1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Filmy
  4. >
  5. Święta czwórca z trzepaka. „Ministranci” Piotra Domalewskiego podbijają Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

Święta czwórca z trzepaka. „Ministranci” Piotra Domalewskiego podbijają Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni

\
"Ministranci" Piotra Domalewskiego - recenzja, fot. materiały prasowe
Polskie kino ma już wiele ambasadorek i ambasadorów siostrzeństwa, podczas gdy tak zwany boyhood dotychczas grzmiał w większości filmów moralizatorstwem, straszył „złym wychowaniem” a nierzadko patologią z poprawczaka. Tymczasem Piotr Domalewski woła przed kamerę kilku urwisów w komżach, którzy z lekkością rodem z kart Sempégo i Goscinnego rozbrajają pole minowe wyborów między dobrem i złem. A że dobrymi chęciami jest podwórko wybrukowane, nie unikną na nim małych-wielkich katastrof. Jak fantastycznie jest przeżyć tę chłopakową przygodę razem z nimi!

Sami wiemy, jak w procesie dorastania szybko zaciera się prosta wizja czarno-białego świata, w którym sprawiedliwość miała jasno nakreślone granice, a dorośli – przynajmniej ci, którym ufaliśmy - zawsze wiedzieli, co robić. Szarości, wątpliwości i relatywizm moralny przychodzą do nas dopiwro w procesie dojrzewania i konfrontacji. Piotrowi Domalewskiemu natomiast udaje się w „Ministrantach” wstrzelić właśnie w ten moment i wcisnąć oko kamery, przed którą rozgrywa się szarża czterech zbuntowanych jeźdźców sprawiedliwości.

Tytułowi ministranci: Filip (Tobiasz Wajda), Gucci (Bruno Błach-Baar), Kurczak (Mikołaj Juszczyk) i Mały Kurczak (Filip Juszczyk) przyjaźnią się zarówno na podwórku jak i przed ołtarzem. Nie ma tu świątobliwości i atmosfery rekolekcji, bo dla chłopców kościół jest po prostu jednym z obszarów, w którym ewidentnie szukają pierwszego poczucia wspólnoty i kumpelstwa. Wersy Pisma Świętego czytają dosłownie jak rapowe punchline’y a o palmę pierwszeństwa w parafialnych rozgrywkach potrafią „wziąć się za chabety” ta jak na boisku. To prawdziwe chłopaki z krwi i kości, z wszystkimi swoimi sprzecznościami, wątpliwościami i bezkompromisowym podejściem do świata. Spostrzegając jego niesprawiedliwość, wzorem Robin Hooda postanawiają go samodzielnie zmienić. Bo dorośli, jak to mają w zwyczaju, po prostu dają ciała. Jak się domyślacie, z tych okoliczności kaskadowo nawarstwiają się perypetie, których konsekwencje mogą w każdej chwili runąć jak domino.

\ "Ministranci" Piotra Domalewskiego - recenzja, fot. materiały prasowe

To nie jest film o religijności, niezależnie od tego, w co chłopcy wierzą. Niezaprzeczalnie jednak to historia o tym, jak poszukują wartości i kleją swoją pierwszą definicję honoru. Spowiedź, taca, procesje są tylko katolickim kontekstem dla uniwersalnej przecież potrzeby buntu, ale i czynienia dobra. Domalewski, jak przyznaje w wywiadach, sam był kilkanaście lat ministrantem a Pismo Święte szalenie interesuje go także językowo. Na szczęście, wyposażony w taki ołtarzowy arsenał, nie chodzi wokół wątków katolickich na palcach, nie buduje tabu ex cathedra, a wręcz przeciwnie - rozbija je humorem i empatią dla wspaniałych i przezabawnych chłopaków, których wybrał sobie do obsady (absolutne brawa za casting!).

Boscy posłańcy wzorem hooligansów noszą kominiarki, ale nie okradają staruszek. Sąsiadmom wręczają koperty z pieniędzmi, próbują interweniować, gdy komuś dzieje się krzywda. Temu czynią dobro, kto przejdzie ich sąd sprawiedliwy oparty na kamerce zainstalowanej w konfesjonale. Nawet ich rapowe „wrzuty” nawiązują do Biblii, którą proboszcz stosuje jako straszak. Chłopcy tymczasem traktują ją jak komiks z kodeksem moralnym podziwianych superbohaterów i ruszają do jego wypełniania. Oczywiście to wszystko stopniowo wymyka się spod kontroli. Ale też tylko to uruchamia ferment i zmianę, bo świat dorosłych śpi sobie niczym stary niedźwiedź. Nawet nie ma co go budzić.

"Młodzi ludzie nie mają dziś nikogo, kto byłby po ich stronie" - mówi sam reżyser i to właśnie ta diagnoza współczesności przebija z każdej sceny filmu. Chłopcy z "Ministrantów" to pokolenie, które dorasta w świecie nieustannie gadającym zakazami, świecie, który nie pozwala na popełnianie błędów, ale jednocześnie nie daje żadnych jasnych wskazówek, jak żyć. Domalewski pięknie opowiada więc o przystani, w której można odetchnąć, chwilę się naradzić i podjąć wspólne decyzje. Czyli o przyjaźni - bezwarunkowej, muszkieterskiej, solidarnej. Która owszem, potykać się będzie o różnicę zdań, pochodzenia czy stopnia odwagi i buńczuczności, ale czy to nie są właśnie jej obowiązkowe testy?

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE