Jest ich zaledwie 14. Na swoich krosnach podlaskie tkaczki snują − w dwóch kolorach − opowieści o życiu, przyrodzie, otaczającym świecie. Tak powstają unikalne i zjawiskowe tkaniny dwuosnowowe, niemal zapomniana już sztuka ludowa.
Do tej historii doskonale pasowałby początek „Za górami, za lasami…”. Są w niej bowiem krosno i wrzeciono oraz bajkowo brzmiąca nazwa „Kraina Wątku i Osnowy”. Poza tym historia dzieje się jak najbardziej współcześnie, a wspomniana kraina znajduje się jakieś dwie i pół godziny jazdy samochodem od Warszawy.
O niewielkim Janowie, położonym na obrzeżach Puszczy Knyszyńskiej, mówi się, że to stolica polskiej tkaniny dwuosnowowej. Wełnianej, utkanej z dwóch kolorów nici na liczących czasem nawet ponad sto lat krosnach, takiej, której powstanie zajmuje dużo czasu i wymaga cierpliwości. Tkaniny wykonywanej unikalną techniką dwuosnowową, która przetrwała na tych terenach od drugiej połowy XIX wieku.
Tkanina nad którą pracuje Karolina Radulska. (Fot. Karolina Jonderko)
− Od tamtej pory dwie rzeczy pozostały niezmienne: materiał i metody. Dwuosnowowe tkaniny zawsze powstają z nici wełnianej, którą pozyskujemy z gór, to musi być stuprocentowa owcza wełna. Tkaczki najpierw przędą na kołowrotku nici, następnie je skręcają i barwią. Kiedyś do nadania kolorów używano kory drzew, liści pokrzywy czy łusek cebuli. Dzisiaj stosuje się farby syntetyczne. Potem tworzą osnowę, czyli sposób ułożenia nici. Charakterystyczne jest to, że tkaniny u nas zawsze powstają z dwóch kontrastowych kolorów − podkreśla Karolina Radulska, najmłodsza tkaczka i jednocześnie opiekunka Izby Tkactwa Dwuosnowowego w Janowie. Wychowała się w Wasilówce w gminie Janów. Tkać nauczyła się od swojej teściowej Danuty Radulskiej.
Przyznaje, że tkanie pozwala jej nie tylko kontynuować rodzinną tradycję, lecz także pokazywać światu znakomitą sztukę ludową i chronić ją w ten sposób od zapomnienia. − Do tego mam poczucie, że tworzę coś pięknego i naprawdę wartościowego. I jednocześnie jestem w gronie 14 kobiet w Polsce, które potrafią tworzyć w tej najtrudniejszej technice tkackiej.
Tkanina „Kolędnicy” autorstwa Heleny Malewickiej. (Fot. Karolina Jonderko)
Izba Tkactwa Dwuosnowowego w Janowie, którą się opiekuje, powstała 35 lat temu i zgromadziła w tym czasie prace ponad 20 artystów, którzy na przestrzeni tych lat tworzyli na tym terenie. Ściany zdobi ponad 50 dywanów i makat ich autorstwa. Wśród nich jest także praca Karoliny Radulskiej. Artystka podkreśla, że tkanina dwuosnowowa zawsze była jej bliska, bo do wąskiego grona podlaskich tkaczek, które stosowały tę technikę, należała jej babcia Aurelia Majewska. − Kiedy była młoda, na początku XX wieku, w Janowie pojawiła się Eleonora Plutyńska, artystka i profesorka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Zafascynowana tkaninami zaczęła współpracę właśnie z moją rodziną, czyli babcią, rodziną Jaroszewiczów, Aleksandrą Radulską czy Reginą Maselbas.
Karolina Radulska przyznaje, że postać Eleonory Plutyńskiej miała bardzo duży wpływ na historię tkaniny dwuosnowowej. Dzięki jej współpracy z podlaskimi tkaczkami pojawiły się nie tylko nowe motywy wzornictwa, lecz także sposób tkania – wytwarzane tym sposobem dywany stały się grubsze.
Ludgarda Sińsko i jej praca "cztery pory roku". (Fot. Karolina Jonderko)
Ważnym elementem tkanin dwuosnowowych są kompozycje tematyczne, które na nich powstają. Każda z tkaczek ma swój charakterystyczny, rozpoznawalny motyw. Wzory dzielone są na trzy kategorie: tradycyjne, związane z Eleonorą Plutyńską oraz opowiadania. Te pierwsze są najstarsze i przekazywane z pokolenia na pokolenie, nawiązują często do świata roślin, przykładem mogą tu być kwiaty czy gałązka winorośli. Opowiadania to z kolei historie utkane na dywanach, na przykład: las, zabawa, cztery pory roku. Eleonora Plutyńska pokazała natomiast tkaczkom, że mogą tworzyć z głowy, czyli po prostu motywy, które same wymyślą. Te trzy kategorie wzorów można też mieszać. Wszystko zależy od tego, jaką historię chce opowiedzieć autorka albo jaki motyw przewodni zamówi klient. Janowskie tkaczki tkają nie tylko dywany. Można u nich zamówić makatę na ścianę, poszewki na poduszki, torby, a nawet zakładki do książek. Ich prace są znane na całym świecie i trafiły do wielu galerii oraz kolekcji muzealnych, między innymi: w Niemczech, Szwajcarii, Stanach Zjednoczonych, Australii czy Japonii.
Izba Tkactwa Dwuosnowowego w Janowie z muralem namalowanym przez Arkadiusza Andrejkowa. (Fot. Karolina Jonderko)
Kilka lat temu, dla podtrzymania, ale też ożywienia tradycji tkackich w regionie, powstał Szlak Turystyczny „Kraina Wątku i Osnowy”. Prowadzi przez tereny dwóch gmin, Janowa i Korycina, bo tutaj mieszka większość tkaczek. Szlak obejmuje 14 pracowni. Kiedy wchodzimy do jednej z nich, w Janowie, słychać najpierw charakterystyczny stukot pracy krosna. Niewielka pracownia wypełniona jest słońcem, a na ścianach porozwieszane są tkaniny dwuosnowowe, wszędzie widać leżące nici. Światło, które wpada przez okno, ciepło oświetla uśmiechniętą Ludgardę Sieńko, która właśnie pracuje przy ponadstuletnim krośnie. Pochylona ze skupieniem tka kolejny dywan, który tym razem pojedzie do Gdańska. − Klientów mam z całej Polski, ale też z innych krajów. Najczęściej zamawiają właśnie dywany, a taki o wymiarach, powiedzmy, półtora metra na dwa to jest dużo pracy. Zajmuje przynajmniej miesiąc – pani Ludgarda wie, co mówi, ma za sobą kilkadziesiąt lat doświadczenia.
Każdego roku, zazwyczaj latem, w Janowie odbywają się warsztaty tkackie, podczas których tkaczki dzielą się swoimi umiejętnościami. Wtedy też organizowany jest dla artystek konkurs na tkaninę dwuosnowową. Tak będzie i w tym roku. Przez lipiec i sierpień w Izbie Tkactwa Dwuosnowowego będzie można wziąć udział w warsztatach. 12 września planowane są rozwiązanie konkursu oraz Janowskie Sploty – Święto Tkactwa i Tradycji.