Louis Armstrong był nazywany „Satchmo", Duke Ellington - „Księciem", a do Boba Dylana można się zwracać per „Wasza Bobość". Charlie Parker był „Ptakiem", Jan Wróblewski „Ptaszynem". Muzycy, zwłaszcza jazzowi, lubią i hołubią przydomki.
Jednak w galerii najważniejszych artystów XX wieku tylko jednego nazywano wprost „Geniuszem". Niewidomy i czarny - dorastał w czasach, gdy jedno i drugie mogło być takim samym przekleństwem. Stworzył wokalny kanon, który zawsze stanowić będzie punkt odniesienia. Ray Charles to fenomen rhythm & bluesa, który jest podstawą muzyki pop. Jego śpiew - natchniony i nieprawdopodobnie energetyczny - oraz gra na fortepianie okazują się całkowicie odporne na upływ czasu.
Concord Records