1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wywiady
  4. >
  5. Sara James – jedna z tych dziewczyn, które nie przepraszają za to, kim są

Sara James – jedna z tych dziewczyn, które nie przepraszają za to, kim są

Sara James (Fot. Aga Bilska)
Sara James (Fot. Aga Bilska)
Popularność zdobyła, będąc jeszcze dzieckiem. Pierwszą płytę wydaje jako dorastająca dziewczyna. Szczera, świadoma swojej siły i nawet trochę brat. 16-letnia wokalistka Sara James reprezentuje pokolenie dziewczyn, które nie przepraszają za to, kim są, i nie chcą gonić za ideałem z Instagrama.

Podoba mi się, że na twojej płycie jest tyle dziwności i dźwięków, które niepokoją, wprowadzają dyskomfort.
Album dzieli się na dwie części, z tym że druga połowa, ta mroczniejsza i bardziej niepokojąca, powstawała jako pierwsza. Nagrywałam ją w Los Angeles z producentem Johnem Samuelem. Prywatnie to był dla mnie bardzo trudny czas, najgorszy w moim dotychczasowym życiu. Byłam w dołku. Z kolei utwory z początku płyty, które pisałam później, podróżując po Europie, mają w sobie więcej optymizmu i spokoju. Chciałam, żeby osoby słuchające „Playhouse”, czuły jakiś rodzaj dyskomfortu. Niby wszystko jest spoko, ale nie do końca.

Zaczynałaś pracę nad płytą jako trzynastoletnie dziecko, wydajesz ją jako dorastająca szesnastoletnia dziewczyna. To jest ogromnie ważny czas w życiu człowieka. Wszystko się zmienia?
To niby tylko trzy lata, ale w życiu nastoletniej osoby one robią gigantyczną różnicę. Tę zmianę przyspieszył jeszcze fakt, że w przeciwieństwie do wielu moich rówieśników intensywnie pracuję. Show-biznes nie jest dla dzieci. Hejterzy zostawiają w Internecie komentarze o mnie, Roxie Węgiel czy Viki Gabor: jakie to straszne, że tak szybko dorosły. Wiesz, że osoby, które tak piszą, to często dorośli, którzy mają już własne dzieci? Czasem chciałabym ich zapytać, czy ich córki i synowie w ogóle się nie zmieniają.

Czytaj także: Jak sobie radzić z hejtem? Odpowiada Katarzyna Miller

Kiedy zaczynałam pracę nad płytą, byłam bardzo nieśmiała. Nie wiedziałam, czy wolno mi głośno wyrażać własne zdanie. Dopiero niedawno dotarło do mnie, że jeśli chcę, żeby coś wyglądało tak, jak sobie tego życzę, to muszę mówić i działać, a nie czekać, aż samo się wydarzy.

Jak jeszcze się zmieniłaś?
Jestem spokojniejsza. Otaczam się sprawdzonymi ludźmi. Dziś jest mi o wiele łatwiej niż jeszcze kilka lat temu. Nie buzują już we mnie te wszystkie emocje, nie mam chaosu w głowie.

Sara James (Fot. Aga Bilska) Sara James (Fot. Aga Bilska)

Potrzebowałaś terapii, ponieważ jako bardzo młoda osoba weszłaś do show-biznesu czy z innego powodu?
Kiedyś myślałam, że jeśli idzie się na terapię, to znaczy, że jest już naprawdę źle. Że oszalałaś. Jesteś chora psychicznie. Znam ludzi, którzy dalej tak uważają. Tymczasem dziś sądzę, że wszyscy jej potrzebujemy, bo życie jest ciężkie, zwłaszcza życie w show-biznesie. Na wysokich obrotach, w ciągłym pędzie, w ciągłym stresie. Trzeba tylko pamiętać, że terapeuta nie da nam gotowego przepisu. On wspiera nas w naszej drodze, ale to my sami musimy wykonać całą robotę.

Kocham moją pracę, moich fanów i fanki, kocham muzykę. Z drugiej strony nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że dostałam to, co mam, tak o. Dotarcie do punktu, w którym dziś jestem, kosztowało mnie mnóstwo wysiłku i poświęcenia.

Nazwał cię ktoś kiedyś psycholką, jak w moim ulubionym kawałku na płycie „Psycho”?
Nie, choć to rzeczywiście najbardziej osobista piosenka z albumu. Zazwyczaj unikam takich bezpośrednich opowieści, wolę, gdy tekst jest bardziej skomplikowany, korzysta z metafor, ale tu potrzebowałam wszystko wyłożyć jednoznacznie. Śpiewam w refrenie: „I’m 15 and outta breath”. Mam 15 lat i nie mogę złapać tchu. Tak było.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

To piosenka z morałem. Chciałam podkreślić, że każdy z nas się z czymś mierzy i nie ma co uciekać przed problemami. Warto im stawić czoła, bo ucieczka to najgorsze, co możesz zrobić. Ktoś mi kiedyś powiedział, że nasze problemy nie są większe od nas. Takie się nam wydają, ale naprawdę jesteśmy w stanie sobie z nimi poradzić, jeśli mamy dobrych ludzi wokół siebie i możliwość sięgnięcia po specjalistyczną pomoc.

Część płyty nagrałaś w Los Angeles. Stałaś się sensacją amerykańskiego „Mam talent”, kiedy juror Simon Cowell zareagował na twój występ, wciskając złoty guzik…
Nie przeprowadzam się do Stanów Zjednoczonych, jeśli o to chcesz zapytać. Na co dzień mieszkam w Warszawie, a na święta wracam do rodzinnego miasta.

Czyli dokąd?
Urodziłam się w Słubicach, przy samej granicy z Niemcami. Mieszkałam też w Ośnie Lubuskim, maleńkim miasteczku w tym samym regionie.

Jak się dorasta w małym mieście? Jak tobie się dorastało?
Różnie. Wyhodowałam sobie grubą skórę. Byłam jedyną ciemnoskórą dziewczynką w całym mieście. Ludzie potrafili podejść do wózka i powiedzieć mojej mamie: „O, dobrze, że nie jest taka czarna, jak myśleliśmy, że będzie”.

W podstawówce było strasznie. Nie cierpię tego okresu w moim życiu. Nie tylko dlatego, że dzieci mnie wyzywały, ale też dlatego, że nauczyciele nie potrafili rozwiązać problemu. Nie mówisz dziecku, które ma 10 lat i słyszy rasistowskie wyzwiska, żeby się nie przejmowało. Co to za rozwiązanie?

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Uciekałaś w muzykę?
Muzyka to jest coś, w czym jestem dobra. Gdy śpiewałam, mogłam zapomnieć o wszystkich nieprzyjemnych komentarzach. To była przestrzeń, w której znajdowałam szacunek.

Sara James (Fot. Aga Bilska) Sara James (Fot. Aga Bilska)

Wyobrażam sobie, że gdy jesteś jedyną ciemnoskórą dziewczynką w małej społeczności, która w dodatku cię atakuje, to najbardziej marzysz o tym, żeby się nie wyróżniać…
Tylko że ja zawsze się wyróżniałam. I nie chodzi wyłącznie o kolor skóry. Zawsze byłam głośna, ekstrawertyczna, gadatliwa. Uwielbiam poznawać ludzi, kocham z nimi rozmawiać. Ale kiedy się wyróżniasz, niektórzy to docenią, a innych to będzie denerwować. Raz zostałam pobita, regularnie byłam wyzywana.

Zaczepiłam cię o wyróżnianie się, bo czytam twój album „Playhouse” jako manifest odrębności. To płyta dziewczyny, która lubi być sobą i nie przeprasza za to, kim jest.
Miałam taki czas, że pokornie dziękowałam za wszystko i przepraszałam za to, że żyję. Jestem wdzięczna ludziom, których spotkałam po drodze, moim fanom i fankom, wszystkim, z którymi pracuję – nie byłabym tu, gdzie jestem, gdyby nie oni – ale potrzebowałam też wreszcie zdać sobie sprawę, że w sukcesach, które odnoszę, jest dużo mojej zasługi i mojej pracy. Niczego nie dostałam w prezencie. Nie mam wywalonego ego, naprawdę. Uważam jednak, że dobrze jest być świadomą siebie i swojego głosu. Na „Playhouse” nie jestem dziewczyną, która zawsze lubi siebie i zawsze jej wszystko wychodzi. Bywam zazdrosna. Bywam smutna i zła.

Za to też nie należy przepraszać. Zwłaszcza jeśli jesteś kobietą.
Zobacz, zanim ci powiedziałam, że fajnie jest mieć świadomość siebie, musiałam zaznaczyć, że nie mam wywalonego ego, żeby nikt nie uznał mnie za zarozumiałą albo arogantkę… Uwielbiam, kiedy ktoś mówi publicznie, że jest dobry w tym, co robi. Wie, że potrafi śpiewać i pisać piosenki. Sama o sobie jeszcze nie zawsze umiem tak powiedzieć. Krzywdy, których doświadczyłam w przeszłości, wracają w przekonaniach, że może nie jestem wystarczająco dobra. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zeszłam ze sceny i pomyślałam: „Wow, byłam świetna”. Zawsze jest coś, co można poprawić.

A jaki masz stosunek do sukcesu?
Nie wiem, czym jest dla mnie sukces. Jako małe dziecko po prostu chciałam śpiewać. Nie miałam pojęcia, że śpiewanie na taką skalę, na jaką ja chcę to robić – a chciałabym występować na wielkich stadionach – wiąże się też z tym, że po prostu musisz być sławna.

Sara James (Fot. Aga Bilska) Sara James (Fot. Aga Bilska)

Sława to zło konieczne, wpisane w twój zawód?
To za mocno powiedziane. Zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś może mieć piękny głos, ale jeśli nikt go nie zna, będzie śpiewać w maleńkich klubach dla garstki osób. Albo tylko dla siebie. Nie będę narzekać na popularność, bo pozwala mi dotrzeć z muzyką do wielu osób. Jestem wdzięczna za życie, które mam. Minusem jest brak prywatności. Musisz uważać na każdym kroku.

Madonna powiedziała kiedyś, że nieważne, co mówią, ważne, żeby gadali, a ja wolałabym, żeby nie gadali o mnie nie wiadomo czego. W sławie łatwo się zatracić, zgubić siebie. Zwłaszcza jeśli nie otaczasz się osobami, które ściągają cię na ziemię, kiedy odlatujesz, tylko wolisz towarzystwo ludzi, którzy będą ci przytakiwać i prawić komplementy, niezależnie od tego, co powiesz lub zrobisz. Znam mnóstwo takich historii. Słyszysz w kółko, że jesteś super i coś przeskakuje w głowie, zaczynasz się uważać za nie wiadomo kogo. Nie chcę być traktowana jak nie wiadomo kto. Lubię przypominać innym, że też jestem człowiekiem. Mam takie same potrzeby jak wszyscy. Gdy mam okres, to mnie też boli brzuch. A czasem wyskakuje mi pryszcz.

Porównujesz się do innych dziewczyn?
Zdarza mi się. Nie jadę po nich, nie obrażam, ale patrzę na nie i dowalam sobie. Pracuję nad tym, żeby się nie porównywać. Dlatego cieszę się, że Charli XCX nagrała płytę „Brat”, która ma swoją filozofię, konkretny przekaz. To płyta nagrana na przekór modzie na estetykę clean girl. Oczywiście, szanuję dziewczyny, które żyją takim wzorowo zdrowym życiem i chodzą codziennie na pilates, bo ja bym nie była w stanie regularnie ruszyć dupska [śmiech]. Płyta „Brat” i ruch brat summer są po prostu bardziej ludzkie, łatwiej się z nimi utożsamić. Bo kogo stać na matchę każdego dnia i modne kosmetyki do pielęgnacji twarzy? O czym jest brat summer? O tym, że możesz się spocić, możesz być niechlujna, nieuczesana i chodzić bez stanika. Możesz iść na imprezę i następny dzień spędzić w makijażu z wczoraj. To już nie jest faux pas, bo Charli XCX sprawiła, że ten bałagan jest sexy.

Już nie musimy być perfekcyjne?
Nie powinnyśmy być. W tym, co się powszechnie uważa za brzydotę – tym pocie, bałaganie, rozmazanym makijażu z poprzedniego dnia – jest przecież tyle piękna! Dlatego jestem wdzięczna Charli XCX za brat summer i właśnie zaczynam swoją brat winter [śmiech].

Wróćmy do twojej płyty. Pada na niej zdanie, które mnie zmroziło. „Zapytałam, czy pobawisz się ze mną. Odpowiedziałeś, że wolisz pobawić się mną”. Kobiety w branży muzycznej to wciąż pozbawione mocy sprawczej, bezwolne zabawki?
Nie tylko w tej branży. W wielu miejscach właśnie tak się nas traktuje. Młode kobiety – ale i młodzi mężczyźni, o czym rzadko się mówi – są potwornie seksualizowane. Czy świat się zmienia? Nie wiem. Rozmawiamy dzień po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Obudziłam się dziś i chciało mi się płakać, bo wynik pokazuje, że dalej jest mnóstwo ludzi, którzy nie szanują praw kobiet. Ale nie rozmawiajmy o polityce.

Dlaczego?
Mam 16 lat, nie mogę jeszcze nawet głosować. Porozmawiamy, jak skończę 18. Wtedy będę czuła, że mam większe prawo do takiej rozmowy.

Jaka jesteś w pracy?
No właśnie w pracy jestem perfekcjonistką. Mam krótki lont i małe rzeczy potrafią wyprowadzić mnie z równowagi. Ale też staram się słuchać ludzi. I jestem bardzo zabawna! [śmiech]

Czytaj także: Pułapki i koszty perfekcjonizmu. Rozmowa z Marią Rotkiel

Wiesz, czego chcesz?
Tak, ale wciąż uczę się asertywności. Stanowcza walka o swoje przychodzi mi z trudem, bo ludzie źle postrzegają asertywność u kobiety. Od razu jesteś wredna albo źle wychowana. A ty po prostu bronisz swojego zdania. Asertywność jest wymagająca, ale też zdrowa i odważna. Życzę każdemu, żeby ją trenował.

A jaka jesteś po pracy? Na płycie słychać twoją babcię, więc pomyślałam, że musisz być bardzo zżyta ze swoją rodziną.
O mnie możesz gadać, co chcesz, ale o mojej rodzinie nie wolno powiedzieć złego słowa [śmiech]. Babcia była najważniejszą osobą w moim życiu. Nikt nie rozumiał mnie tak jak ona. Odeszła, gdy zaczynałam karierę. Straciłam bliską osobę, gdy wchodziłam w jeden z najpiękniejszych rozdziałów w moim życiu.

Sara James (Fot. Aga Bilska) Sara James (Fot. Aga Bilska)

Jak sobie radziłaś z żałobą?
Nie radziłam sobie. Przez prawie dwa lata wypierałam śmierć babci, ale nie można wypierać bez końca. Jak mnie uderzyło, to wszystko naraz. Wtedy przeżyłam załamanie, z moją formą psychiczną było naprawdę źle. Dziś jest dużo lepiej, ale nadal boli. Tęsknię za babcią i nie przestanę. O to zresztą chodzi. Jeśli kogoś kochałaś, to nie chcesz go zapomnieć.

Jaka była?
Uparta. Zawsze wiedziała lepiej, więc nie warto było zaczynać z nią dyskusji. Ale była też aniołem o wielkim sercu. Mówiła do mnie „Moja Sarenko”, a ja nigdzie nie czułam się tak dobrze jak w jej domu. Byłyśmy bardzo ze sobą związane. Tylko ja się z niej nie śmiałam, gdy twierdziła, że wierzy w kosmitów. Ja też wierzę. Nie ma opcji, że jesteśmy sami we wszechświecie. Babcia pracowała w domu opieki dla osób z niepełnosprawnościami. Spędzałam z nią tam mnóstwo czasu. Widziałam, jak ludzie z amputowanymi rękami szyli piękne rzeczy, używając tylko stóp. Babcia była dla nich jak mama. Czasem dzwonili do niej wieczorami z jakimiś problemami, a ona się denerwowała, że już jest po pracy, ale odbierała i pomagała. To babcia zbudowała we mnie wrażliwość na innych, nauczyła mnie empatii.

Wychodząc na scenę, spełniasz swoje marzenia i realizujesz swój talent. Jest tam coś jeszcze? Jakaś misja?
Na pewno. Do tej pory rzadko mówiłam publicznie o trudnych rzeczach, których doświadczyłam, bo staram się nie żalić, ale coraz częściej widzę, że to potrzebne. Dlatego chcę, żeby ludzie wiedzieli, że chodzę na terapię. Chcę, żeby wiedzieli, że doświadczyłam rasizmu. Że prawa kobiet są dla mnie bardzo ważne. Myślę, że młodych dziewczyn wciąż nikt nie dopinguje. Nikt im nie mówi, że mogą osiągnąć wszystko, co tylko sobie wymarzą. Chciałabym być dla nich przykładem tego, że dziewczyny naprawdę mogą wszystko.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze