1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks
  4. >
  5. W łóżku najważniejsze jest poczucie humoru – zapewnia edukatorka seksualna Joanna Keszka

W łóżku najważniejsze jest poczucie humoru – zapewnia edukatorka seksualna Joanna Keszka

Poważne podejście do seksu to jeden z głównych czynników odbierających nam przyjemność, dlatego w sytuacjach intymnych powinniśmy więcej się bawić, a mniej odgrywać wystudiowane role. (Fot. iStock)
Poważne podejście do seksu to jeden z głównych czynników odbierających nam przyjemność, dlatego w sytuacjach intymnych powinniśmy więcej się bawić, a mniej odgrywać wystudiowane role. (Fot. iStock)
Seks to plac zabaw dla dorosłych, który dostaliśmy w prezencie od matki natury, by mieć odskocznię od poważnych życiowych spraw – mówi edukatorka seksualna Joanna Keszka. I zachęca, by zamiast wchodzić do łóżka z poważną miną i poczuciem misji, po prostu zachowywać się tak, żeby było fajnie.

W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono badania, z których wynika, że poczucie humoru mężczyzny jest skorelowane z liczbą orgazmów jego partnerki silniej niż na przykład inteligencja czy atrakcyjność fizyczna. Co ty na to?
Cieszę się ogromnie z wyników tych badań, bo to znaczy, że ludzie dostrzegają, jak ważne jest poczucie humoru w łóżku. Uważam, że poważne podejście do seksu to jeden z głównych czynników odbierających nam przyjemność. Dlatego od lat zachęcam, by w sytuacjach intymnych więcej się bawić, a mniej odgrywać jakieś wystudiowane role. Sypialnia nie jest miejscem, w którym musimy udowadniać naszą dorosłość, sprawność, nowoczesność, moralność, kobiecość czy męskość.

Seks jest naturalną częścią życia, a nie jakimś wielkim wyzwaniem, któremu musimy sprostać. Jego rolą jest rozładowywanie napięcia, to plac zabaw dla dorosłych, źródło relaksu, które dostaliśmy od matki natury, by w dorosłym życiu mieć odskocznię od tych wszystkich superpoważnych zachowań, spraw i obowiązków. Kiedy wchodzisz do łóżka z przekonaniem, że musisz się sprawdzić jako doskonała kochanka czy tzw. porządna kobieta, to siłą rzeczy się spinasz i skupiasz tylko na osiągnięciu celu. Nie na tym polega zabawa.

A na czym?
Przypomnij sobie, co czułaś, kiedy bawiłaś się w dzieciństwie. Czy robiłaś to, by zdobyć dobrą ocenę lub pochwałę rodziców? Nie, cieszyłaś się po prostu samą czynnością, nie myśląc o efektach. Czy to nie było fajne? W dorosłym życiu jednak nagle zaczynamy uważać, że wszystko ma czemuś służyć, nawet seks. Zamiast cieszyć się możliwościami, martwimy się tym, jak wypadniemy; czy sprostamy własnym i cudzym wyobrażeniom na temat tego, jak powinnyśmy się zachowywać i wyglądać.

W perfekcji nie ma miejsca na swobodę i dobrą zabawę. Poza tym to idealne, najseksowniejsze „ja”, które z takim wysiłkiem chcemy pokazać światu, często jest naszą najbardziej przestraszoną wersją. A strach działa paraliżująco, blokuje fantazję. Dlatego, zamiast cieszyć się seksem, wygłupiać, łaskotać, lizać i miziać, pozujemy i przyjmujemy kaskaderskie pozycje podpatrzone w filmach porno. Brak poczucia humoru w seksie to klisza z tego typu produkcji.

Naprawdę myślisz, że filmy dla dorosłych są dla ludzi inspiracją?
Spójrzmy prawdzie w oczy. Porno ma ogromny wpływ na to, jak się kochamy. No bo skąd mamy wiedzieć, jak to robić? W wielu domach się o tym nie mówi, a edukacja seksualna w tym kraju to pusty slogan. Większość osób uczy się więc z porno. A porno ma tyle wspólnego z edukacją seksualną co świnka morska z morzem. Na dodatek w tych materiałach brakuje radości. I potem takie mechaniczne, ginekologiczne, pozbawione zabawy sceny przenosimy do własnego życia erotycznego. Dawniej ludzie mieli więcej luzu i fantazji.

Wydaje mi się, że w kwestii seksu jesteśmy jednak bardziej otwarci niż pokolenie naszych dziadków.
Nie byłabym tego taka pewna. Kiedyś na wsiach śpiewano rubaszne przyśpiewki, opowiadano sprośne wiersze, nie udawano, że ta sfera życia nie istnieje. Kilka ludowych, jeszcze prasłowiańskich erotycznych zabaw przetrwało do dziś, tylko po drodze straciły swój zmysłowy podtekst. Śmigus-dyngus to dziś głównie rozrywka dla dzieci, ale kiedyś oblewano wodą młode dziewczęta. Kiedy ich mokre bluzki przyklejały się do ciała, sutki twardniały z zimna, to był bardziej podniecający widok niż teraz erotyczna bielizna.

Jedna z najtrwalszych tradycji w naszej kulturze, czyli noc świętojańska także jest mocno związana z seksualnością. Najpierw popisywano się przy ognisku, demonstrowano swoją jurność, a potem wychodzono do lasu po zmroku. Niby szukano kwiatu paproci, a znajdowano partnera lub partnerkę czasem na jedną noc, a czasem na całe życie. Ludzie wiedzieli, że w zabawie erotycznej liczy się uwodzenie, przyjemność, rubaszność, która jest okazją do wygłupów i śmiechu. I tego się powinnyśmy trzymać.

Dobrych kochanków i kochanki poznaje się po tym, ile rzeczy potrafią zrobić ze sobą poza samą penetracją. Tymczasem we współczesnym świecie stosunek stał się celem samym w sobie.

A opowiadanie sprośności – towarzyskim faux pas. Dlaczego tak spoważnieliśmy?
Jesteśmy spętani sztywnymi zasadami, które niewiele dają, a dużo zabierają, w tym radość z ciała i z seksu. Wiele młodych osób wchodzi w życie seksualne z ciekawością, otwartością, gotowością do próbowania nowych rzeczy, dowiedzenia się czegoś o sobie i swoim partnerze, a potem okazuje się, że to wstyd, tamto grzech, a to nie wypada. Tracą więc swój entuzjazm i wiarę w to, że seks może dawać wzmocnienie, być elementem, który w wyjątkowy sposób zbliża ludzi do siebie, a nie oddala. W rezultacie wchodzimy do sypialni jak do tajemniczej, poważnej przestrzeni z listą rzeczy, które musimy zrobić, i takich, o których nawet lepiej nie myśleć. Tymczasem jeśli spojrzymy zupełnie trzeźwo na to, co robimy w łóżku, to naprawdę nie ma w tym grama powagi. Dwoje dorosłych ludzi, często dzieciatych, z doświadczeniem zawodowym, towarzyską ogładą, nagle zdejmuje majtki i zaczyna przybierać różne dziwne pozycje. Czy to jest poważne? Jeśli nawet bez majtek, z osobą, do której mamy zaufanie, nie możemy być w pełni sobą, to kiedy?

Nie chcemy wypaść śmiesznie nawet przed najbliższymi.
Ale w seksie właśnie ta śmieszność może nas wyzwolić. Jest takie piękne hasło: kto boi się głupio wypaść, ten nigdy nie będzie wielki. Moim zdaniem to recepta na udane życie seksualne. Jednak humor w seksie polega przede wszystkim na tym, że bawimy się razem, a nie kosztem drugiej osoby. To bardzo ważne. Jeśli ktoś boi się surowej oceny, wyśmiania albo odrzucenia, to być może tkwi w związku, w którym jest miejsce tylko na kontrolę i wykorzystywanie seksualności do ograniczania drugiej osoby. Do dobrego seksu potrzebny jest dobry partner. Bo tak naprawdę w łóżku nie ma rzeczy, które robi się prawidłowo.

Jeżeli dwie strony mają na coś ochotę i czują się z tym pomysłem dobrze, to jest najważniejsze. Chodzi o to, by robić to, co sprawia nam przyjemność, relaksuje, wprowadza w swobodny nastrój. Oczywiście wpadki będą się zdarzać, nie świadczą one jednak o tym, że coś się nie udało, są tylko dowodem na to, że się staramy, wciąż próbujemy. Mądry partner powinien docenić takie zaangażowanie. Gry i zabawy seksualne wymagają wyjścia ze schematów, odwagi do bycia sobą, kreatywności. Angażowanie się w przestrzeni seksualnej w odkrywanie radości i przyjemności z seksu jest przejawem troski o związek, o to, żebyśmy żyli razem długo i szczęśliwie. Gdybyśmy tyle energii wkładali w uatrakcyjnianie życia erotycznego w swoim związku, co część osób – w organizowanie i maskowanie zdrad, to mielibyśmy wszyscy dużo więcej dobrej zabawy we dwoje.

Pytanie: jak do sypialni, w której zawsze panowała podniosła atmosfera i powaga, wprowadzić element zabawy, by partner nie pomyślał, że to objaw szaleństwa?
Zabawny seks polega na tym, że uspokajasz umysł i uwalniasz ciało. Nie myślisz, co powinnaś zrobić i jak wyglądasz w oczach partnera lub partnerki. Skupiasz się na tym, co sprawia ci przyjemność, w czym czujesz się swobodnie. Ciało jest mądre, jeśli się w nie wsłuchasz, będziesz wiedzieć, w jakim kierunku poprowadzić swoje erotyczne doświadczenia.

Jedna z uczestniczek moich warsztatów opowiadała, że na wakacjach, siedząc naprzeciwko męża w kawiarni, zaczęła spontanicznie pod stołem masować stopą jego nogi i krocze. Zdezorientowany mężczyzna zapytał: „Krysia, co ty wyprawiasz?”. A ona odparła: „Chyba z kimś mnie pan pomylił, nie znam żadnej Krysi, jestem Lola”. Tak zaczęła się ich nowa erotyczna ścieżka. Lola stała się zmysłowym alter ego Krysi, tym bardziej pikantnym i zmysłowym, które inicjowało zabawę w łóżku, wprowadzało więcej poczucia humoru i nie bało się przekroczyć rutynowych czynności. A hasło: „kiedy odwiedzi nas Lola?” od tej pory było ich tajnym seksualnym kodem. Czyż to nie fajniejsze niż powiedzenie po prostu: „chodźmy do łóżka?”. Ta para nieświadomie, nie znając specjalistycznej terminologii, odkryła role play, czyli zabawę w odgrywanie różnych ról.

A czy gadżety erotyczne mogą pomóc w przełamaniu rutyny i powagi?
Jestem poszukiwaczką prostych sposobów na urozmaicenie erotycznych przygód, bo wiem, że często niewiele trzeba, by przeżyć coś, co będzie bardziej intensywnym i relaksującym doświadczeniem niż kolejny schematyczny stosunek. Opaski na oczy, olejki do masażu, pisaki do malowania na nagim ciele, wibratory łechtaczkowe i wibrujące pierścienie na penis – gadżetów dla par, które lubią się ze sobą bawić, jest mnóstwo. Wiele osób czuje jednak opór, by po nie sięgnąć. Jeśli na początek to zbyt wiele, można na przykład ubrać się elegancko i nie założyć bielizny, a następnie poinformować o tym partnera podczas spaceru czy romantycznej kolacji albo postarać się, by sam to odkrył. To działa na wyobraźnię. Podobnie jak domowy striptiz, ale nie taki wyidealizowany jak z hollywoodzkiego filmu, tylko prosty, radosny i swobodny. Zrzucając kolejne warstwy ubrań, można chodzić po pokoju jak po wybiegu, przybierając różne, nawet nieco teatralne, niekoniecznie poważne pozy. Fajną zabawą jest też łączenie seksualnych igraszek z domowymi rytuałami.

W książkach podaję przepisy na urozmaicanie erotycznego menu dla każdego. Zachęcam, by myśleć o seksie jako erotycznych igraszkach, uwodzić się, bawić, prowokować. Zacząć od przypomnienia sobie, co robiliście na etapie flirtu, jak przygotowywaliście się do randek, jak zabiegaliście o siebie i ile to dawało wam radości. W moim butiku lovestore.barbarella.pl jest też jeden prosty gadżet, który często polecam początkującym odkrywcom zabawnego seksu.

Zdradzisz, co to takiego?
To trzy kostki do gry. Jedna pokazuje część ciała, druga miejsce, a trzecia czynność, jak całowanie, lizanie, gilgotanie czy głaskanie. Jedna osoba rzuca kostkami i musi wykonać wszystko, co wskazują, czyli na przykład połaskotać stopę partnera siedzącego na stole w jadalni. Ta zabawa bardzo otwiera na różnego rodzaju seksualne igraszki, ale żeby zadziałała, trzeba się wcześniej umówić, że teraz rządzi kostka, nie ma negocjacji. Oboje w to w stu procentach się angażujemy i jeśli podczas zabawy wybuchamy śmiechem, to tylko szczerym i radosnym, a nie sarkastycznym.

Ten śmiech w sypialni jest jednak niekiedy problematyczny. Na forach internetowych czytałam wiele historii kobiet, które „miały czelność” śmiać się podczas orgazmu. Ich partnerzy zazwyczaj przerywali stosunek i wychodzili obrażeni, myśląc, że to ich starania zostały właśnie wyśmiane.
Skoro śmiech kobiety, która właśnie doświadcza przyjemności, jest dla partnera czymś nie do przyjęcia, to znaczy, że idzie on do łóżka tylko po to, by dopieścić swoje ego, a nie sprawić przyjemność partnerce.

Ludzie uprawiają seks, ale niestety rzadko o nim rozmawiają. A być może wystarczyłoby opowiedzieć tej drugiej osobie, że uśmiech i swobodny nastrój to sygnał, że czujesz się dobrze, że potrzebujesz śmiechu, luzu do tego, żeby seks był dla ciebie przyjemny. Warto porozmawiać o tym, że masz czasem dość tej nieustannej atmosfery pełnej powagi w łóżku, że chcesz bardziej cieszyć się seksem i swobodnie wyrażać swoje emocje. Tymczasem wiele kobiet przyznaje, że nie mogą skupić się na swojej przyjemności, bo ciągle czują, że muszą zaspokoić ego albo wyobrażenia swojego partnera. Zastanawiają się, czy jak się zaczną wygłupiać i wyluzują, to on nie poczuje się urażony, a czar nie pryśnie. Jaki czar, skoro tkwią w sytuacji, w której nie czują się komfortowo?!

Tam, gdzie jest przestrzeń na kobiecy orgazm, jest od razu także miejsce na emocje, radość, dzikość, szczerość, zaufanie i zrozumienie. Dlaczego miałybyśmy przepraszać za to, że coś nas podnieciło i jesteśmy z tego powodu szczęśliwe?

Joanna Keszka, trenerka Kreatywnego Seksu, specjalistka w temacie seksualności, edukatorka seksualna. Autorka poradników i książek o seksie „Grzeczna to już byłam”, „Potęga Zabawnego Seksu”. Prowadzi autorskie warsztaty i szkolenia w całej Polsce oraz butik online z gadżetami erotycznymi barbarella.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze