1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Bardzo mi ciebie brakuje”. Jak poradzić sobie ze stratą?

„Bardzo mi ciebie brakuje”. Jak poradzić sobie ze stratą?

Większość z nas po stracie tworzy swoje własne, wewnętrzne rytuały. Nie ma w nich nic wstydliwego. Uszyć z sukienki zmarłej babci poduchę, zakładać powycierany sweter taty, gdy jest nam smutno – absolutnie zrozumiałe. (Fot. iStock)
Większość z nas po stracie tworzy swoje własne, wewnętrzne rytuały. Nie ma w nich nic wstydliwego. Uszyć z sukienki zmarłej babci poduchę, zakładać powycierany sweter taty, gdy jest nam smutno – absolutnie zrozumiałe. (Fot. iStock)
Nie najlepiej radzimy sobie ze stratą. Wolimy nawet nie myśleć o utracie zdrowia, miłości, majątku. A co dopiero o tym, że zabraknie najbliższego przyjaciela, ukochanego zwierzaka lub osoby, z którą tyle się przeżyło... A jednak w pewien sposób życie składa się ze strat. Im prędzej nauczymy się realistycznie do tego podchodzić, tym dla nas lepiej.

Śmierć w XXI-wiecznym społeczeństwie zajęła miejsce, które kiedyś było przeznaczone dla seksu. Temat, o którym się milczy i zostawia sferom domysłu. Jakby fakt, że przestaniemy o niej rozmawiać, miał sprawić, że zniknie z naszego otoczenia. Otóż nie zniknie... Każdy zna kogoś, kto doznał straty bliskiej osoby w ciągu ostatniego roku, starsi i młodsi ludzie chorują i odchodzą. Ale nie wiemy, jak się z tym niewygodnym tematem obchodzić, więc zostawiamy go tym, którzy się na śmierci „znają”. Szpitalom, pielęgniarkom, domom spokojnej starości, zakonnicom, hospicjom i zakładom pogrzebowym. Nikt nie chce wpuszczać śmierci do domu, dlatego nakładamy na nią pewne dekoracje i usuwamy sprzed oczu. Ile razy zdarza się, że dowiadujemy się o śmierci kogoś, kogo kiedyś znaliśmy (dalekiej ciotki, kolegi z podstawówki) i dawno nie widzieliśmy, a następnie „widzimy” go już po kremacji w urnie. Nie mieliśmy czasu, aby zasymilować, co naprawdę się stało. Kiedyś służyły temu pośmiertne rytuały. Układało się zmarłą osobę „na marach”, a innym pozwalało pobyć z nią, pożegnać, poobcować. Tak naprawdę chodziło w tym wszystkim o to, aby przekonać się, że w tym ciele nie ma już życia, że osoba, którą kochaliśmy lub znaliśmy, rzeczywiście odeszła. Było to niewątpliwie bardziej naturalne niż stanięcie twarzą z kawałkiem plastiku lub marmuru, bez wspomnień i elementu łączącego fakty. Rytuały pośmiertne okazują się bardzo ważne, bo pomagają oswoić to, czego nie pojmujemy.

Jak obchodzić się ze śmiercią?

Nie negować jej. Nie mówić „wszystko będzie dobrze”, gdy wiemy, że będzie źle. Idealnie byłoby po prostu być z osobą, która przecież wie, że odchodzi. Jeśli to możliwe, zrobić z nią rzeczy, które jeszcze chciała zrobić (odwiedzić konkretne miejsca, zjeść coś wyjątkowego). Zgromadzić wspomnienia, które z nami zostaną. Nie ma sensu też wyłączać dzieci z tego kręgu czy nie mówić im prawdy. Nigdy nie można się przygotować do tego, że ktoś odejdzie. Zawsze emocje są silne. Z reguły to rozpacz, ale czasami ulga, nawet… radość. Wszystko zależy od relacji, jaka łączy nas z osobą, którą tracimy.

Kiedy bliski odchodzi, nie musisz robić nic. Możesz usiąść i zaparzyć sobie kawę. Położyć się przy kimś, kogo kochałeś, po raz ostatni. Przecież to on. Zadzwonić po rodzinę. Otworzyć wino, włączyć muzykę. Prawnie masz 72 godziny, aby zgłosić ten fakt. Możesz zastanowić się, jak chcesz pożegnać tego kogoś, przecież tak wyjątkowego.

Pogrzeby kościelne są u nas wciąż regułą, ale rynek otwiera się też na piękne ceremonie świeckie, które, podobnie jak śluby, możemy wraz z mistrzem ceremonii zaprojektować. Zastanowić się nad muzyką, kwiatami. W niemieckich domach pogrzebowych rodzina zachęcana jest wręcz, aby uczestniczyć w ceremonii przygotowania zmarłej osoby do trumny. Nikt oczywiście nie namawia do mycia i ubierania zwłok, raczej zaprasza się np. do symbolicznego obmycia dłoni i twarzy osoby, która jest już przygotowana do pochówku. W nowoczesnych domach pogrzebowych znajdzie się też asystent pogrzebowy czy towarzysz w żałobie – osoba, która zagubionej i zrozpaczonej rodzinie pomoże nazwać emocje i uspokoi, że są one normalne. To ktoś pomiędzy przyjacielem a terapeutą. Ceremonia pożegnania obejmuje wiele gestów — można ozdobić trumnę lub urnę, przygotować przedmioty, którymi chcemy obdarować zmarłą osobę na drogę (i niekoniecznie jak w dawnych przesądach zdjęciem rodziny i świeczką, aby ten ktoś odnalazł i rozpoznał nas w zaświatach).

Przewiduje się, że przyszłością pochówków będą wszelkiego rodzaju ekologiczne formy (w Polsce jeszcze nie są one dostępne), jak chowanie prochów pod drzewami na leśnych cmentarzach lub puszczanie ich w papierowych urnach na pełne morze. Czyż nie jest to najbardziej bliskie idei reinkarnacji i wielkiego kręgu życia? W Polsce teoretycznie możemy uzyskać niewielką część prochów do celów pamiątkowych, ale osoba zmarła musi mieć miejsce, w którym jest pochowana.

Porozmawiajmy o śmierci przy śniadaniu

Była śmieć, był pogrzeb i co dalej. Model: załóż czarne ubranie, odczekaj kilka miesięcy i wracaj do żywych – już nie działa. Żałoby są indywidualne. Według nowoczesnych kryteriów diagnostycznych, jeśli smutek po stracie bliskiego trwa dużej niż… dwa tygodnie, można już uznać, że to depresja i zaproponować leczenie farmakologiczne. To nieporozumienie. Żałoba bowiem dla niektórych się nie kończy, a koncepcja, że trzeba przejść przez jej poszczególne fazy, już się mocno zdezaktualizowała. Jest za to wiele innych.

Jedna z nich to piękna metafora żałoby jako czarnej kuli. Czerń zalewa nasz cały świat, w momencie gdy doznajemy straty. I nigdy się nie cofnie. Co potem? Kula, która była naszym całym światem, zaczyna obrastać nowym życiem, inną większą piłką i z czasem ta czarna jest tylko pestką w naszym nowym życiu. Skurczy się. Czasami do niej docieramy, myślimy o niej, dotykamy dawnego cierpienia, to nieuniknione. Taki powrót smutku może wyzwolić gest przypadkowej osoby na ulicy (jaka podobna!), pierwsze święta bez bliskiego, zapach, wspomnienia. Zdrowa żałoba zakłada, że to się będzie zdarzało. Ale skoro jest zdrowa, to czy może być i chora? Może. Raczkujący zawód towarzysza w żałobie to wspaniały wynalazek. Osoba, która potrafi i chce porozmawiać o zmarłym i o uczuciach, jakie mamy w związku ze stratą, będzie umiała rozpoznać, czy nasza żałoba jest zdrowa (żywa ewoluująca, zmieniająca się), czy utrudniona (martwa, niezmieniająca się w czasie). Na to jak będziemy przeżywać swoją własną, wpływa przecież tak wiele czynników. Zależy od tego, kim była dla nas osoba, która odeszła, w jakich okolicznościach to się stało, czy mogliśmy się z nią pożegnać. Czym innym jest przecież odejście ukochanej starusieńkiej prababci, a czym innym samobójcza śmierć nastolatka albo taka, po której nie znaleziono ciała. A co z tymi, którzy stracili więcej niż jedną osobę (np. w wypadku lub w wyniku działań wojennych). W utrudnionej żałobie wskazana jest pomoc psychoterapeutyczna.

Chcę o nim rozmawiać

Potem czeka nas kolejny etap. Kiedy osoba, która traci kogoś bliskiego, wraca do swojego świata: biura, pracy, szkoły – zwykle nie wiemy, co powiedzieć i jak się zachować. Boimy się poruszyć ten temat, aby jej nie przypominać, przez co przeszła. Jakby mogła o tym zapomnieć. Chyba najlepiej zapytać. Powiedzieć: nie wiem, co zrobić, czego potrzebujesz. Czy chcesz rozmawiać o mamie, czy wolisz milczenie. Warto dać sygnał, że mamy chęć i przestrzeń, aby pobyć z jej smutkiem, jej emocjami, że nam to nie przeszkadza.

Osoby w żałobie często zachowują się irracjonalnie. Stereotyp osoby zakutanej w czarny sweter z zapuchniętymi od płaczu oczami już nie działa. Wachlarz uczuć i emocji, który towarzyszy komuś po tak silnych przeżyciach zakłada i smutek, i radość, i gniew, i agresję. Ta osoba może być na przykład wściekła na zmarłego, że ją zostawił. Może wypierać jego odejście, odreagowywać, pijąc alkohol, uprawiać kompulsywny seks, zatracać się w sporcie. Wszystkie te zachowania są normalne. Z puntu widzenia żałoby oczywiście.

I co znaczy, że żałoba się nie kończy? Zygmunt Freud sam chciał kiedyś wierzyć, że aby uzdrowić się z cierpienia po stracie, należy zamknąć rozdział i zapomnieć o umarłym. Niewykonalne. Dopiero po stracie córki zorientował się, że musi zweryfikować ten pogląd. Więź jest żywa i zostaje. Pielęgnowanie jej jest absolutnie normalne i wskazane. Jak? Czy nie jest tak, że często odwiedzając cmentarz, rozmawiamy ze zmarłymi – referujemy im swój dzień, pytamy o radę, zastanawiamy się, co oni by zrobili na naszym miejscu. Czy nie jest tak, że mamy poczucie, że oni się nami opiekują, przychodzą do nas w snach. Te własne, wewnętrzne rytuały warto pielęgnować. Rozmawianie ze zmarłymi jest OK. Uszyć z ulubionej sukienki zmarłej babci poduchę – również. Zachować jej ulubioną łyżkę do mieszania konfitur jako pamiątkę też jest w porządku. Zakładać powycierany sweter taty, którego już nie ma, w momentach gdy jest nam smutno – absolutnie zrozumiałe. Każdy tworzy własne rytuały i nie ma w nich nic wstydliwego.

Czy śmierć nas ciekawi?

Fakt, temat śmierci zaczyna być oswajany i odzierany z tabu. Pojawiają się towarzysze w żałobie i doule umierania (osoby, które pomagają przechodzić ludziom na drugą stronę). Działa kolektyw Instytut Dobrej Śmierci – online’owa przestrzeń edukacji i dialogu, w której ludzie mogą rozmawiać o śmierci w sposób czuły akceptujący i normalizujący. To z inicjatywy Instytutu i jej wspaniałej założycielki, douli umierania właśnie, Anji Franczak, powstała np. Death Cafe. Na zachodzie regularnie odbywają się spotkania w takich właśnie „kawiarniach”, miejscach, gdzie można przyjść i porozmawiać z obcymi ludźmi przy kawie i ciastku o swoich bliskich, których chcemy powspominać, a nie mamy z kim tego zrobić.

Tematem śmierci nieśmiało zaczyna zajmować się także popkultura. Jest obecna w książkach młodych pisarzy, jak „Kości, które noszę w kieszeni” Łukasza Barysa czy „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” Weroniki Murek. Pojawił się podcasty „Rzeczy Trudne” Joanny Winiarskiej i warsztaty z umierania Katarzyny Boni oswajające łagodnie te obszary. Muzyka też sięgnęła po zadany temat – Radek Łukaszewicz z zespołem Polskie Znaki na płycie „Rzeczy ostatnie” wskrzesili tradycyjne pieśni żałobne i pogrzebowe. Social media nie zostają w tyle. Na Instagramie możemy śledzić Panią z domu pogrzebowego (@panizdomupogrzebowego), a na TikToku obserwować profil pewnego grabarza. To sposób na normalizację i przybliżenie tajników tych jednak dość niecodziennych profesji.

I jeszcze coś. Jest ćwiczenie filozoficzne polecane przez mistrzów zen. Przeżyć swój dzień tak jakby miał być twoim ostatnim. Myśleć o filiżance porannej kawy i odprowadzeniu dziecka do przedszkola jak o ostatnich czynnościach. Czy to pomaga oswoić śmierć? Na pewno pomaga nabrać nowej perspektywy i doceniać to, że żyjemy.

Bronnie Ware, australijska pielęgniarka hospicyjna, napisała książę „Czego najbardziej żałują umierający”. Ludzie, którym pomagała w ostatnich dniach, zwierzyli jej się, że najbardziej w życiu żałują tego, że nie żyli, tak jak chcieli, tylko spełniali oczekiwania innych. Tego, że zbyt wiele czasu i energii poświecili pracy. Że bali się okazywać uczucia i tracili przez to przyjaciół i bliskich. I wreszcie, że nie dawali sobie przyzwolenia na szczęście, bo zawsze było coś, co stało na przeszkodzie. Dziesiątki tych, co odeszli, nie mogą się mylić.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze