1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Prawo do spódnicy

Prawo do spódnicy

Sonia Kisza (Fot. Krzysztof Opaliński)
Sonia Kisza (Fot. Krzysztof Opaliński)
Co pewien czas (a w sumie dość często) w przestrzeni publicznej pojawiają się agresywne „wyrazy troski” o młodych mężczyzn, a raczej ich ubiór. Okazuje się, że faceci, którzy przełamują płciowe stereotypy, zwiastują rychły koniec świata. A durna ja myślałam, że zwiastuje go katastrofa klimatyczna…

Jednym z filarów edukacji humanistycznej jest wykształcenie w człowieku umiejętności krytycznego myślenia. Ta z kolei przydaje się do tego, by w życiu codziennym podawać w wątpliwość zasłyszane prawdy. Konieczna jest również, by odróżniać opinie od faktów, a kulturę od natury.

Może gdybyśmy w Polsce nie traktowali humanistów jako tych leniwych, mniej zdolnych i nieużytecznych, to pod pierwszym lepszym zdjęciem chłopca w sukience nie byłoby tyle hejtu.

Jak mówił nasz nowo wybrany prezydent, „są dwie płcie”, i w sumie można się tu zgodzić. Pierwsza płeć (ang. sex) to cechy biologiczne, takie jak: narządy płciowe, chromosomy, płeć mózgu, hormony i inne. A druga to płeć społeczno-kulturowa, czyli gender. To od niej, dużo częściej niż od cech stricte biologicznych, zależy, jacy jesteśmy. Dzięki licznym badaniom wiemy, że chłopców i dziewczynki wychowuje się inaczej – nagradza, karze i modeluje zupełnie inne zachowania, przez co kulturowo wykształcają się w nas zgodnie z płcią nadaną przy urodzeniu różne cechy osobowości, wartości, a nawet ścieżki kariery i marzenia. Ten podział od najmłodszych lat wzmacnia też ubiór.

Genderowe normy dotyczące ubioru, choć są względnie stare, wcale nie obejmowały całego świata i całej historii ludzkości. Mamy przykłady kultur, gdzie mężczyźni i kobiety nosili identyczne stroje. Ba, mamy kultury, gdzie funkcjonuje i funkcjonowała tak zwana trzecia płeć. Obsesja na punkcie skrajnego rozróżniania mężczyzn i kobiet jest prawdopodobnie ściśle związana z naszym europejskim światem. Ale nawet u nas przez wieki to, co definiowano jako męskie lub damskie, zmieniło się i nadal się zmienia. Najprostszym przykładem jest moda dziecięca – jeszcze do niedawna kolor różowy był przeznaczony dla chłopców! Róż jako pochodną czerwieni jeszcze nasze babcie postrzegały jako kolor władzy i krwi. Niebieski zaś, kolor maryjny, był uważany za na wskroś niewieści. Podział na męskie i damskie jest subiektywny, zależy od czasów i miejsca, nijak nie jest związany z biologią, ale ściśle z kulturą.

Osoby, które świadomie dekonstruują ten kulturowy (a więc sztuczny) binarny wzorzec, przez środowiska konserwatywne uważane są za świrów. Usilne trzymanie się zasad dress code’u ma być oznaką zdrowia i rozsądku... Ubrania mężczyzn muszą być stonowane, niezbyt dekoracyjne, mają obejmować nie za szeroki wybór fasonów. Wydziwianie, czyli ekspresja, zabawa kolorami i formą są zarezerwowane jedynie dla kobiet. Te same kręgi głoszą, że musimy wrócić do czasów, „gdy mężczyźni byli mężczyznami”... A kiedy miałoby to być? Czy w czasach Chrystusa, gdy mężczyźni nosili tuniki? Renesansowych, gdy modne były obcisłe rajtuzy i zdobione pantofelki jak u widocznego obok „pana w czerwieni”? Czy może wracamy do stu procent polskości w polskości, czyli do stylu sarmackiego? Przypominam, że wtedy krzykiem mody był totalnie zbędny pod względem praktycznym, niebotycznie drogi (bo jedwabny) pas kontuszowy... Myślę, że takie ciuszki mogłyby być zdecydowanie zbyt dandysowe dla większości dzisiejszych awanturników…

Hans Holbein (młodszy) „ Portret mężczyzny w czerwieni” (ok. 1530-1550). (Fot. Wikimedia.org/Royal Collection) Hans Holbein (młodszy) „ Portret mężczyzny w czerwieni” (ok. 1530-1550). (Fot. Wikimedia.org/Royal Collection)

Którekolwiek czasy wybierzemy, nie spełnią one snu o prawdziwej męskości, bo ona nie istnieje i nigdy nie istniała. Jest tylko odrealnioną wizją, stworzoną po to, żeby podtrzymywać patriarchalny system. Kreować silnych, przemocowych, szorstkich mężczyzn i piękne, niezadające zbyt wielu pytań kobiety. Niechęć do zniewieścienia, czyli „damskich” ubrań, prac czy zachowań wynika z trwającej przez tysiąclecia pogardy wobec wszystkiego, co związane z kobietami. W naszym świecie to damskie jest zawsze gorsze. „Biega jak baba”, czyli za wolno, „gada jak baba”, czyli za dużo i bez sensu, „prowadzi jak baba”, czyli niepewnie. Robić coś jak kobieta to niemal zawsze obelga. A może od dziś takie określenia powinny być komplementem?

Zbyt męskie kobiety też obrywają. Kiedyś wyśmiewano pierwsze emancypantki, a miało to na celu utrzymanie świata, gdzie kobieta jest zredukowana do roli, którą spełnia w domu – jako córka, żona czy matka. Broń Bogini, by wykazała się jakąś niezależnością, bo, broń Bogini, zauważy, że systematycznie się ją wykorzystuje.

Sztuka daje nam wspaniałe dowody na to, że osoby wyłamujące się z genderowych norm były zawsze. W książce „Histeria sztuki” opisuję transświętych wchodzących do męskich zakonów, dziś niech posłuży nam za przykład jedna z francuskich malarek, która musiała zdobyć specjalne pozwolenie policji na noszenie spodni! Rosa Bonheur, XIX -wieczna artystka specjalizująca się w scenach animalistycznych, dzięki swojej profesji i edukacyjnym wizytom w rzeźniach otrzymała ten męski wówczas przywilej w 1852 roku. Bonheur rozwijała swoją karierę w czasach, kiedy kobiety nie miały możliwości zdobycia pełnej edukacji artystycznej z uwagi na kwestie obyczajowe. Nie mogły uczestniczyć choćby w zajęciach z rysowania aktu. Na szczęście tę niemożność Bonheur ograła koncertowo – wyspecjalizowała się w malowaniu zwierząt. W swoich czasach była znana i ceniona.

Jako pierwsza artystka została odznaczona orderem francuskiej Legii Honorowej. A czy zdziwi was, że uciekająca binarnym podziałom Rosa Bonheur była lesbijką?

Georges Achille-Fould „Rosa Bonheur w swojej pracowni” (1893). (Fot. Fine Art Images/Bew) Georges Achille-Fould „Rosa Bonheur w swojej pracowni” (1893). (Fot. Fine Art Images/Bew)

Kontestowanie norm społecznych, szczególnie tych związanych z płcią, zawdzięczamy emancypantkom, feministkom i właśnie społeczności LGBT. To dzięki osobom queerowym w modzie mamy tyle wolności, możliwości przebieranek i ekspresji osobistej. Warto o tym pamiętać, szczególnie w czasach, kiedy do władzy dochodzą ugrupowania, które hejtują każdą inność. Bo właśnie teraz naszym zadaniem jest sojusznictwo.

Gdyby nie ta obsesja i pilnowanie przestrzegania zasad zakurzonego systemu, jestem pewna, że chłopaki chętnie wkładaliby latem spódnice. To po prostu wygodny ciuch na upał... Brzmi abstrakcyjnie? Już wiecie, że kobiety na założenie spodni musiały mieć prawne pozwolenie – to do męskiej spódnicy chyba nam bliżej? Oby!

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE