Przeszłość i przyszłość to są dwie zupełnie różne rzeczy. Dla każdego dziecka liczy się przede wszystkim przyszłość, chyba że akurat trzeba udowodnić dorosłym, że „to on zaczął!”.
Wraz z wiekiem przeszłość staje się coraz ważniejsza. Bo wspomnienia, których coraz więcej, bo historia, z której jasno wynika, że wszystko już było, zatem im dalej w las, tym łatwiej z niej przewidzieć przyszłość i wyciągnąć wnioski. To, co ma przyjść, rysuje się dla wszystkich w niejasny sposób. Choć bywają wyjątki. O ile dziesięciolatek nie ma pojęcia, gdzie będzie za 50 lat, o tyle ja dość dokładnie wiem, gdzie będę się w tym czasie znajdował. A jeśli nie w tym miejscu, co je mam na myśli, to tuż nad nim.
Ale nie wybiegajmy aż tak daleko. Dla dziesięciolatka dość istotnym, choć jeszcze bardzo abstrakcyjnym pytaniem jest: kim będzie w przyszłości? Na szczęście w dzisiejszych czasach odpowiedź jest bardzo prosta – z pewnością będzie on youtuberem. W Polsce mamy obecnie około 400 tysięcy dziesięciolatków, z czego 400 tysięcy chce uprawiać ten właśnie zawód. Jedynymi przeszkodami w zdobyciu tego niezwykłego fachu są szkoły i ogólnie pojęci dorośli, którzy kompletnie nie rozumieją, że taka jest po prostu dziejowa konieczność. Gdyby nie oni, dzieci właściwie natychmiast mogłyby przystąpić do wymarzonej pracy i zacząć zarabiać niebotyczne pieniądze.
Tu winien jestem nieco starszym czytelnikom małe wyjaśnienie, kim jest youtuber. Generalnie jest to ktoś posiadający telefon komórkowy, ewentualnie, w nielicznych przypadkach, nieco lepszy sprzęt nagrywający, za pomocą którego można stworzyć film. Przy czym samo słowo „film” jest wyrażeniem nieco mylącym i mocno passé. Film kojarzy się dziś z czymś śmiertelnie poważnym, nudnym, a przede wszystkim za długim. Zatem twórcy i odbiorcy zdecydowanie preferują słówko „filmik”, które z góry zapowiada, że nie stanie nam się od niego nic złego. Filmiki tworzy się w ogromnej większości „dla beki”, co oznacza, że mózg oglądającego nie zostanie narażony na niepotrzebną nadaktywność. Zatem youtuber nagrywa siebie lub kogoś, lub coś, wrzuca to do Internetu i staje się momentalnie sławny i bogaty. Inne ważne terminy to „łapki w górę”, czyli substytut gimnastyki śródlekcyjnej, oraz „subskrypcje” – czyli mniej więcej to samo, co 40 lat temu robiło się, żeby w pierwszej kolejności otrzymać kolejny tom encyklopedii. Tu z kolei wyjaśnienie dla najmłodszych: encyklopedia to taki wydrukowany Internet.
Najwspanialszą zachętą do bycia youtuberem jest to, że można robić wyłącznie rzeczy, które się lubi. Jeśli lubisz grać w grę, to sobie grasz i to nagrywasz. A potem wrzucasz do sieci i wszyscy podziwiają cię, bo tak wspaniale grasz. Jeśli zapragniesz żywić się wyłącznie pączkami, kręcisz filmiki pt. „Moje życie to pączek” – i znów miliony odbiorców z pewnością podniosą łapki w górę. A jeśli chciałbyś sobie wydłubać oko, to również możesz nakręcić o tym filmik. A nawet dwa. Widownia z pewnością będzie spektakularna! A potem nie widzisz już przeszkód, żeby kręcić cokolwiek.
W ewentualnych przerwach od pracy należy zapoznawać się z pracą innych. Rozstawanie się z kręceniem lub oglądaniem jest zupełnie niewytłumaczalną stratą czasu. Najwybitniejsi twórcy potrafią nagrywać i oglądać jednocześnie. Niejeden dziesięciolatek już wytrwale ćwiczy się w tej trudnej sztuce. Przed nami zakręcona i nakręcona – świetlista przyszłość!
Maciej Stuhr, aktor. Wszechstronny. Gra, jak nie pisze. Pisze, jak nie gra.