Śpiewała od dziecka i nigdy nie miała wątpliwości, że właśnie tym chce się w życiu zajmować. Jej najnowszy solowy album jest rodzajem pamiętnika z ostatnich dwóch trudnych lat.
Opowiada o tym, co dodawało jej sił i dlaczego warto pomyśleć o sobie.
Jako dziecko miałam szczęście, bo mama pracowała w Czechosłowacji, więc nigdy nie brakowało nam pomarańczy i bananów na święta. Boże, były nawet lentilki i białe czeszki z gumeczką i maleńką flagą na boku. Pamiętam, gdy na komunię dostałam zestaw: zegarek, kalkulator i cieniuteńki długopis, wszystko białe. To był wtedy absolutny szał! Potem jakoś zapomniałam, że istnieją zegarki na rękę, ale od jakiegoś roku znów namiętnie je noszę. Dlaczego? Jestem tradycjonalistką i nie do końca dobrze odnajduję się w dzisiejszym świecie, w którym przy stole większość towarzystwa wyciąga komórki i siedzi nad nimi z pochyloną głową, nie skupiając się na rozmowie. Widzę ogromny deficyt dialogu z drugim człowiekiem, tym dla mnie większy, że pamiętam czasy, gdy każdy chciał pogadać w sklepie, pociągu, podzielić się tym, co widział, porozmawiać o pogodzie albo chociaż powiedzieć „dzień dobry”.
(…)
Więcej we wrześniowym numerze magazynu Zwierciadło.
Wydanie 9/2017 dostępne jest także w wersji elektronicznej.