Seks fizjologiczny niepołączony z zachwytem, ekstazą, przepływem miłości może – i powinien – budzić niepokój – mówi psychoterapeuta Benedykt Peczko.
Jest taki dowcip o kobiecie, która skarży się w liście seksuologowi, że mąż nieustannie chce od niej seksu: i wtedy, gdy ona gotuje, i wtedy, gdy sprząta, odkurza, podlewa kwiaty, zmywa naczynia, prasuje… I przeprasza pana doktora, że tak niewyraźnie pisze! Czy mężczyzna uzależniony od seksu rokuje na przyszłość?
Może bliżej emerytury… [śmiech]
Kiedy możemy mówić o tego typu uzależnieniu? Seksoholik zapewnia, że to nic groźnego; że on po prostu lubi seks.
Można to łatwo sprawdzić; niech zrobi sobie tydzień przerwy i zobaczy, czy jest w stanie normalnie funkcjonować. Wielu mężczyzn ma bardzo rozbudowane potrzeby seksualne, silny temperament. Na przykład potrzebują seksu co najmniej dwa razy dziennie, rano i wieczorem, a w weekendy jeszcze więcej. Gdy tego nie dostają, są napięci, nosi ich. Znam trenera, który „musi” kilka razy dziennie. Silny, witalny. Stosuje specjalne diety, ćwiczenia fizyczne, uprawia sztuki walki, czym ten temperament jeszcze wzmacnia. Jeździ po Polsce i prowadzi szkolenia. Jego partnerka zdecydowała się jeździć z nim. I twierdzi, że jest nawet zadowolona, bo ma okazję poznać nowe miejsca, przyjemnie spędza czas. Jak widać z ich przykładu, życie jest przebogate, niesie wiele możliwości i rozwiązań.
Na ogół jednak wygląda to tak, że kobieta naprawdę ma dość, bo ileż można.
Gdy przychodzą na świat dzieci, jest jeszcze trudniej. Miałem w psychoterapii parę, w której mężczyzna i kobieta mieli inne potrzeby, inne temperamenty. Kobieta była zmęczona pracą, dziećmi, obowiązkami, więc seksu odmawiała. Kryzys w całej mocy ujawnił się wtedy, gdy którejś nocy ona weszła do jego pokoju, zatroskana, że ciągle pracuje, i przyłapała go na oglądaniu filmów pornograficznych. Miał ich mnóstwo. W ten sposób sobie radził. Tłumaczył partnerce, że dzięki temu jej nie zdradza, że oglądanie pornosów chroni ich związek. Ona przyznała, że rzeczywiście nie jest w stanie wykrzesać w sobie ochoty na seks. Przystali więc na to, co jest, a jednocześnie zdecydowali, że poszukają pomocy u specjalisty. Znów – jak widać – życie oferuje wiele rozwiązań. Wydaje się, że otwartość wobec siebie tych ludzi uchroniła ich przed poważnymi komplikacjami. Gdy nie rozmawiamy ze sobą o swoich potrzebach, o tym, co czujemy, różnie może być. Wielu mężczyzn z mocnym seksualnym temperamentem szuka kochanek, korzysta z usług prostytutek, narażając zdrowie, także psychiczne i emocjonalne.
Niejedna z nas skończyła w ramionach seksoholika. Trudno się oprzeć jego spojrzeniu, w którym czytamy uwielbienie i podziw. „Gdy tylko spojrzał, był już cały mój” – powiedziała mi jedna z kobiet. Niestety, ci piękni, czarujący i uwodzący chłopcy w każdym wieku czynią niemało zamieszania w duszach kobiet, trzeba się potem leczyć.
A jednak są kobiety, które tak wybierają. Nawet wtedy, gdy mają świadomość ryzyka, że po niedługim czasie dla niego przeminą. Ta świadomość jest ważna. Raczej nie liczyłbym na to, że on się zmieni; jeśli dobrze czuje się z takim sobą, nikt go nie zmieni. To jest dosyć czytelne: jeśli kobieta spotyka mężczyznę atrakcyjnego, który ma tak zwane podejście do kobiet, jest aktywny seksualnie, z nikim na stałe niezwiązany, raczej mało prawdopodobne, żeby przez te wszystkie lata czekał na nią. Można się spodziewać, że był w wielu relacjach. Dlaczego w dalszym ciągu szuka? Z czego to wynika? Czy decyduję się na miłosną przygodę z nim? Czego mogę się spodziewać? Jakie ryzyko podejmuję? Jakie koszty być może trzeba będzie ponieść? Każda odpowiedź jest dobra, byle świadoma.
Gdy kończy się miesiąc miodowy, mężczyzna znika. Zaczyna romans z inną, kierowany – jak się wydaje – przymusem powtarzania. To chyba dosyć męczące, nużące. A może nie? To jest uzależnienie od przyjemności?
Od chemii miłości, zakochania. Ci mężczyźni ciągle chcą być w takim stanie. Przeżywać przygodę. Jeden z nich powiedział mi: „Ta zakochana dziewczyna, piękna, atrakcyjna, zaczyna nagle mówić o przyszłości, o rodzinie, jak sobie ułożymy życie, jak będziemy się utrzymywać. Po co mi to? Wszystko mi opada, zjeżdża w dół”. Lekarstwem okazuje się kolejny romans w pierwszej fazie pobudzenia, otwarcia i zachwytu. Niewchodzenie w niepotrzebne tematy. Życie ma być tylko przyjemne, bez wiązania się, obowiązków. Gdy pojawia się choćby cień takiego niebezpieczeństwa, trzeba uciekać. Ci mężczyźni opierają się na przekonaniu, że funkcjonowanie w stanie szczytowym jest możliwe jedynie wtedy, gdy nie ma odpowiedzialności i obowiązków. Przeczuwają, że długofalowy związek wiąże się z kryzysami, przykrościami, konfrontowaniem się z trudnymi emocjami – i unikają tego jak ognia. Wycofują się z obawy, że sobie nie poradzą. Myślą, że trzeba żyć przyjemnie. Właściwie dlaczego nie? Jednak w sytuacji, gdy kobieta zostaje z dzieckiem, być może chorym, wymagającym opieki, a on już ma inną, widać tu brak symetrii. Mężczyzna żyje przyjemnie, ale co z kobietą? Dlatego promowanie w naszej kulturze modelu, że ma być tylko fajnie, cool, jest wzmacnianiem niedojrzałości, nastoletniej fazy rozwoju. Życie ma być przyjemne – to jest słuszne podejście, gdy przyjmiemy dodatkowe warunki: warto zadbać, żeby było przyjemnie wszędzie tam, gdzie się da, a jednocześnie wiedzieć, że nie zawsze się da.
Ci mężczyźni konsumują, korzystają z wielu ofert, które są na rynku, bo dlaczego ograniczać się do jednej? Motorem napędowym jest poszukiwanie możliwości korzystania z życia, dopóki mogę, dopóki mam energię i zdrowie. Dobrze byłoby, gdyby mężczyźni uzależnieni od seksu, którzy nie chcą się wiązać na stałe, wybierali podobne kobiety. To minimalizuje ryzyko cierpienia.
W takich związkach też mogą się pojawić dzieci. I wiele komplikacji emocjonalnych i formalnych.
Tak, cena filozofii przyjemności jest wysoka. Starają się oczywiście, żeby nie było wpadki, ale wiadomo: mężczyzna strzela, a Pan Bóg plemniki nosi, więc nie ma gwarancji. Potem alimenty, sprawy w sądzie. Nieprzyjemności, przed którymi uciekali, i tak ich dopadają. Jest taki znany eksperyment ze szczurami, którym wszczepiono elektrody w rejony przyjemności w mózgu. Szczury miały możliwość stymulowania tych miejsc poprzez naciskanie dźwigienki; wtedy słaby prąd drażnił te rejony w mózgu i szczury czuły się wspaniale. Okazało się, że było to tak przyjemne, że cały czas trzymały dźwigienkę. Niestety, to je wyczerpywało do tego stopnia, że zapominały o jedzeniu i zdychały z głodu.
Niezwykła metafora: możemy tak pragnąć przyjemności, że umrzemy z głodu.
Z głodu różnych niezaspokojonych potrzeb. To jest uzależnienie od stanu pobudzenia seksualnego, które generuje zmiany fizjologiczne w organizmie. Ten stan organizmu staje się nawykiem. Gdy go nie ma, pojawiają się, jak w przypadku wszelkich uzależnień, bardzo przykre objawy abstynencyjne, lęk, bóle w mięśniach, w stawach. Mężczyzna uzależniony od seksu brnie w to, żeby zapomnieć, że jest uzależniony. Trzeba by poradzić sobie z napięciem, z lękiem, z różnymi pytaniami, tematami, które odbierane są jako nieprzyjemne, zagrażające. Trzeba byłoby zastanowić się nad sobą, nad swoim życiem. Być może zająć się niedokończonymi sprawami z przeszłości. Jeśli niepokojących tematów nie dotykamy, pozostają w cieniu. Ale pozostają. Cień ich nie eliminuje. Więc cały czas trzeba dbać o odpowiedni poziom seksualnego narkotyku, żeby cień nie wyłonił się z tła. Błędne koło, wyczerpujące, jak każde uzależnienie. Uzależnienie jest naroślą na naszym życiu, pielęgnowaną, podsycaną. Ta narośl dominuje nad resztą. Myśl o tym, że moglibyśmy ją utracić, jest czymś, co budzi niepokój, a nawet panikę. Z czasem coraz trudniej stawić jej czoła, skonfrontować się z innymi obszarami życia. Trudno pominąć tu aspekt kulturowy i cywilizacyjny. Seks jest wszechobecny, mocno wyeksponowany – w mediach, w reklamie. Tłumaczymy sobie, że to ważna sfera, o której należy mówić. Jednak w jakim kontekście? Rzadko mówi się o tym, że to intymna sfera, jeden z aspektów miłości partnerskiej, związków. Dowiadujemy się głównie, jak więcej, jak dłużej i jak mocniej. Czyli dokładnie tak, jak ze wszystkimi innymi towarami, które chce się sprzedać. Młodzi ludzie wyrastają w takim klimacie, co zawęża ich świadomość; z pola widzenia znikają inne aspekty życia. Łatwo się uzależnić. Wiele razy słyszałem mężczyzn, którzy mówili o kobietach jak o obiektach konsumpcji. Jakiś czas temu oglądałem na Planete film „Tyrania konsumpcji”. Poruszał wiele aspektów życia w naszej cywilizacji. Między innymi mówił o tworzeniu sztucznych potrzeb. Twórcy filmu pokazali fabrykę lalek erotycznych. Gdybym zobaczył taką lalkę w półmroku, z pewnością pomyślałbym, że to żywa kobieta.
Wyobraźmy sobie, że mężczyzna uzależniony od seksu przychodzi jednak po pomoc…
Wielu takich mężczyzn decyduje się, aby sobie pomóc. Pierwszy krok to przyznanie, że sobie nie radzę. „Po nocach oglądam pornole”. „Kupuję świerszczole. Gdy przechodzę koło kiosku, jakaś siła pcha mnie, aby kupić kolejne pisemko, mimo że mam ich setki. Oglądam je i onanizuję się. A przecież mam dziewczynę”. „Dziesięć romansów w ciągu trzech lat. Chyba coś ze mną nie tak?” „Zaliczam nieznajome panienki na jedną noc, w przypadkowych okolicznościach. Zacząłem się bać o własne zdrowie”.
A więc najpierw lęk: nie panuję nad tym.
Tak, przyznanie się. Potem zaczynamy szukać, rozpoznawać potrzeby: co mu to daje, o co chodzi. Odkrywamy ukrytą pozytywną intencję.
No tak, przecież jeśli coś robimy, zawsze jest ku temu dobry powód.
Często tym powodem jest uwolnienie się od nadmiaru stresu, zafundowanie sobie krótkich wakacji. Odkrywamy, że są na to lepsze sposoby niż narażanie zdrowia w seksualnych przygodach czy zarywanie nocy na oglądaniu pornoli. Szukamy ekologicznych dla mężczyzn sposobów osiągania odprężenia, spokoju, ulgi. Na przykład w Internecie można znaleźć wiele nagrań z instrukcjami do relaksacji. Można pomyśleć o jakiejś twórczej formie spędzania wolnego czasu, o ciekawym hobby. Takie sporty jak nurkowanie, paralotnia, narty dają przytomny dostęp do bycia; można poczuć, że się żyje. Jeśli wiemy, że chodzi tu o ten specjalny stan umysłu, możemy poszukać innych sposobów osiągania go. Odkryć, że takich chwil może być znacznie więcej. Wyćwiczyć system nerwowy w doznawaniu przyjemności, w delektowaniu się prostymi rzeczami. W starożytnych księgach tantry czytamy, że najlepiej kochać się z całym życiem, z ziemią, z niebem, z przyrodą, ze wszystkim, co nas otacza i co się wydarza.
Paradoksalnie ci uzależnieni mężczyźni twierdzą, że są wolni.
Są ograniczeni tym, że ciągle muszą zmieniać. Warto uświadomić sobie, że mamy tej wolności w życiu mnóstwo – możemy wybierać światopogląd, filozofię, wartości, ścieżkę zawodową, styl życia, dietę. Gdy wybieramy, jednocześnie rezygnujemy z setek innych możliwości – zawodów, diet, filozofii. Ale przecież nie tracimy wolności. Podobnie ze związkiem – mogę się zaangażować, a jednocześnie czuć się wolny w swoim wyborze. To jest błędne założenie, że związek to ograniczenie wolności, niewola.
Najwyraźniej Stwórca zadbał o to, byśmy się nie nudzili.
Gdybym miał się pokusić o wskazanie praprzyczyny, to powiedziałbym o braku dostępu do swoich wewnętrznych zasobów, o gorączkowym, roszczeniowym szukaniu źródła szczęścia na zewnątrz. To on powinien spełnić określone warunki. To ona powinna. Mamy oczy przesłonięte powinnościami, niedoskonałościami, brakami. Nie dostrzegamy tej istoty, z którą dzielimy życie. Gdy uprzemy się na szukanie ideału, może się okazać, że zostaną nam tylko lalki.
Benedykt Peczko, psycholog, trener, coach, psychoterapeuta, dyrektor Polskiego Instytutu NLP.