Dlaczego w sypialni odważamy się tylko na cząstkę tego, na co mamy ochotę? Czemu seks nie sprawia nam takiej frajdy, jaką mógłby dawać? Bo jesteśmy zahamowane. My albo nasi partnerzy — a często i my, i oni. Tylko skąd biorą się te hamulce?
Dlaczego w sypialni odważamy się tylko na cząstkę tego, na co mamy ochotę? Czemu seks nie sprawia nam takiej frajdy, jaką mógłby dawać? Bo jesteśmy zahamowane. My albo nasi partnerzy — a często i my, i oni. Tylko skąd biorą się te hamulce? Dlaczego w sypialni odważamy się tylko na cząstkę tego, na co mamy ochotę? Czemu seks nie sprawia nam takiej frajdy, jaką mógłby dawać? Bo jesteśmy zahamowane. My albo nasi partnerzy — a często i my, i oni. Tylko skąd biorą się te hamulce? Psychologowie twierdzą, że nikt się nie rodzi zahamowany. Jako dzieci wszyscy kochaliśmy swoje ciała, akceptowaliśmy je i nie widzieliśmy niczego zdrożnego w naszych potrzebach i impulsach. Radośnie eksplorowaliśmy zakątki naszej fizyczności, z ciekawością badając reakcje i czerpaliśmy frajdę z tego, co frajdę sprawiało. Ocena, lęk, strach, kompleksy, poczucie winy i zahamowania – to wszystko przyszło dopiero później.
Korzenie hamulców sięgają dzieciństwa. To uwewnętrznione przekonania otoczenia, w którym się wychowywaliśmy; naszych matek i ojców, którzy uważali, że seks jest zły, a pewnych rzeczy w łóżku robić nie należy. Ten bagaż sprawia, że zamykamy się na eksperymenty, które mogłyby dać nam wiele radości.
– Najwięcej zahamowań mają osoby z bardzo pruderyjnego domu, gdzie dzieci poczęte były przez dziurkę w koszuli, a seks był wyłącznie sposobem na prokreację – tłumaczy Katarzyna Platowska, psycholożka i terapeutka. – Nie było rozmów na intymne tematy, dotyku. Kiedy mąż próbował żonę pocałować czy przytulić, ta się czerwieniła albo odsuwała, mówiąc „przestań, dzieci patrzą”, a w sferze emocjonalnej panował chłód.
W takich rodzinach panuje ogólnie negatywny stosunek do cielesności. Matka mówi dziecku, by nie pokazywało pupy, bo jest brzydka i zła. Nie przytula go, a już na pewno nie do nagiej skóry. Dziecko nigdy nie przeszło przez fazę bliskości i nagości, kiedy np. wolno mu było wejść do łazienki podczas kąpieli rodziców. W normalnych rodzinach maleńkim dzieciom nie ogranicza się kontaktu z nagością dorosłych. W „hodujących” zahamowania rodzinach –tak. I wyrasta człowiek nieakceptujący własnej fizyczności, źle czujący się w swoim ciele i pełen wewnętrznych barier i granic, które bardzo trudno przesunąć, by zdobyć nieco swobody.
Nieufność w stosunku do płci przeciwnej może być spowodowana nienajlepszą relacją dziecka z rodzicem przeciwnej płci: córki z ojcem, matki z synem. Gdy chłopczyk miał nadopiekuńczą matkę, jako dorosły może wykazywać bierność w kontaktach z kobietami, może nie umieć nawiązać z nimi partnerskiej relacji. Natomiast im lepszy, mocniejszy ojciec, tym trudniej jest kobiecie dobrać sobie partnera, bo żaden mu nie dorównuje. Kiedy się takiego znajdzie, nie odmawia się mu niczego. Ale…
– Jeśli ojciec z córką walczył, negował ją na każdym kroku, był emocjonalnie nieobecny, lekceważący czy nadmiernie wymagający, nie dawał jej wsparcia itp., jako dorosła może mieć problem z poczuciem bezpieczeństwa w związku czy pełnym oddaniem się mężczyźnie – a przecież tego wymaga udany akt seksualny – tłumaczy psycholożka. – Z jednej strony może sądzić, że relacja z mężczyzną polega na walce. Z drugiej może chcieć ukarać partnera za grzechy ojca.
Dodatkowym źródłem zahamowań jest fakt, że większość młodych kobiet uprawia seks z poczuciem winy, bo robi coś przeciw rodzicom. Zwłaszcza jeśli zaczynają współżycie jeszcze w liceum. Co więcej, kobieta może być dorosła, a poczucie winy i tak będzie gościć w jej sypialni, jeśli wciąż mieszka z rodzicami. Wciąż czuje brak przyzwolenia i akceptacji, więc nie może się z nimi podzielić refleksjami na temat seksu, zapytać o radę, opowiedzieć o odczuciach. Wielu rodziców nie zgadza się, by ich córki podczas wizyt u nich spały w jednym łóżku z mężami, a co dopiero z mężczyznami, z którymi mieszkają bez ślubu. – Jeśli kobiety w sypialni czują się skrępowane i zażenowane, nawet jako mężatki, nic dziwnego, że są zahamowane – uważa Platowska.
Nacechowane strachem, wstrętem i ogromnym poczuciem winy postrzeganie seksu jest typowe dla osób molestowanych jako małe dzieci. Będą zupełnie zamknięte na seks, o eksperymentach w ogóle nie wspominając. Będą jak najdłużej odwlekać rozpoczęcie współżycia, zdarza się, że wręcz nigdy się na to nie zdobędą. A jeśli się nawet zdobędą, nie będą mieć przyjemności i będą unikać zbliżeń.
– Molestowanie pozostawia ogromną traumę i skutecznie rabuje z radości z seksu – mówi psycholożka. – Podobnie gwałt: może zaowocować nie tylko zahamowaniami w seksie, ale ogólną niechęcią do płci przeciwnej. To nie musi być brak otwartości na jakieś cuda w sypialni, ale protest przeciwko fizycznemu zbliżeniu w ogóle.
Gwałt pozostawia po sobie poczucie krzywdy, zachwiane poczucie bezpieczeństwa. Sprawia, że seks zaczyna być kojarzony z nadużyciem, bólem fizycznym, byciem traktowanym jak rzecz, bez prawa do własnego ciała i decydowania o nim.
– Szczególnie traumatyczny jest gwałt na dziewicy – uważa Platowska. – Nie zna jeszcze przyjemności z seksu, nie może więc gwałtu z niczym porównać. Dorosła kobieta wie, że seks w innych okolicznościach może być wspaniały. Dziewica skojarzy stosunek tylko z bólem, wstrętem i bezsilnością. Dla niej coś się zaczyna i jednocześnie kończy.
Zdarza się, że kobietę gwałci jej własny partner. Połowa amerykańskich nastolatek i młodych kobiet w ankietach przyznała, że doświadczyła gwałtu na randce. Ale jeśli kobietę gwałci jej chłopak, jest to mniej traumatyczne. Taki gwałt jest po prostu brakiem współgrania. Ona nie godzi się na zbliżenie – ale tylko w tym momencie. Partner nie budzi w niej obrzydzenia, nie jest obcy i w innych okolicznościach chętnie z nim współżyje.
– Z zahamowaniami po gwałcie można się rozprawić nawet bez pomocy terapeuty – uważa psycholożka. – Trzeba jednak partnera o wszystkim poinformować, konieczna jest jego cierpliwość, zrozumienie i miłość. Jeśli mężczyzna jest niecierpliwy, nie obejdzie się bez fachowej pomocy.
Męskie hamulce mogą być spowodowane strachem przed kobietami. Może on wypływać z negatywnych doświadczeń, wyniesionych z dzieciństwa i młodości.
–Strach przed kobietami może być owocem, np. kontaktów z bardzo napastliwą starszą koleżanką, starającą się uwieść młodego chłopaka, który był na to zupełnie niegotowy – tłumaczy Platowska. –Podobny efekt może mieć przygoda pięknego dwudziestolatka, który „padł ofiarą” powiedzmy, czterdziestoletniej kobiety. Choć opinia głosi, że to zapowiedź doskonałego romansu, nie zawsze tak bywa. Jeśli to kobieta dąży do zbliżenia, a młodzieniec nie ma nań ochoty, ale zostaje uwiedziony np. przy pomocy alkoholu, efektem będzie niechęć, lęk, obawa. Zwłaszcza, jeśli dla niego to był pierwszy raz. Nie każdy dwudziestolatek jest otwarty na taki „skok na głęboką wodę”. On może chcieć spróbować, bo imponuje mu zainteresowanie starszej kobiety, ale potem może się okazać, że to było straszne. Kochanka wymagała od niego nie wiadomo czego, nie podobała mu się, poczuł się wmanewrowany, zestresowany i rano obudził się jak z koszmarnego snu. Zahamowania może powodować zwłaszcza „romans” z matką kolegi lub – co gorsza – dziewczyny, która się chłopakowi podoba. Takie doświadczenia mogą powodować odroczenie podjęcia jakichkolwiek kontaktów seksualnych w przyszłości.
To, jaki obraz kochających się ludzi wynosimy z dzieciństwa, także odgrywa ogromną rolę w budowaniu zahamowań. Dziecko, które zobaczyło uprawiających seks rodziców, może wyciągnąć mylne wnioski. Nie rozumie, że matka jęczy z rozkoszy. Wydaje mu się, że tatuś mamusię krzywdzi. – Gdy dziecko zobaczy obrazek, którego nie rozumie, a potem rodzice do tego nie nawiązują, udając, że nic się nie stało, choć maluch jest na tyle duży, że można już porozmawiać, dziecko uczy się zmowy milczenia na temat seksu – ostrzega psycholożka.
Pół biedy, jeśli ma starszego brata czy koleżankę, którzy mogą całe zdarzenie wytłumaczyć. Ale maluch, który z podejrzanym obrazem zostaje sam, nie „wypuści” wrażeń, nie zapomni. I całe zdarzenie urasta do nieproporcjonalnej rangi, powodując lęk i niepewność, które dziecko nosi w sobie. Zwłaszcza, jeśli do obrazu kochających się rodziców dojdą inne rzeczy, np. dziecko widzi, że rodzice nie są dobrymi partnerami, często się kłócą. Widzi ich skłóconych i wychodzących z sypialni, bez okazywania sobie uczuć, bez przyjemności we wzajemnej obecności. I choćby dorośli walczyli o zupełnie inne sprawy, maluch kojarzy to z tym, co zobaczył.
–Jedna z moich pacjentek opowiadała, że mając 12 lat zobaczyła pierwszy seks, to była para, kochająca się w bramie – wspomina Platowska. –Może to była prostytutka z klientem, nieważne. Ale dziewczynka wyobrażała sobie, że miłość jest piękna, a zobaczyła akt kopulacji, który wydał jej się obrzydliwy. To także może zostawić ślad w psychice.
Podobnie, gdy chodząca nago po domu matka chłopca przegapi moment, kiedy powinna zaprzestać. Jeśli syn dorasta i zaczyna się interesować kobiecym ciałem w sposób erotyczny, a matka jest niechlujna i niezbyt estetyczna, może spowodować uraz u chłopca. Dorastający chłopak powinien móc się zachwycać ciałem kobiety, a nie być konfrontowany z jego najmniej estetycznymi stronami.
Dziewczynki powinno się przygotowywać na spotkanie z seksem, ostrzec, że w akcie defloracji jest mało przyjemności. Wiele szumu robi się wokół romantycznej strony miłości, dziewczyny oczekują więc pozytywnych przeżyć. Nikt ich nie ostrzega, że pierwszy raz wiąże się z bólem i rzadko która dziewczyna ma orgazm. Jeśli dziewczynka, zaczynając współżycie, jest zupełnie „zielona” i już na wstępie ma zero przyjemności, a w dodatku nie wie, dlaczego, trudno o pozbawiony zahamowań stosunek do seksu w przyszłości. Całkowity brak przygotowania i niezbyt dobre doświadczenia mogą doprowadzić do tego, że potraktuje seks jak palenie papierosów – ot, kolejny z elementów dorosłości, coś, co robią wszyscy – i nie musi sprawiać przyjemności. I żyje, nie wiedząc, co można zrobić ze sobą lub partnerem, by jednak mieć trochę frajdy.
Kobiety czasem kupczą własnym ciałem. Zaciskają zęby i godzą się na seks, ponieważ mają z tego korzyści. Ale przyjemność? Żadna, nie należy do pakietu. Stąd zahamowania: robią „to”, kiedy muszą. Najchętniej jak najrzadziej, jak najszybciej i bez zbędnych akrobacji. Udają orgazm, żeby on poczuł się sprawczy i szybko dał im spokój. Dlaczego traktujemy własne ciało jak przedmiot? Ponieważ często nie cenimy siebie i nie mamy związku z własną fizycznością. I tu znowu trzeba się cofnąć do rodzinnego domu.
– Dorośli na siłę karmią dziecko, ubierają, przytulają, sadzają sobie na kolanach. W ten sposób dostaje ono przekaz, że jego ciało i jego prawa nie muszą być respektowane. Ktoś od początku popełnia na nich gwałt. Przyzwyczajają się do tego, akceptują jako normalną sytuację i w przyszłości łatwo się podporządkują komuś lub czemuś, często jest to partner o większych potrzebach seksualnych. Z takiego seksu nie ma przyjemności, są więc zahamowania i próby uniknięcia współżycia – tłumaczy Platowska. – To samo może się przydarzyć córeczce silnych rodziców, stosujących system nakazów i zakazów.
Dołącza tu jeszcze efekt uboczny takiego chowu: niskie poczucie własnej wartości. Jeśli było się wiecznie karconą, nikt nas nigdy nie poczęstował dobrym słowem, przewagę stanowiły negatywne komunikaty na nasz temat, nie mamy wyjścia – będziemy mieć niską samoocenę. Sprawia ona, że sądzimy, iż nie zasługujemy na miłość. Czujemy, że powinnyśmy iść do łóżka z każdym, kto sobie tego zażyczy. Nie oczekując przyjemności, bo jej zwyczajnie być nie może.
W naszej kulturze dziewczynki nie są uczone miłości do swojego ciała. Matki nie uczą ich celebrowania fizyczności, nie rozmawiają na intymne tematy, nie mówią o miesiączkach, współżyciu, byciu w ciąży. A przecież w okresie nastoletnim to matka daje córce komunikat o jej ciele. Niestety, często jeśli daje, to niepochlebny. Szczególnie niewielkie szanse usłyszeć coś przyjemnego o swojej fizyczności mają córki matek, których relacje z mężem są nie najlepsze – zwłaszcza, jeśli jest on kochającym ojcem. To podświadoma chęć odegrania się na dziewczynce, która ma to, czego pragnie matka: miłość ojca. Ponadto matka widzi w córce swoją przemijającą młodość. Jeśli tego nie akceptuje, tym bardziej jej powie „jesteś za gruba, ja w twoim wieku miałam lepsze włosy i cerę, nie powinnaś za nic nosić mini”.
– Dramat, gdy nastolatka ma 14 lat i trądzik od stóp do głów, i piękną siostrę, wychwalany wzór urody i wdzięku – tłumaczy Platowska. – Nawet, gdy trądzik minie bez śladu, dziewczyna będzie czuła się gorsza od atrakcyjniejszej koleżanki, przyjaciółki.
Wielu mężczyzn przed czerpaniem pełnej satysfakcji z seksu powstrzymują obawy związane z ich własną wydolnością seksualną, wielkością członka, tym, jak wypadną w oczach kobiety. Boją się, że zostaną porównani z poprzednimi partnerami i ocena będzie dla nich niekorzystna: nie są tak dobrzy, jak poprzednicy. To dlatego panom marzy się, by ich wybranka była dziewicą i by to z nimi przeżywała pierwsze uniesienia. Każdy z nas jest łasy na pochlebstwa. Ale szczególnie silnie potrzebują jej – lub też szczególnie silnie boją się oceny negatywnej – panowie o niskim poczuciu własnej wartości, niewierzący w siebie i swoją potencję. Nawet, gdy partnerka jest otwarta na eksperymenty, mężczyzna nie czerpie z seksu radości, bo wciąż się zastanawia, czy robi to dobrze, czy tak właśnie chce kobieta, czy jest z niego zadowolona. Nie wierzy, że może ją zadowolić. Wielu panów z niskim poczuciem własnej wartości ma kompleks małego członka, wstydzi się nagości. Bywa, że są obsesyjnie zazdrośni, czasem nawet zachowują się agresywnie. I nie pomaga kupno dużego samochodu, tacy partnerzy destrukcyjnie działają na swój związek. Dobrze, jeśli partnerka spokojnie i cierpliwie wytłumaczy im, że nie na wielkości członka rzecz polega – mogą uwierzyć, zwłaszcza jeśli będzie miała sporo frajdy z seksu z nimi. Dobrze, gdyby w jakiejś innej dziedzinie odnosili sukcesy, które partnerka mogłaby uznać i podziwiać. Ale może się okazać, że bez terapii się nie obejdzie.
– Jeśli mężczyzna ma niską samoocenę, lepiej jest być ostrożną w opowieściach o poprzednich związkach. Gdy spotyka się dwoje dorosłych ludzi i wiadomo, że każde z nich ma jakąś przeszłość za sobą, której (co gorsza) nie można wymazać czy odwrócić, wszelki dowód na to, że kobiecie było dobrze z innym mężczyzną (także poza łóżkiem), może się okazać ciosem dla niepewnego swej wartości partnera. Taki mężczyzna będzie wolał, by – nawet jeśli jego kobieta ma już dwójkę dzieci, będących niezbitym dowodem na brak dziewictwa – przynajmniej się okazało, że nie miała z tego przyjemności – twierdzi psycholożka.
Kompleksy i brak akceptacji własnego ciała to bolączka kobiet. Niepewna własnej atrakcyjności kobieta nie pozwala się rozebrać, przykrywa się kołdrą po brodę, nie zgadza się na zapalone światło. A kiedy już partner „dopnie swego”, przez cały akt zastanawia się, jak wygląda: czy nie widać cellulitu na pupie czy grubych ud. Sprawę pogarsza nierealistyczny model kobiecej urody, lansowany przez kolorowe magazyny i ukazujący wyretuszowane ciała bogiń bez skazy, do którego się porównujemy. I tracimy dobry nastrój.
Ale jeśli jesteś zaprzyjaźniona ze sobą, znasz swoje mocne strony (i słabe też) w łóżku i poza nim, umiesz żyć tak, że ci ze sobą dobrze, jesteś ze sobą pogodzona, pracujesz nad czymś i widzisz tego efekty, wiesz, że jesteś fajną osobą – poradzisz sobie z każdym zahamowaniem.
Katarzyna Platowska, psycholożka, socjoterapeutka w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii „SOS”.