1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony

Katarzyna Miller: Menu dla kobiet

123rf.com
123rf.com
Wyobrażałyśmy sobie, że szpital ofiarowuje nam kwiaty po porodzie...

Trzymam w ręce ładny składany karton pt. „Room Service Menu”. W nim wyszczególnione zakąski, desery, napoje, karta win z szampanami. Lunch menu, dinner menu, child’s menu, kosher menu.

Przy tym ostatnim już się Państwo zorientowali, że rzecz proponowana jest nie u nas. Ale wiadomo: wszystkie restauracje mają w menu podobny spis treści. Cóż w tym niezwykłego.

Dostałam to menu od znajomej, która czas jakiś przebywała w Anglii. Była w ciąży, wyjątkowo trudnej. Znajoma musiała iść więc do szpitala. Leżała tam bardzo długo. Opieka była fantastyczna. I medyczna, i pielęgniarska.

Ale było coś jeszcze. Każda matka po porodzie, gdy już trochę sobie odpoczęła, dostawała niezwykle wykwintny obiad, a do tego szampana – wszystko, aby uznać jej dzielność i podkreślić uroczystość chwili. A karta z menu, którą teraz mam w dłoni, jest kartą The Portland Hospital for Women and Children. Znajoma specjalnie ją przywiozła, żeby pokazywać u nas komu się da. Jej ciąża skończyła się, niestety, bardzo smutno. Znajoma poroniła w siódmym miesiącu. Jakież było jej zdumienie, gdy dostała do rąk menu „poporodowe” i poproszono ją, żeby wybrała sobie, co chce zjeść. Sonia płakała: „Ale przecież ja nie urodziłam dziecka”.

„Jak to nie! Pani poród był jeszcze trudniejszy i bardziej bolesny i wyczerpujący niż wszystkie tzw. normalne. Ten ekstraobiad to wyraz uznania i szacunku dla pani z naszej strony. To nie jest obiad powitalny dla dziecka, tylko dla uczczenia kobiety, która rodzi”. Poczuła się nieco lepiej w swoim cierpieniu. Później zaczęła się zastanawiać, jak odbyłoby się to w Polsce.

Jej poronienie byłoby pewnie ukryte, a już na pewno nie byłoby uszanowane jak poród. Zresztą i porody niespecjalnie są uznawane za święto. Sonia wiedziała, jak to wygląda, bo rodziła w Polsce już parę razy. Przywiozła więc to menu specjalnie. Jakież było jej zdziwienie, gdy kolejne kobiety, którym je pokazywała, opowiadając o swoim przeżyciu, reagowały bardzo podobnie: „No wiesz, to już jest chyba jakaś przesada! Po co to? Ich może na to stać, ale u nas na igły jednorazowe nie ma pieniędzy. Na salowe. Czego tobie się zachciewa!?”. I żadna nawet się nie uśmiechnęła, że to ukłon w stronę kobiety i ciepły gest wobec niej.

„W pani była moja nadzieja, że pani to przynajmniej inaczej przyjmie” – powiedziała z wielką ulgą Sonia, gdy zachwyciłam się stylem i klasą The Portland Hospital i westchnęłam: „Kiedy my się tego doczekamy w naszych szpitalach. Przeszkodą są nie tylko braki finansowe”.

Wyobrażałyśmy sobie przez chwilę, że szpital ofiarowuje nam takie menu albo kwiaty po porodzie, i tak!, również po poronieniu.

Jeśli już w ogóle pojawia się taka (lub podobnego typu) oferta, musi iść za nią zmiana dotychczasowych nawyków. Pacjent(ka) staje się gościem szpitala, a raczej jego personelu. Żeby taki klimat mógł zaistnieć w szpitalach, musi najpierw zaistnieć w umysłach, w wyobraźni, w oczekiwaniach. Musi się pomieścić w głowach. I nie mówcie, że to mrzonki, bo u nas jest tyle nierozwiązanych poważniejszych spraw, że nawet wstyd z takimi przykładami się spieszyć. Mamy mieć przecież politykę prorodzinną. Ale, niestety, nie prokobiecą. Czemu same kobiety się na to godzą? Siła przyzwyczajenia.

No, to zacznijmy się odzwyczajać.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze