1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Kiedyś zagrał Zuckerberga, teraz nie rozumie jego postępowania. Jesse Eisenberg skrytykował Big Techy

Kiedyś zagrał Zuckerberga, teraz nie rozumie jego postępowania. Jesse Eisenberg skrytykował Big Techy

Jesse Eisenberg i Kieran Culkin przed pokazem filmu „Prawdziwy ból” w Londynie (Fot. Joe Maher/Getty Images)
Jesse Eisenberg i Kieran Culkin przed pokazem filmu „Prawdziwy ból” w Londynie (Fot. Joe Maher/Getty Images)
Kto naiwnie wierzył w szlachetne intencje gigantów z Doliny Krzemowej, ten w ostatnim czasie otrzymał zimny prysznic. Po zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich Big Techy jak jeden mąż zaczęły likwidować programy na rzecz różnorodności. Szerokim echem odbiła się też decyzja Mety o rezygnacji z moderacji i fact-checkingu (na razie na terenie Stanów Zjednoczonych) w imię walki z cenzurą. Na alarm biją już eksperci ds. dezinformacji, ale o opinię zapytano także… Jessego Eisenberga.

Autor nominowanego do Oscara „Prawdziwego bólu” w ostatnim tygodniu często gościł w mediach. Przyjął zaproszenia m.in. do programów „Real Time With Bill Maher” i „Fresh Air” sieci radiowej NPR. Choć Jesse Eisenberg skupił się głównie na promowaniu swojego filmu, został też wywołany do odpowiedzi w sprawie kontrowersyjnych decyzji Marka Zuckerberga. Powód? Przed piętnastoma laty wcielił się w twórcę Facebooka w „The Social Network” Davida Finchera. Co myśli więc o ostatnich poczynaniach amerykańskiego przedsiębiorcy?

Jesse Eisenberg o Marku Zuckerbergu

Eisenberg wrócił pamięcią do czasu spędzonego na planie. Pominął wątek oceniania urody studentek Harvardu i nazwał pierwotne motywacje Zuckerberga „całkowicie akceptowalnymi, a wręcz wspaniałymi”. – Moim zadaniem jako aktora jest dogłębne zrozumienie moich postaci, nawet jeśli chodziłoby o złoczyńcę. Powinienem stawać w obronie bohaterów, w których się wcielam, prawda? Długo rozmyślałem więc o tym facecie, o tym, że czuł się jak wyrzutek i stworzył narzędzie służące do nawiązywania kontaktu z innymi, ponieważ bardziej tradycyjne formy interakcji społecznych powodowały w nim dyskomfort – tłumaczył na radiowej antenie. Następnie dodał, że dziś inaczej patrzy na założyciela Mety. – Teraz, gdy jego platforma ma taką siłę oddziaływania i tak duże możliwości, chyba jestem trochę zasmucony. Dlaczego on podążył tą drogą? – zapytał, podkreślając, że nie zamierza już dłużej usprawiedliwiać ani bronić Zuckerberga.

Ważne pytanie do właścicieli Big Techów

Podobne stanowisko wyraził w show Billa Mahera. Tym razem w swojej odpowiedzi uwzględnił jednak wszystkich technologicznych gigantów, którzy zmienili swoją dotychczasową politykę, szykując się na inaugurację Trumpa. – Patrzę na to z bardzo konkretnej perspektywy. Jeśli jesteś tak bogaty i wpływowy, to dlaczego po prostu nie spędzasz dni na robieniu dobrych rzeczy dla świata? – rozmyślał Eisenberg. Później wspomniał o swojej żonie, Annie Strout, która jest wolontariuszką organizacji wspierającej ofiary przemocy domowej i seksualnej.

– Trudno mi zrozumieć szczegóły tego, co robią. Ale wiem jedno: poślubiłem kobietę, która jest niesamowitą aktywistką. Całymi dniami głowi się nad tym, jak pomóc ludziom najbardziej potrzebującym. I kiedy patrzę na te niezwykle wpływowe osoby, po prostu myślę sobie: „Czekaj, dlaczego nie poświęcasz czasu na pomaganie innym? Dlaczego zajmujesz się tymi dziwnymi sprawami?”. Sprawami, których tak naprawdę nie rozumiem. Mam na myśli krzywdzenie osób, które już są skrzywdzone, zmarginalizowane. Dla mnie to po prostu niezrozumiałe. Więc nie rozważam tego w kategoriach polityki. Po prostu zastanawiam się, dlaczego ich celem nie jest pomaganie ludziom – powiedział filmowiec.

Co zmieniło się na Facebooku?

Niestety przemyślenia aktora wydają się nieco naiwne. Big Techy nie są organizacjami charytatywnymi, a programy dotyczące inkluzywności czy przeciwstawianie się dezinformacji nie są zapisane w ich DNA. Jak na dłoni da się to zauważyć obecnie w USA. Zaczęło się od spotkania w rezydencji na Florydzie i opiewającego na milion dolarów przelewu na fundusz inauguracyjny (takie same kwoty wpłynęły też z Google'a, Microsoftu, Amazona czy Apple'a), skończyło – na razie – na istotnych zmianach w funkcjonowaniu Facebooka, Instagrama i Threads. Skoro Elon Musk został prawą ręką nowego prezydenta, Mark Zuckerberg też chciał uszczknąć kawałek tortu. Przed kilkoma tygodniami ogłosił więc zakończenie programu fact-checkingowego w Stanach Zjednoczonych. Zamiast opierać się na niezależnych weryfikatorach, którzy w przekonaniu CEO mieli nie zachowywać wystarczającej obiektywności, wdrożono rozwiązanie znane z portalu X.

Odtąd treści publikowane w serwisach Mety będą mogli oceniać pod kątem wiarygodności sami użytkownicy. Wygląda na to, że próba przypodobania się nowej administracji (i przy okazji walki z TikTokiem zawłaszczającym sobie czas i uwagę młodych użytkowników) przynosi pozytywne skutki. Trump przebaczył usunięcie go z Facebooka w 2021 roku po szturmie na Kapitol, zaprosił właścicieli koncernów na swoją inaugurację, skrytykował regulacje wprowadzone przez Unię Europejską i obiecał przeznaczenie 500 mld dolarów na rozwój sztucznej inteligencji. Rzecz jasna eksperci obawiają się, że w social mediach od teraz będzie hulać jeszcze więcej informacji nieprawdziwych, a wręcz szkodliwych, w tym takich, które mogą wpłynąć na wyniki wyborów, ale dla Zuckerberga i przyjaciół jest to zapewne sprawa drugorzędna.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze