacją, czyli odwróceniem ról w rodzinie – tłumaczy psychoterapeutka Joanna Frejus.

Depresja dotyka dziś coraz więcej osób, a wiele z nich jest rodzicami. Mają oni często różne zdanie na temat tego, czy informować dzieci o swoim zaburzeniu. Jedni je ukrywają, drudzy mówią prawdę uznając, że to choroba jak każda inna. Jak tę kwestię widzą psychologowie?
W pierwszej kolejności, zanim zastanowimy się nad ewentualną reakcją dzieci, warto spojrzeć na siebie samych. Jaki my, chorujący rodzice, mamy stosunek do trudności, których doświadczamy? Jak myślimy o tym, że chorujemy, że jest nam źle, że chodzimy na terapię, że przyjmujemy leki? Czy czujemy się tym zawstydzeni, zażenowani? A może czujemy się rozczarowani sobą? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna, bo jeśli obciążeni czują się rodzice, to większe jest prawdopodobieństwo, że dziecko też poczuje się obciążone. Dla dziecka oświadczenie „mama/tata choruje na depresję” jest w zasadzie informacją jak każda inna i dopiero postawa rodziców może to zmienić.

Proces myślowy, o którym mówię, nie musi zresztą odnosić się do zdrowia psychicznego. Dziś coraz częściej rozmawiamy z dziećmi o różnych trudnościach, podczas gdy na przykład w pokoleniu naszych rodziców czy dziadków często o problemach ze zdrowiem w ogóle się nie mówiło. Gdy ktoś zachorował, dajmy na to, na nowotwór, dziecko często domyślało się, że coś jest nie tak, ale temat nie był otwarcie poruszany. Dziś zastanawiamy się dlaczego. Czy to jest w ogóle fair wobec tego dziecka, które – być może – zostało na przykład pozbawione możliwości pożegnania z ukochaną osobą? Podobne pytania warto zadać sobie w stosunku do kwestii związanych ze zdrowiem psychicznym. Być może stanowi ono dla nas jakieś tabu.

A co, jeśli stanowi?
Przede wszystkim jest to na pewno materiał do wniesienia i omówienia na terapii. Zastanówmy się, czy jesteśmy w stanie sobie pomóc, wstydząc się swojej choroby i swoich trudności.

Dzieci, jak już powiedziałam, mają do tego typu informacji neutralny stosunek, także dlatego, że w dzisiejszych czasach o zdrowiu psychicznym rozmawia się w przestrzeni publicznej bardzo często i młode pokolenie jest z tym tematem całkiem dobrze obeznane. My też możemy z dziećmi rozmawiać. Oczywiście nie chodzi o to, żeby omawiać z nimi to, co przerabiamy na terapii, czy żeby dzielić się refleksjami z niej – takie postawienie sprawy rzeczywiście stanowiłoby dla dziecka obciążenie. Bycie naszym psychoterapeutą to nie rola dla dziecka! Jak najbardziej w porządku jest natomiast pokazanie, że przeżywamy rozmaite niełatwe emocje, przyznawanie, że pewne trudności istnieją. Pokazanie dzieciom, jak sobie z nimi radzimy, jak szukamy pomocy, to dla nich ogromnie ważna nauka. Uczymy je w ten sposób, że i one mogą doświadczać rozmaitych emocji i że mają moc, by sobie z nimi poradzić. Istnieje szansa, że – patrząc na nas – wykształcą w sobie przekonanie, że pójście do psychologa, psychoterapeuty czy psychiatry – i w ogóle sięganie po wsparcie w kryzysie psychicznym – jest absolutnie w porządku. Tak samo, jak sięganie po każde inne wsparcie, w innych sytuacjach.

Czasem jednak nie umiemy po tę pomoc sięgnąć, a ten pierwszy krok odsuwamy w czasie.
Powinniśmy zrobić go jak najszybciej, także dla dzieci, bo obserwacja rodzica, który doświadcza trudności, ale nic z tym nie robi, rzeczywiście może stanowić dla nich duże obciążenie. Pojawia się wówczas niebezpieczeństwo zaistnienia zjawiska parentyfikacji, czyli odwrócenia ról w rodzinie. Dzieci mogą wejść w rolę opiekuna swojego rodzica, a to grozi negatywnymi konsekwencjami w przyszłości. Dzieci mogą także obwiniać się za problemy rodziców. Nie zalewajmy ich więc swoimi emocjami, ale też nie unikajmy rozmowy, kiedy widzimy, że jest ona potrzebna naszemu dziecku. Możemy na przykład powiedzieć: „Jest mi w tej chwili trudno, ale korzystam ze wsparcia innych dorosłych osób, wszystko jest pod kontrolą”.

Wracając do pomysłu ukrywania, że doświadczamy epizodu depresyjnego, to powiedzmy wprost: jest to utopia. Dziecko, w zasadzie w każdym wieku, może z wyjątkiem tych już zupełnie dorosłych i niemieszkających już z rodzicami, czyta nasze emocje, wyczuwa je. My zaś, chorujący rodzice, mamy się skupić na zdrowieniu, a nie na udawaniu, na trzymaniu fasonu, oszukiwaniu kogokolwiek.

To, że wielu chorujących rodziców woli sprawę ukryć, wynika po prostu z lęku – o to, że dzieci także będą cierpieć, a w przyszłości – chorować.
Wiemy dziś, że ryzyko wystąpienia depresji mogą zwiększać zarówno predyspozycje genetyczne, jak i czynniki środowiskowe. To, czy ewentualna predyspozycja genetyczna będzie miała swoją ekspresję, bardzo zależy od czynników środowiskowych właśnie. Nic nie jest przesądzone! Już samo nasze uwrażliwienie na sprawę, fakt, że wiemy, czym depresja jest, jak się objawia, oraz pragnienie, by dziecko tego uniknęło, stanowi pewien kapitał – bo otoczymy je opieką i postaramy się stworzyć dla niego środowisko na tyle korzystne, że czynnik genetyczny zostanie zrównoważony.

Poczucie winy wobec dzieci – bo to o nim tak naprawdę mówimy – może nam w tym wypadku utrudnić sprawę. W depresji może przecież wpływać na długość jej trwania. Zamiast więc zamartwiać się, pogłębiając swoje trudności, lepiej skoncentrować się na tym, jak z kryzysu wyjść – i zrobić wszystko, żeby tak się stało. A dziecku zapewnić jak najlepszą dodatkową opiekę osób, którym ufa i które będą potrafiły je wesprzeć w razie potrzeby.

Poczucie winy to coś, co – jak już wspomniałaś – pojawia się także u dzieci i może prowadzić do niebezpiecznego odwrócenia ról. Co robić, gdy zauważymy je u swojego syna czy córki?
Rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. I słuchać. Empatycznie, z szacunkiem. Traktować dziecko podmiotowo: nie uciszać, nie zbywać, nie zostawiać samego z jego emocjami. Oczywiście język rozmowy dostosowujemy do wieku dziecka. Bardzo istotne jest uważnianie jego uczuć, a więc przekaz: „rozumiem, że tak się czujesz, a jednocześnie chcę, żebyś wiedział(a), że moja choroba nie ma z tobą nic wspólnego, ona po prostu się zdarza; to nie jest twoja odpowiedzialność, a rodzice robią wszystko, żeby było dobrze”. Kiedy dziecko zaczyna zadawać pytania, dobrą praktyką jest odpowiedź także przez pytanie. Przykładowo, jeśli dziecko docieka: „mamo, a dlaczego ty chorujesz na depresję?”, zapytajmy: „a jak sądzisz?”. Mamy wówczas szansę poznać odpowiedź, jaką dziecko ma już ułożoną w głowie – często błędną i mocno je obciążającą. To okazja, by zareagować i skorygować jego myślenie. Warto też zaoferować dziecku możliwość porozmawiania z kimś spoza najbliższego systemu rodzinnego – może to być ciocia, babcia, ale także psycholog. Do tego ostatniego warto udać się, jeśli widzimy, że dziecko ma obniżony nastrój, wzrasta w nim poziom lęku, robi się agresywne wobec rówieśników, dużo się złości, izoluje, samookolecza się czy zaczyna stosować używki. Wtedy interweniujmy w bardziej zdecydowany sposób. Powinniśmy wiedzieć, że depresja rodziców różnie wpływa na dzieci – mogą czuć się winne, zawstydzone, zasmucone; mogą się bać, ale mogą się też złościć. Każda z tych emocji ma prawo zaistnieć.

Jak być wystarczająco dobrym rodzicem, kiedy jest się w depresji? Czy istnieje jakiś zestaw rad, którym możemy się tu podzielić?
Najważniejsze jest to, co powyżej, a więc rozmowa. Jej znaczenie jest nie do przecenienia. Poza tym trzeba zabezpieczyć kwestię uwagi, bo tej uwagi przy depresji zawsze brakuje – osoba chorująca potrzebuje czasu na zajęcie się sobą, na regenerację, na zdrowienie, więc naturalnym jest, że ma mniej uważności na dziecko. Tak samo dzieje się w przypadku rodzica, który choruje na zapalenie płuc albo ma złamaną nogę – on też musi mieć czas na rekonwalescencję. Trzeba jednak upewnić się, że dla dziecka dostępna jest wówczas inna osoba, której dziecko ufa i z którą dobrze się czuje. Że jest ktoś, kto pójdzie z nim na plac zabaw albo pomoże w lekcjach. Że nie jest pozostawione samo sobie. Jego potrzeby mogą przy tym różnić się w zależności od tego, który rodzic choruje – czy tata, czy mama – oraz jaką miało z nim wcześniej więź. Przykładowo, jeżeli na depresję cierpi tata, który wcześniej bardzo dużo podróżował zawodowo, to jego niedostępność emocjonalna będzie dla dziecka mniej dotkliwa niż niedostępność emocjonalna chorującej mamy, która dotąd była obecna cały czas.

I tu dochodzimy do bardzo ważnej kwestii: jak wspierać rodziców, którzy chorują na depresję. Jak zachowywać się, by rzeczywiście pomóc, a nie zaszkodzić?
Przede wszystkim nie należy zakładać, że wiemy najlepiej, czego takiej rodzinie potrzeba. Każdy system rodzinny potrzebuje czegoś innego. Jedni docenią ugotowanie obiadu czy kolacji, bo nie wystarcza im na to czasu ani siły; inni będą wdzięczni za opiekę nad dziećmi, a jeszcze inni za wsparcie finansowe, które pozwoli skorzystać z odpowiedniej terapii. Nie ma jednego przepisu, ale na pewno dobrze jest wyrazić troskę. I znowu: rozmawiać.

Nie tylko z osobą chorującą, ale także z jej partnerem czy partnerką, prawda?
Absolutnie. Im też należy się wsparcie. Partnerom i partnerkom osób zawsze zwracam uwagę na to, żeby starali się nie brać na siebie całego ciężaru sytuacji. To jest oczywiście bardzo trudny moment w życiu rodziny, ale ważne jest, żeby próbować zachować jak najwięcej z dotychczasowego funkcjonowania. Oczywiście z czułością, otwartością i chęcią niesienia pomocy małżonkowi, ale pamiętając, że im mniej zmian dokonają w codziennym życiu, tym łatwiej będzie ich dzieciom. Poza tym – to jest absolutna konieczność, żeby w całej sytuacji nie zapominali dbać też o siebie i swój dobrostan. Opiekując się chorującym partnerem oraz dzieckiem czy dziećmi, trzeba znaleźć przestrzeń na regenerowanie swoich zasobów. Dlatego tak ważne jest szukanie wsparcia też na zewnątrz. Tego logistycznego, emocjonalnego, ale też profesjonalnego, jeśli jest taka potrzeba. Z pustego przecież nawet Salomon nie naleje.

Joanna Frejus, psycholożka, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna. Autorka profilu o zdrowiu psychicznym w macierzyństwie @omatkodepresja na Instagramie i Facebooku oraz podcastu Radio Czułość. Prowadzi autorski program wsparcia dla mam #CzułeWojowniczki.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze