Codzienne bodźce są nam potrzebne, żeby wstać z łóżka, wyjść do pracy, ale i spełniać marzenia… chyba że przekroczą granicę naszych możliwości. Jak do tego nie dopuścić – radzi psycholożka Dorota Szczygieł.
Stres ma ostatnimi laty bardzo czarny PR. Aż strach zadać pytanie, czy może być też pozytywnym doświadczeniem…
Ale stres jako taki jest naszym przyjacielem. Stres, czyli nacisk, jest niezbędny, żebyśmy mogli funkcjonować. Gdybyśmy nie mieli żadnych wyzwań zewnętrznych, toby nam się nie chciało nawet wstać z łóżka, to kwestia dopływu bodźców, stymulacji. Problem zaczyna się wtedy, kiedy obciążenie bodźcami jest zbyt duże. To, kiedy pojawia się ten moment krytyczny, zależy oczywiście od osoby, od tego, jak postrzega daną sytuację: jako wyzwanie czy obciążenie. Duże znaczenie ma także to, jakie mamy zasoby fizyczne, psychiczne oraz wartości, a w związku z tym, czy jesteśmy bardziej pesymistyczni, czy optymistyczni.
Zasadniczo stres to coś w rodzaju psychicznego nacisku, np. myśl: „O 10.00 muszę zadzwonić do klienta”. Stresem są też święta Bożego Narodzenia, nasz ślub czy narodziny dziecka. Wszystkie one są jak najbardziej pozytywnymi zdarzeniami, ale wymagają od nas mobilizacji, gotowości do działania. Są też takie zdarzenia jak choroba, nasza czy partnera, wyjazd dzieci na studia – trudno jednoznacznie powiedzieć, jak dana sytuacja wpłynie na człowieka. Jeśli siła bodźców zewnętrznych przekroczy próg jego wytrzymałości, okaże się destrukcyjna i będziemy ją postrzegali oraz doświadczali jako dystres.
Czyli stres wywołują w nas sytuacje obciążające emocjonalnie, niezależnie od tego, czy dane emocje są pozytywne, czy nie?
Tak, ale w zależności od tego, jak sobie z tymi emocjami radzimy, stres może być większy lub mniejszy. Dla jednych publiczne wystąpienie jest tylko mobilizacją, innym na wieść o tym, że mają przemówić do większego grona, miękną kolana. Różnie reagujemy na sytuacje krytyki czy kłótni: jedni długo nie mogą się uspokoić, z innych napięcie schodzi od razu. Radzenia sobie ze stresem uczymy się już w dzieciństwie, obserwując bliskich nam dorosłych. Czy wpadają w histerię, czy potrafią przewidzieć pewne sytuacje i zaplanować swoje przyszłe zachowanie. Przecież skoro wiemy, że boimy się wystąpień publicznych, a właśnie takie nas czeka, możemy je sobie „na sucho” przećwiczyć. Powinno uczyć się tego już małe dzieci.
Polacy są zestresowanym narodem?
Badania wskazują, że Polacy są mocno obciążeni stresem i jest to związane głównie z ich życiem zawodowym. Jesteśmy w czołówce w kwestii liczby przepracowanych godzin w tygodniu. Powszechnie występuje u nas zjawisko tzw. wielopracy, czyli pracowania jednocześnie w kilku miejscach, co dla wielu jest koniecznością, ale jednocześnie – zbyt wielkim wyzwaniem. I gdzie tu znaleźć czas na życie prywatne, rodzinę, znajomych?! Do tego dochodzi niepewność pracy i zatrudnienia, którą nie do końca wynagradza nam gratyfikacja finansowa, w związku z tym jeździmy na krótkie, około tygodniowe urlopy, a to zbyt krótki czas, by w pełni odpocząć i naładować uszczuplone całoroczną pracą zasoby. W konsekwencji pojawiają się: wypalenie zawodowe, depresja, przewlekłe zmęczenie. Zapominamy o aktywności fizycznej i kontakcie z naturą – a one bardzo pomagają w niwelowaniu skutków oddziaływania zbyt dużego stresu. Dopiero tworzy się w Polsce kultura regularnego uprawiania sportu i spędzania czasu na świeżym powietrzu, ideałem by było, gdyby weszło nam to w krew.
Na razie działamy głównie doraźnie?
Tak i bierze się to głównie z braku umiejętności przewidywania trudnych sytuacji. Zwykle nie jesteśmy przygotowani na stres i kiedy nadchodzi, spada na nas jak grom z jasnego nieba i wtedy skupiamy się na zapanowaniu nad emocjami, co zabiera całą naszą uwagę i energię. Dlatego stres tak nas wypompowuje. Winne jest tu także wychowanie. Wpaja się nam, że niepokazywanie po sobie, co czujemy, jest dla nas korzystne. I owszem, zwykle warto nie okazywać publicznie wściekłości, niezadowolenia czy dezaprobaty, tyle tylko, że tłumienie wcale nie zmienia tego, co czujemy. Co więcej, wiąże się z większą aktywnością fizjologiczną (przyspieszone bicie serca czy drżenie rąk mogą nas zdradzić, więc wkładamy jeszcze więcej energii w powstrzymanie tych odruchów) i koniecznością ciągłego monitorowania swojego zachowania. A to potworny wysiłek.
Chcemy działać doraźnie? Proszę bardzo! Ale zamiast tłumienia emocji skupmy się na takim przeformułowaniu znaczenia trudnej sytuacji, aby wywoływała w nas jak najmniej niepożądanych emocji. Warto traktować trudne sytuacje jak wyzwania, zdarzenia, dzięki którym mogę się czegoś o sobie dowiedzieć. Zamiast zaciskać zęby podczas rozmowy ze sfrustrowanym klientem, mogę pomyśleć, że jest on po prostu zagubiony, że nie chce mnie obrazić, tylko załatwić swoją sprawę. Jednak podchodzenie z dystansem do trudnych sytuacji nie jest łatwe, ponieważ wymaga dość dobrze rozwiniętych kompetencji emocjonalnych i… wysiłku. I tu czasami koło się zamyka. Skąd czerpać siłę, skoro jesteśmy zmęczeni? Nie obejdzie się bez długofalowych działań. O każdą rzecz, którą posiadamy i którą chcemy się dłużej cieszyć, powinniśmy dbać. I zwykle dbamy. Jeździmy do warsztatu z samochodem, sprzątamy dom. Dlaczego więc nie dbamy o siebie? Ktoś, kto pali papierosy, nie wysypia się, na dodatek jeszcze niewłaściwie odżywia, będzie łakomym kąskiem dla stresu.
Po czym poznać, że stres już nas „napoczął”?
Pierwsze negatywne skutki długotrwałego oddziaływania stresu odzwierciedlają się w ciele. Chyba że odpowiednio je do tego przygotujemy, na przykład aktywnością fizyczną – to doskonały sposób na to, by nauczyć nasze ciało radzić sobie ze zwiększoną presją. Bardzo dobrze działa też relaksacja, możemy wykorzystać do niej różne techniki, od masażu po ćwiczenia oddechowe czy medytację, a na słuchaniu spokojnej muzyki kończąc. Jednak najważniejsze jest rozpoznawanie siebie: co mnie denerwuje, co pobudza, co uspokaja, co relaksuje. Korzystajmy z tego: przewidujmy sytuacje, które mogą być dla nas zbyt stresujące, i stosujmy działające na nas „środki uspokajające”. I uczmy tego swoje dzieci – od najwcześniejszych lat.
Dr Dorota Szczygieł, psycholożka specjalizująca się w temacie inteligencji emocjonalnej; SWPS Sopot