Damskie konstelacje, tajne stowarzyszenia i sojusze, mają swoje grupy na różnych komunikatorach, tam się wspierają, żartują i inspirują. I stamtąd ruszają podbijać Polskę, teatry, galerie, pensjonaty, góry i Mazury.
Przyszły na MaminSzymka do Och-Teatru, usiadły w pierwszym rzędzie, przez cały występ wzruszały się i śmiały. Potem wpadły za kulisy:
– To my, dziesięć dziewczyn z Bydgoszczy, Dzielna Grupa Kulturalna, wpadłyśmy na pana i wracamy!
Mówiły jedna przez drugą, galopada refleksji, skojarzeń. Ja to jestem właśnie taką matką jak pana mama! Ale się spłakałam!
– Mój syn też był chudy tak jak pan!
– Moja mama też kochała Seweryna Krajewskiego.
I pofrunęły z powrotem. Dostałem od nich tyle energii, że mógłbym zagrać dla nich drugi raz, nawet w pociągu, od razu za nimi zatęskniłem.
Wiem, że jest ich więcej. Ekipy pań, koleżanek i przyjaciółek, rozwiedzione, zamężne, radosne i z bystrym okiem, zachłanne na świat. Damskie konstelacje, tajne stowarzyszenia i sojusze, mają grupy na różnych komunikatorach, tam się wspierają, żartują i inspirują. I stamtąd ruszają podbijać Polskę, teatry, galerie, pensjonaty, góry i Mazury.
Zawadiackie i zadziorne, niedające sobie w kaszę dmuchać. Znam je z występów, wystarczy, że przyjdą takie cztery dziewczyny i potrafią „zrobić" całe przedstawienie, po chwili się śmieje cały rząd, a potem cała sala. Potwierdza to moja kochana Joanna Kołaczkowska. Każdy, kto występuje, marzy o takim kobiecym gangu na widowni. Wiem, o czym mówię. Moja żona też ma taki gang przyjaciółek, nazwa grupy ewoluowała, na początku wymyśliły, że będą się nazywać Czerwone Rajstopy, potem poszły w bardziej uduchowione tytuły, nie mogę zdradzić nazwy, bo im podpadnę, a podpaść im to jak podpaść mojej żonie razy dziesięć. Mają swój świat, swoje szyfry i kody. Okresy ciszy i wzmożonej aktywności. Co pewien czas mój dom zaczyna brzęczeć od szalejących SMS-ów. To dziewczyny złapały jakiś temat, który komentują na gorąco, telefon aż podskakuje. Nie chcę tam zaglądać, ale migają mi emotki z sercami. Może jedna ma urodziny albo wystartowała z jakimś projektem, a reszta życzy jej powodzenia. Polecają sobie filmy, książki. Jestem czasem zazdrosny o te emocje, a może o tę sztamę, która je łączy.
Czasami mi kradną żonę, bo nagle porywają ją na dwa dni i weekend nie jest nasz. Dziewczyny jadą na jakieś biennale albo nocują u jednej z nich. Ostatnio pojechały gdzieś za miasto, gadały dziewięć godzin, poszły spać i znowu gadały. Tak ładują akumulatory i wracają do życia. Nie pisną ani słowa, co było tematem ich wieczoru lub wyjazdu. Czasami pytam, bo chcę wiedzieć. Kto? My, faceci? Albo może chociaż ja? Wtedy Madzia odpowiada: – Serio, są dużo ciekawsze rzeczy do omówienia.
A mnie skręca, bo chciałbym tam być, choćby jako temat rozmowy. Kiedyś wpadnę jako adwokat męskich spraw, bo wiem, że nam, facetom, się dostaje. Ale będzie ciężko, bo ich jest więcej. Tych Ekip z Bydgoszczy i Gangów z Warszawy. Mają swoje Czerwone Rajstopy, Szare Kimona i Gangi Zielonej Rękawiczki.
Panowie! Twórzmy własne stowarzyszenia! Bo ich drużyny mają silne składy, a u nas pustki w polu. Ekipa mojej żony to: Ania, Hania, dwie Moniki, Asia, Dominika, Kasia, Ewa i moja Magda.
A moja Drużyna Pierścienia, a właściwie Pierścionka, to na razie Marcin, Tadeusz i... ja. No właśnie, czas zacząć się gromadzić, panowie, jedno kółko w Kampinosie i śniadanie w Czytelni to za mało. Więcej werwy, animuszu i polecajek. Dalej, na wystawy, wyjazdy, odjazdy i do teatru! Uśmiejmy się, popłaczmy, choć chłopaki ponoć nie płaczą. Czerwone Rajstopy depczą nam po piętach, a największe ich zwycięstwo to to, że pozwalają sobie na emocje.
To jak, byczki, idziemy gdzieś poryczeć?
Szymon Majewski dziennikarz, showman, wodzirej. Wpada w Szał w Radiu Zet, monologuje w Och-Teatrze i mówi z Asią Kołaczkowską w podcaście „Mówi się”.