Tegoroczny festiwal, który zakończył się 10 września, podzielił widzów i krytyków, jak to zwykle zresztą bywa z festiwalami. Dla jednych rewelacyjny, dla innych poziomem nie dorównywał poprzednim edycjom. Ale co do jednego wszyscy się zgodzili – zaprezentowano bardzo różnorodny program. Od filmów komercyjnych Netflixa i Amazona po niezależne produkcje. Od komedii po dramaty i kino psychologiczne. Od dokumentów (jeden z nich zresztą wygrał Złote Lwy) po kino kreacyjne. Do wyboru, do koloru. Każdy z widzów mógł ułożyć sobie swój festiwal i na koniec swój ranking.
Oto mój wybór (kolejność nieprzypadkowa):
Surowa, oszczędna w formie relacja z procesu młodej kobiety oskarżonej o zabicie swojej 15-miesięcznej córki. Matka przyznaje się do czynu, ale nie do winy. Wstrząsający dramat kobiety pozostawionej samej sobie – z macierzyństwem, ambicjami rozwoju, problemami imigrantki. Film stawia wiele trudnych, intymnych, ale i egzystencjalnych pytań. Laureat dwóch nagród: drugiej co do ważności Wielkiej Nagrody Jury oraz nagrody za debiut.
Przewrotny obraz wielkiego irańskiego reżysera skazanego na domowy areszt za krytykę władzy. Są w nim: i film w filmie, i reżyser jako odtwórca roli reżysera, i malownicza galeria postaci, i love story. Ale to tylko metajęzyk, którym autor filmu opowiada o współczesnym świecie – o wolności, władzy, granicach, a także sile kina. To niezwykle piękna, inteligentna, niepozbawiona humoru filmowa opowieść.
Zachwycił mnie ten niepozorny film, który przywodzi na myśl te z nurtu cinema verite. Doceniło go także jury festiwalu, przyznając mu Nagrodę Specjalną w konkursie Orizzonti. Film „dokumentuje” prowincjonalną rzeczywistość małego miasta na Śląsku. Zagrali w nim nieprofesjonaliści, ale zrobili to tak prawdziwie, że wierzymy im od początku do końca. Są wakacje, młodzi mieszkańcy miasteczka, a wśród nich dwaj utalentowani muzycznie bracia (starszy studiuje w Szkole Muzycznej w Warszawie) spędzają czas, włócząc się po mieście, popijając piwo, przesiadując na ławce w parku czy w budce z kebabami prowadzonej przez dwóch Arabów, z których uczynili obiekt swojej rozrywki. Atmosfera eskaluje do tragicznego finału. Wstrząsający obraz o rodzeniu się przemocy.
Pełen tajemnic i trudnych emocji, a mimo to niepozbawiony czułości obraz relacji matki i córki (w obu rolach Tilda Swinton). Kobiety przyjeżdżają razem do starej willi, spowitej we mgle i już od pierwszych scen filmu wiemy, że nie będzie przyjemnie. Bo film dotyka wiele ukrytych w oparach niepamięci i wyparcia problemów, jakie są udziałem matek i córek na całym świecie. To kolejny na festiwalu w Wenecji film o relacjach w rodzinie, o tym, jak trudno być rodzicami, jak łatwo tu o zaniechania. A także o poczuciu winy i o tym, czym owocuje nieobecność w bliskich relacjach.
To osadzony w latach 20. ubiegłego wieku dramat, ale też czarna komedia, skrząca się dowcipnymi dialogami. Opowiada o przyjaźni dwóch mężczyzn (w roli jednego z nich Colin Farrell, nagrodzony na festiwalu) mieszkających na tytułowej wyspie. Pewnego dnia mężczyzna grany przez Brendana Gleesona niespodziewanie kończy znajomość, a jego przyjaciel usiłuje dowiedzieć się, z jakiego powodu. To jego dociekanie prawdy pociąga za sobą lawinę zdarzeń. Wspaniale oddane zarówno duch czasów, klimat i mroczne piękno wyspy, jak i portrety ludzi. Nagroda za scenariusz.
Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia procesu, jaki dwaj prokuratorzy odważyli się wytoczyć najkrwawszej dyktaturze wojskowej w Argentynie w 1985 roku. Pokazuje z jednej strony metody, jakimi posługiwała się ta władza, a z drugiej – bezkompromisowość prokuratorów stawiających sobie za cel sprawiedliwe jej osądzenie. Pośrednio to też film o rodzinie, która wspiera prokuratorów. Bez takich rodzin nie byłoby ich sukcesu. Ale pokazana jest ona bez upiększeń i patosu, za to z czułością i humorem. Świetnie się ten film ogląda – pomimo politycznych odniesień i sądowego anturażu.
Kolejny mocny film o rodzinie. Rozwiedzeni rodzice (ojciec jest już w drugim związku, ma kilkumiesięcznego syna) próbują robić wszystko, żeby ich nastolatek miał normalne dzieciństwo. Współpracują ze sobą, ale syn ma coraz większe problemy – w relacjach z rówieśnikami, w szkole, sam ze sobą. Przeprowadza się do ojca, jednak to niewiele zmienia, ponieważ okazuje się, że cierpi na depresję. To typowo komercyjna produkcja – z rozmachem, dbałością o szczegóły, dość przewidywalna, ale jednak poruszająca. Współcześni rodzice mogą się w niej przejrzeć jak w lustrze.