Co to jest body count? Ten termin coraz częściej pojawia się w internetowych dyskusjach o związkach i miłości. Konserwatyści, zwłaszcza ci płci męskiej, powielają w nich teorie, według których osoby z wysokim body count są niestabilne emocjonalnie, niezdolne do miłości i tworzenia długotrwałych relacji romantycznych. W środowisku inceli body count stał się kryterium, na podstawie którego oceniają oni wartość kobiety. Pora więc powołać się na stosowne badania i sprawdzić, czy poglądy rodem z XIX wieku mają jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Czym jest body count? Po angielsku termin ten oznacza dosłownie „licznik ciał”. Można przetłumaczyć go jako „liczbę wszystkich partnerów seksualnych, których mieliśmy w ciągu życia”. Określenie to wywodzi się ze slangu generacji Z i szybko przeniknęło do języka internautów.
To właśnie w internecie termin body count wznieca najwięcej emocji oraz wywołuje zażarte dyskusje. Spierają się w nich osoby, dla których liczba partnerów seksualnych jest nieistotna, z tymi, które przypisują jej fundamentalne znaczenie. Niektórzy na podstawie tylko tego jednego kryterium potrafią ocenić czyjeś: wartość, poglądy i charakter.
Niestety, body count trudno uznać za obiektywny termin używany w stosunku do obojga płci. Jest on kolejnym dowodem na to, że podwójne standardy mają się świetnie – także w pokoleniu Z, które (teoretycznie) dorastało w czasach po upadku patriarchatu. Młodzi mężczyźni uczynili z body count narzędzie mizoginistycznej narracji, którym posługują się w celu dyskredytacji współczesnych kobiet, zarzucając im rozwiązłość, niemoralność, a nawet brak uczuć. Kobieta z wysokim body count „nie szanuje siebie”, jest rozchwiana emocjonalnie i nie jest zdolna do zbudowania trwałej relacji (choć prawdziwą zagadkę stanowi fakt, dlaczego takie teorie zwykle głoszą incele, czyli mężczyźni, którzy sami nigdy żadnej partnerki nie mieli).
Internetowe dyskusje wokół liczby partnerów seksualnych skupiają się więc głównie na kobietach. Pytanie „Jaki masz body count?” zwykle zadawane jest z typowo męskiej perspektywy – nawet jeśli pada ono w poście na kobiecej grupie Facebookowej. Niestety, młode kobiety same bardzo łatwo przejmują sposób myślenia mężczyzn i nawet we własnym środowisku nierzadko zastanawiają się „ilu partnerów to za dużo”.
W dywagacjach na temat znaczenia body count dla trwałości związku przodują jednak portale skupiające inceli i przegrywów (jeśli nie wiecie, kim są incele – opisujemy ich w tym artykule). Na stronach typu Wykop.pl, z rozbudowaną społecznością incelską, można natknąć się na takie wypowiedzi: „Im większy przebieg, tym większa szansa na to, że laska będzie szybko się nudziła w związkach i będzie zdradzać / nagle kończyć relacje. Same problemy, a profitów brak”.
Czy tego typu teorie stworzone są tylko na potrzeby wojny płci i stanowią projekcję lęku niedoświadczonego mężczyzny przed odrzuceniem ze strony kobiety? A może znajdują potwierdzenie w badaniach socjologów i psychologów?
Czytaj także: Red pill – antykobieca ideologia, która robi karierę w sieci
Istnieją badania naukowe, które potwierdzają, że najrzadziej rozwodzą się kobiety, które w całym swoim życiu miały tylko jednego partnera seksualnego – swojego męża (źródło stanowią dane z amerykańskiej ankiety National Survey of Family Growth zebrane w latach 2002, 2006–2010 i 2011–2013). Czy jednak na tej podstawie można wyciągać wniosek, że osoby w takich małżeństwach są szczęśliwe, spełnione i pozostają w nich z własnej woli? To skrajne uproszczenie, a osoby, które powołują się na takie dane, nie biorą pod uwagę wielu istotnych niuansów.
Po pierwsze, według tych samych badań między 50 a 80% kobiet, które przed ślubem było dziewicami lub miało tylko jednego partnera seksualnego, regularnie chodzi do kościoła. Oznacza to, że duży wpływ na ich decyzję, by pozostawać w związku małżeńskim, mogą mieć względy religijne, a nie subiektywne odczucia. Istnieje spora szansa, że gdyby nie obostrzenia religijne, współczynnik rozwodów w tej grupie byłby wyższy.
Po drugie, badanie NSFG pokazało, że ryzyko rozwodu nie wzrasta proporcjonalnie do liczby partnerów seksualnych. W przypadku jednego partnera przed ślubem (czyli późniejszego męża) jest to 20%. Jeśli kobieta miała 2 partnerów – ryzyko wzrasta do 30%. Co najciekawsze jednak, w przypadku od 3 do 9 partnerów seksualnych przed ślubem szanse na rozwód wynosiły mniej – ok. 25%. Dopiero gdy liczba ta przekroczyła 10 partnerów, ryzyko ponownie wzrastało do 33%.
Wniosek? Body count nie jest żadnym wyznacznikiem, na podstawie którego możemy przewidywać, czy związek z daną kobietą będzie trwały i udany. Inaczej statystyki nie wskazywałyby, że kobieta z dwoma partnerami seksualnymi przed ślubem ma większe szanse na rozwód niż ta, która miała ich dziewięciu. Nawet w przypadku osób z body count powyżej 10 wskaźnik rozwodów nie rośnie drastycznie – wynosi ok. 33%. Dla porównania: w Polsce średnio 28% zawartych małżeństw kończy się rozwodem (dane GUS z 2023 roku).
Jeśli więc pominiemy przypadki, w których kobieta była przed ślubem dziewicą lub współżyła tylko z obecnym mężem – body count ma niskie przełożenie na ryzyko rozstania. Jeśli kobieta miała między 2 a 9 partnerów seksualnych, to takiego przełożenia nie ma w ogóle. Tym bardziej nieuzasadnione jest, by przyjmować, że body count wpływa na czyjąś zdolność do emocjonalnego zaangażowania się w relację i budowę długotrwałego związku. Nie istnieją rzetelne podstawy do tego, by osoby z bogatą przeszłością seksualną uznawać za mniej czułe czy mniej zdolne do utrzymania relacji romantycznej. To krzywdzące przekonanie oparte na błędnym wnioskowaniu i fałszywych uproszczeniach, a przede wszystkim – będące wyrazem stereotypów i osobistych uprzedzeń.
Źródło badań: https://ifstudies.org/blog/counterintuitive-trends-in-the-link-between-premarital-sex-and-marital-stability/